Windy Meng została zaatakowana na gdańskiej uczelni. Powodem był koronawirus
– Powiedziałam: "Nie musicie tego robić. Jesteśmy zdrowe". Wtedy pokazali mi środkowy palec i zaczęły się wyzwiska – mówi Windy Meng, zaatakowana przez polskich studentów Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdańsku. Powodem był panujący w Chinach koronawirus.
05.02.2020 | aktual.: 05.02.2020 18:43
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Windy Meng studiuje w Gdańsku od 4 lat. Nigdy wcześniej nie spotkała się z przejawami dyskryminacji. Aż do momentu wybuchu paniki związanej z koronawirusem. Meng była z dwiema koleżankami, kiedy na schodach budynku uczelni pojawiła się grupka polskich studentów. Zasłonili swoje nosy, na co ona odparła, że nie muszą tego robić, ponieważ ona i jej znajome są zdrowe.
Wtedy studenci pokazali im środkowy palec i zaczęły się wyzwiska. Choć próbowała się bronić, jej argumenty nie docierały do Polaków, którzy określali ją coraz to gorszymi przymiotnikami. Jak wspomina w rozmowie z WP Kobieta, zachowanie mężczyzn "złamało jej serce". Nigdy wcześniej nikt nie zachowywał się w stosunku do niej tak agresywnie.
Studenci zaatakowali ją z powodu koronawirusa
– Mieszkam tu od dawna. Na AWFiS studiuję od 4 lat i naprawdę kocham ten kraj, to miasto i Polaków. Teraz z powodu wirusa ludzie stają się agresywni i nie chcą nas tutaj. Nie jestem pewna, czy to się powtórzy czy nie, ale trochę się o to martwię – wyznaje Windy Meng.
Jako studentka ma nadzieję, że cała sprawa zostanie rozwiązana w sposób, który będzie zadowalający dla każdej ze stron. Wie, że uczelnia robi wszystko, żeby chronić ją i jej kolegów pochodzących z Chin. Obecnie władze uczelni rozważają możliwe rozwiązania. Jednym z nich jest wydalenie agresorów z akademii.
Tuż po ataku Windy opublikowała w mediach społecznościowych post, w którym opisała całe zejście. Cieszy to, że wiele osób okazało jej wsparcie. Jak przyznaje, jej skrzynka na Facebooku została zasypana wiadomościami od studentów i wykładowców, którzy zapewniali ją, że zawsze może na nich liczyć. Niektórych z nich wcześniej nie znała.
Jedna z Polek, która okazała swoje wsparcie Windy, wyznała, że niestety niektórzy studenci AWFiS są negatywnie nastawieni do przedstawicieli innych narodowości. Dziewczyna chce pozostać anonimowa, ale zapewnia, że ona nie akceptuje takiego zachowania na uczelni.
– Zdarza się, że pojawiają się problemy w komunikacji z cudzoziemcami. Nieliczni studenci z Chin mówią tak dobrze po angielsku jak Windy – wyznała znajoma zaatakowanej Chinki. Mimo to przyznała, że nigdy wcześniej podobny incydent nie miał tam miejsca. Według niej w tej sytuacji ewidentnie chodziło o niesłuszne obwinianie chińskich studentów o panującego w Chinach wirusa.
Zdaniem Windy wielu z obecnych na uczelni Chińczyków nie mówi biegle po angielsku, przez co mogą mieć trudności z porozumieniem się z Polakami. Jej sytuacja jest inna, bo jak sama się określa, jest "starą studentką", którą znają nauczyciele i nigdy nie miała problemów z przyswajaniem wiedzy po angielsku ani z komunikacją z rówieśnikami. Jest jednak przekonana, że bariera językowa nie była powodem ataku.
Mimo wszystko Chinka po tym incydencie nie zniechęci się do Polski. Fascynuje ją zarówno historia, jak i kultura kraju. Poza tym jako przedstawicielka społeczności LGBT+ czuje się tu o wiele bezpieczniej niż w Chinach. – Wiem, jaki jest kraj i wiem, jacy są Polacy. Nie zmienię swojego nastawienia, tylko dlatego, że zostałam zaatakowana. Polska jest wspaniała i Polacy zawsze okazywali mi duże wsparcie – mówi.
Koronawirus z Chin
Epidemia zachorowań na zapalenie płuc wywoływane przez koronawirusa 2019-nCoV wybuchła w Wuhan w środkowych Chinach na początku grudnia 2019 roku. Liczba zarażonych wirusem rośnie nie tylko w Chinach, ale i w innych krajach.
Potwierdzone przypadki zarażenia odnotowano m.in. w Japonii, Australii, Wietnamie, Niemczech, Francji, Włochach, Stanach Zjednoczonych, Singapurze, Tajlandii, Kanadzie i Wielkiej Brytanii.
Z najnowszych danych wynika, że zarażonych jest 25 tys. osób. Stan prawie 2,8 tys. określa się jako poważny, a ponad 170 tys. osób poddanych jest kwarantannie. Mowa już o 493 ofiarach śmiertelnych.
W Polsce nie ma jeszcze potwierdzonych przypadków zarażenia koronawirusem. Jednak, jak mówił minister zdrowia Łukasz Szumowski, to kwestia czasu. – Nie ma co się zastanawiać, czy on będzie, czy go nie będzie. Na pewno będzie – oznajmił kilka dni temu szef resortu zdrowia.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl