Wesele jak z koszmaru. Zimne dania i kelnerzy z przypadku to dopiero początek
Dla wszystkich par planujących wesele najważniejsze jest, by wszystko przebiegało wedle najwyższych standardów. Nic dziwnego, że wydatki na ten dzień idą czasem w dziesiątki tysięcy złotych. Jednak nie zawsze wysoka kwota jest gwarantem udanej imprezy. Na całe życie zostaną za to wspomnienia. Zarówno te dobre, jak i złe. Tych drugich niestety nie brakuje...
08.10.2021 13:56
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Patrycja Kowalik miała wszystko dopięte na ostatni guzik. - Znalazłam butikowy hotel z restauracją, która serwowała naprawdę dobre dania. Za organizację wesela zabrałam się prawie rok wcześniej. Pomagała nam właścicielka obiektu. Tanio nie było, ale nie chciałam oszczędzać na jakości. Spisaliśmy umowę, więc nie miałam podejrzeń, że coś pójdzie nie tak. Oprócz talerzyka zapłaciłam z góry za dodatki, np. przystrojenie sali, kapelę i fotografa. Wszystko ustalałyśmy w szczegółach, ale niestety dużo rzeczy "na piękne oczy". Na własną rękę dostarczyłam tylko tort i alkohol - wymienia, podkreślając, że na początku wszystko przebiegało bez zarzutu.
- Właścicielka gorąco polecała swoich podwykonawców - na przykład florystkę, która miała przystroić salę świeżymi kwiatami. Na zdjęciach jej dekoracje wyglądały pięknie, ale w dniu mojego wesela okazało się, że kwiaty były niedbale wrzucone do wazonów i wyglądały, jakby stały tam od dwóch imprez. Na brzegach stołów ozdoby były podklejane widoczną taśmą klejącą. Jak zwróciłam jej uwagę, odburknęła, że jestem pierwszą osobą, której się nie podobają - wspomina panna młoda. Nie chcąc tracić czasu na dyskusję, udała się wraz z gośćmi do stołów. Tam czekały ją kolejne niespodzianki.
"Pani się czepia"
- Jakość jedzenia pozostawiała bardzo dużo do życzenia. To była zupełnie inna kuchnia, niż ta, którą serwowali jako restauracja. Ziemniaki jakby ugotowane dzień wcześniej i odgrzane w mikrofali. Mięso łykowate. Podany na salę rosół wracał na kuchnię, bo smakował jak rozwodniona kostka rosołowa z rozgotowanymi kluchami. Zaniosłam zupę właścicielce sali, spróbowała i powiedziała, że się czepiam. Kiedy zgłaszaliśmy jakiekolwiek problemy, zaczęła się do nas zwracać w niegrzeczny sposób - opowiada pani Patrycja, dodając, że kolejne dania były równie niesmaczne. Czarę goryczy przelała wątpliwej jakości obsługa kelnerska, która nie spieszyła się ani z serwowaniem dań, ani sprzątaniem pustych talerzy.
Kilka dni po weselu Patrycja z mężem udali się na spotkanie z jego organizatorką. Na próżno jednak oczekiwali skruchy, bo wszelkie uwagi zgłoszone w trakcie i po imprezie zostały uznane za wyssane z palca. Problemem okazało się też uzyskanie zdjęć i filmu od poleconego przez kobietę fotografa.
- Ustalałyśmy to ustnie, poza umową, i niestety płaciłam z góry. Właścicielka wcześniej zapewniała, że w tej kwestii jesteśmy rozliczone. Niestety, kiedy się z nią spotkałam już po imprezie, powiedziała, że żadnego fotografa nie opłaciłam i jeśli chcę zdjęcia, muszę dopłacić. Kłamała mi w żywe oczy! Zapłaciłam niemałe pieniądze, a większości ustaleń nie wypełniono. Później kontakt się urwał, nie odbierała moich telefonów - kwituje.
Piotr z Konstancina miał jednak o wiele mniej szczęścia, ponieważ jego wesele wcale nie doszło do skutku. Przygotowując wymarzoną uroczystość postanowił postawić na sprawdzonych organizatorów, których polecali znajomi.
