Willa we Francji i młodszy mąż. Tak żyje dziś była żona Putina
Kiedy rosyjskie media rozpisywały się o kolejnych rzekomych romansach Władimira Putina z młodymi gimnastyczkami, jego była żona ułożyła sobie życie na nowo. I to całkiem wygodnie. Ludmiła Putin przez 30 lat żyła w cieniu prominentnego męża. Po rozwodzie słuch po niej zaginął. Jak to zwykle bywa, do czasu.
06.04.2017 | aktual.: 06.04.2017 17:46
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Byli ze sobą ponad trzy dekady. Ludmiła poznała Władimira w Leningradzie, pobrali się w 1983 roku i przeprowadzili do NRD, gdzie jej mąż pracował jako szpieg KGB. Żelazna Kurtyna opadła, a oni wrócili do Rosji. Putin z roku na rok zdobywał władzę, by w końcu objąć najważniejszy urząd w państwie.
O niej samej nie wiadomo było za wiele. Skończyła studia na wydziale romanistyki Uniwersytetu Leningradzkiego. Wcześniej pracowała m.in. jako listonoszka, pielęgniarka w szpitalu i stewardesa Aerofłotu. Z Władimirem doczekała się dwóch córek. Lata mijały, a Ludmiła była coraz rzadziej widziana w towarzystwie męża. W mediach pojawiały się absurdalne historie na temat małżeństwa - podobno prezydent chciał wysłać żonę do klasztoru. W czerwcu 2013 roku oficjalnie ogłosili, że się rozstają.
Od tamtej chwili Rosjanie nieczęsto słyszeli o Ludmile. Biuro prasowe prezydenta odmawiało dziennikarzom informacji na temat jej życia, a z biografii Putina usunięto o niej wszystkie wzmianki. Nie brakowało jednak takich, których wciąż fascynowały jej losy. W końcu niewiele kobiet żyło tak blisko Putina. Po kilku latach do mediów trafiły informacje o jej nowym mężu - Arturze Oczeretnym, szefie Centrum Rozwoju Relacji Interpersonalnych. Informacja ta przeszłaby bez większego echa, gdyby nie fakt, że Oczeretny ma 38 lat i jest prawie 20 lat młodszy od byłej pani Putin.
Miliony majątku
W środę Organized Crime and Corruption Reporting Project (OCCRP), zajmująca się raportowaniem o nadużyciach finansowych władzy, szczegółowo przedstawiła, że małżeństwo kupiło niedawno willę, a raczej mały pałac, na południu Francji. Wartość posiadłości? Bagatela 7,46 mln dolarów.
I tak willa w stylu art deco stała się przedmiotem żywej dyskusji w Rosji. Wybudowany w 1927 roku pałacyk przez lokalnych mieszkańców nazywany jest „Souzanna”. Marmurowe posadzki, kryształowe żyrandole, korytarze zdobione rzeźbami słynnych francuskich artystów, cztery sypialnie, reprezentacyjny salon, jadalnia z tarasem no i prywatny park - posiadłość godna monarchów.
Jak wskazują dziennikarze "Washington Post", to happy ending dla Ludmiły, która w pierwszym małżeństwie nie była szczęśliwa. Przywołują także słowa Natalii Gevorkyan, biografki Putina, która o pierwszej damie mówiła tak: Była kobietą, która kochała, ale jej nie kochał nikt. I rzeczywiście mogła by być to historia jak z bajki, gdyby nie ustalenia OCCRP. Działacze poddają wątpliwość, czy Oczeretnego rzeczywiście stać było na taki pałac. Punktują także, że to kolejny przykład na to, jak ludzie z otoczenia prezydenta Rosji przez lata gromadzili majątek, nie wpisując tego w żadne dokumenty.
- Pracownicy organizacji pozarządowych nie zarabiają wiele. Żaden z biznesów Oczeretnego nie był sukcesem. Ludmiła też nie była nigdy majętna. Przed rozwodem musiała zdawać raport o swoich dochodach i nigdy nie deklarowała wiele - czytamy na łamach "Washington Post".
Miasteczko we Francji przyciągnęło uwagę całego świata. Niewielkie Biarritz otoczone polami golfowymi, to miejsce, gdzie Francuzi spędzają najchętniej emeryturę. Na podstawie relacji mieszkańców można by stworzyć materiał na komedię. - Wszyscy tu jesteśmy na emeryturze - mówi działaczom OCCRP Bernard, który mieszka tuż obok willi Ludmiły i jej nowego męża. - Ten dom należał kiedyś do pewnej rodziny Francuzów, ale od lat tu nie zaglądają. Została nam z tego lokalna atrakcja! - dodaje.
- A pan wie, kim jest człowiek, który kupił to miejsce? - pytają działacze.
- Nie mam pojęcia. Musi pan wiedzieć, to prowincja. Tu każdy prędzej czy później wie o sąsiadach wszystko. Ona podjechała tu ostatnio samochodem, u jej boku był młody mężczyzna. Bardzo atrakcyjny, taki trochę „ooh-la-la”. Listonosz był przekonany, że to jej ochroniarz, tak mi mówił - przyznał.