- To była firma, która cieszyła się bardzo dobrą renomą i od 2017 roku z powodzeniem organizowała wesela. Mieli atrakcyjne pakiety ofertowe dla nowożeńców, które różniły się zakresem usług i liczbą udogodnień. Z obecną żoną zdecydowaliśmy się na opcję, gdzie był wliczony zarówno "talerzyk", alkohol, jak i DJ - wspomina Piotr, dodając, że zgodnie z instrukcjami wymagano podpisania umowy i zapłacenia z góry dość wysokiej zaliczki.
Organizator-bankrut
- Zapłaciliśmy 30 tysięcy złotych, co oczywiście było znaczną kwotą. Wiele osób tak robiło i wesela odbywały się bez problemu. Niestety nasze stanęło pod znakiem zapytania już 8 dni po zapłacie, kiedy na facebookowym profilu jednego ze wspólników pojawiła się informacja, że został oszukany przez organizatora, z którym my podpisaliśmy umowę. Mężczyzna twierdził, że sam nic nie wiedział i jest ofiarą. Na jaw wyszła też skomplikowana struktura tej działalności. Myślę, że chciał umyć ręce, bo przy tak długiej współpracy, musiał wiedzieć jak to działa - wyjaśnia pan Piotr.
Zaraz po tym zaczęły wychodzić kolejne informacje, które już nie pozostawiały złudzeń. Zdaliśmy sobie sprawę, że wesele nie dojdzie do skutku, a pieniądze przepadły. - Organizator od 2-3 miesięcy miał bardzo duże kłopoty, do tego ciągnęła się za nim długa lista niepopłaconych kelnerów i podwykonawców. Postanowił więc sprzedawać jak najwięcej "nowych" wesel, by realizować te poprzednie. Piramida się zawaliła. Ostatni klienci, w tym ja i moja żona, byli z całą świadomością wprowadzani w błąd. Jak się okazało, mężczyzna od dawna nie miał podpisanej umowy z salą, w której miała odbyć impreza. Nie mając już złudzeń, Piotr zgłosił sprawę do prokuratury, która wszczęła sprawę karną i do dzisiaj prowadzi śledztwo.
- Nie jesteśmy jedynymi oszukanymi. Straciliśmy pieniądze i czas, bo nasze wesele musieliśmy przełożyć na kolejny rok. Na szczęście w końcu się udało, ale nerwów nam nikt nie zwróci - kwituje pan młody.
Jak uchronić się przed wpadką?
Chociaż na szczęście takie historie należą dziś do niechlubnych wyjątków, przygotowując się do wesela, warto działać uważnie i przede wszystkim przed szkodą. Zwłaszcza, że pandemia koronawirusa mocno odbiła się na branży ślubnej. Należy więc dokładnie sprawdzić firmę, której powierzymy organizację tej ważnej uroczystości i zadbać o prawidłowe spisanie umowy. Co powinno się w niej znajdować?
Jak wyjaśnia Sonia Konieczniak, adwokatka i mediatorka z Wrocławia, przede wszystkim musi zawierać szczegółowy zakres obowiązków organizatora, tak by wszystkie ważne dla nas elementy wydarzenia były spisane, a nie ustalane ustnie.
- Oprócz tego proponuję ustalić, czy dokonywana przedpłata ma charakter zaliczki, czy zadatku. To wpływa na ewentualne rozliczenia w przypadku niedojścia umowy do skutku. W pandemicznej rzeczywistości warto zawrzeć w umowie klauzulę na wypadek odwołania wesela z uwagi na obostrzenia - dodaje.
Jeśli jednak jest już po fakcie, trzeba działać szybko, bo w umowie o organizację wesela, możemy mieć do czynienia z różnymi okresami przedawnienia. - Jeśli zaszły nieprawidłowości nie należy zwlekać i rekomendowałabym możliwie szybko rozpocząć działania przeciwko organizatorowi. W przypadku, gdy nie chce on podjąć rozmów, warto skorzystać z pomocy adwokata - wyjaśnia, podkreślając, że kluczowe dla sprawy są odpowiednio udokumentowane dowody takie jak fotografie i nagrania zakresu nieprawidłowości oraz zeznania świadków np. gości weselnych, którzy potwierdzą, że organizator nie wywiązał się z umowy.
- Dla osób, które boją się sądów, polecam skorzystanie z mediacji. Sąd jest ostatecznością, ale uważam, że przy rażących zaniedbaniach organizatora warto dochodzić swoich praw. Skorzystanie z pomocy adwokata pomoże poczuć się pewniej - kwituje. W pozostałych sprawach większego kalibru pozostaje prokuratura.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!