Włosy na RL9. Robert Lewandowski rozpoczyna nowy trend we fryzjerstwie?
Wielu do tej pory nie może w to uwierzyć. Kapitan polskiej reprezentacji został blondynem. I nie jest to zwykły blond. To najmodniejszy platynowy i lekko szary odcień. Niejedna fashionistka dałaby się za niego pokroić. Były piłkarz i komentator sportowy Jan Tomaszewski w metamorfozie nie widzi niczego złego. – Lewandowskiemu popularność po prostu się należy – komentuje.
Branża fryzjerska może spodziewać się lawiny pytań o "włosy na RL9". Robert Lewandowski, razem ze swoją blond fryzurą może na kilka sezonów zrewolucjonizować polskie trendy w fryzjerstwie, niemniej samo to, że coraz więcej mężczyzn zaczyna pytać o "włosy na RL9", niczym szczególnie rewolucyjnym nie jest.
– Sportowcy po prostu eksperymentują. Póki jest to w ramach jakichś akceptowanych norm, to nie może to zaszkodzić ich wizerunkowi – komentuje specjalista ds. wizerunku Tomasz Łysakowski. Piłkarz może się dziś ogolić na łyso, może zapuścić długie włosy albo nawet wygolić sobie połowę głowy i to również trudno będzie nazwać radykalnym posunięciem, bo zaraz znajdą się jego koledzy, którzy mają na głowie coś jeszcze dziwniejszego. A zaraz za nim grono osób, które będzie chciało mieć na głowie coś podobnego, co ich idol.
– Ludzie próbują się upodabniać do gwiazd, ponieważ te stają się dla nich autorytetem także w wymiarze wizerunkowym. Mamy różne autorytety i czasami wydaje nam się, że autorytet w jednej dziedzinie można przenosić na inną. Czasem faktycznie się to udaje. Robert Lewandowski pokazuje nam, jak grać w piłkę nożną. Gdyby wystartował w wyborach na posła, to prawdopodobnie by nim został. Ale mogłoby się okazać, że gdyby był posłem, jego popularność gwałtownie by spadła – komentuje Łysakowski.
Ekspert ds. wizerunku zauważa też, że popularność "Lewego" nie bierze się wyłącznie z tego, że świetnie gra w piłkę. – Oprócz tego ma takie cechy osobowości, które nikogo nie drażnią. Jest mnóstwo gwiazd, także sportu, które co prawda są świetne, ale mają taki charakter, że – mówiąc kolokwialnie – bez kija nie podchodź. Te gwiazdy oczywiście też są popularne, ale nie tak, jak Robert Lewandowski – zauważa ekspert.
I nie ma w tym nic nagannego, że piłkarze wykorzystują swoją popularność, by zarobić dodatkowe pieniądze albo na przykład wesprzeć jakiś cel charytatywny czy społeczny. Ani w tym, że by to zrobić, zwracają uwagę nie tylko na to, jak się zachowują czy co mówią, ale również, niekiedy bardzo drobiazgowo, planują swój wygląd.
"Szopa jak u Beatlesa"
Dziś mówimy o włosach Lewandowskiego i płaszczach Krychowiaka, ale to nie znaczy, że nagle zaczęliśmy zwracać uwagę na to, jak wyglądają gwiazdy piłki nożnej. Jan Tomaszewski, który jest uważany za jednego z najlepszych polskich bramkarzy w historii, wspomina, że on i jego koledzy z drużyny też byli celebrytami, ale trochę innego rodzaju, niż Lewandowski.
– My się na kimś wzorowaliśmy – tłumaczy. – Wówczas Beatlesi mieli długie włosy, tylko dobrze ułożone. I my też prawie wszyscy mieliśmy długie włosy. Ja do tego stopnia, że przed meczami musiałem podwiązywać je sznurówką. Oczywiście dziennikarzom mówiłem, że to specjalna opaska, taka ozdobna tasiemka, ale to była zwykła sznurówka od adidasów – śmieje się. – My wzorowaliśmy się na Beatlesach, a potem młodzi ludzie w Polsce wzorowali się na nas – dodaje.
Tomaszewski nie chce też porównywać zarobków Roberta Lewandowskiego i tych, jakie w jego czasach osiągali piłkarze, bo to po prostu przepaść. Wówczas bycie celebrytą wyglądało po nieco inaczej. – Ale mimo wszystko byliśmy uprzywilejowani, bo mieliśmy możliwość jeżdżenia za granicę. Przywoziliśmy polówki, koszule, płaszcze ortalionowe, kurtki, których nikt w Polsce nie miał. U nas, nawet jeśli miało się pieniądze, to takich ubrań po prostu nie było w Pewex-ach. Tylko czym mogliśmy zaimponować? Nie mieliśmy zbyt dużo pieniędzy. Ale mimo wszystko nas pokazywano – dodaje.
Przede wszystkim "Orły Górskiego" miały być jednak wzorem dla młodych ludzi. – Wizerunkowo wówczas chodziło o sprawy wychowawcze. Pisano: nie dość, że dobrze gra w piłkę, to jeszcze umie się wysłowić. Byliśmy stawiani jako wzór dla młodzieży – podkreśla Tomaszewski.
Były piłkarz sportowy dodaje, że on i jego koledzy często byli wykorzystywani jako żywa reklama dla Polski. Razem z Kazimierzem Górskim każdego roku w czasie letnich wakacji wyjeżdżali do Stanów Zjednoczonych. – Zjeżdżaliśmy wtedy cały kraj i głównym naszym zadaniem nie było wygrywanie spotkań - bo wszystkie wygrywaliśmy po 5-0, 7-0 – ale spotkania po meczach. Odbywały się w pomieszczeniach hotelowych, ale my nazywaliśmy je barakami, bo u nas nie było wtedy tak wielkich hal, w których zmieściłoby się półtora tysiąca osób, a tyle właśnie przychodziło na te spotkania. Wówczas stawaliśmy się ambasadorami Polski, szczególnie po meczu z Anglią na Wembley, kiedy - przepraszam za megalomanię - staliśmy się wręcz wizytówką naszego kraju – opowiada.
Tomaszewski jest zdania, że ówczesne władze nie wykorzystały ich potencjału w promowaniu Polski za granicą. Ten sam potencjał ma dzisiaj Robert Lewandowski, który jest obecnie jednym z najbardziej rozpoznawanych Polaków na świcie. – Taka popularność mu się po prostu należy. Moim zdaniem Robert jest najlepszym piłkarzem świata, najlepszym napastnikiem na świecie. I na dodatek jest to Polak, powinien wykorzystywać swoją pozycję, by reklamować nasz kraj – podkreśla.
Sława jest kapryśna i nie dostaje się jej raz na zawsze. W przypadku Lewandowskiego raczej niemożliwe, by zaszkodziła mu zmiana fryzury. Sympatię może stracić, kiedy przestanie sprawdzać się na boisku. – Pamiętam czasy, gdy Małysz był niesamowitym idolem narodowym. Potem miał gorszy sezon i wszyscy nagle zaczęli narzekać na Małysza, jakby sami skakali lepiej. Bycie gwiazdą takiego formatu nie jest łatwe, bo po jakimś czasie oczekiwania względem takiej osoby stają się ogromne. Na razie trwa dobra passa Roberta Lewandowskiego i dlatego jest odbierany jako idol narodowy – mówi specjalista ds. wizerunku Tomasz Łysakowski.
Dodaje też, że w zamierzchłych czasach Rzymianie śledzili każdy ruch swoich ulubionych woźniców rydwanów, potem panny szeptały o romansach wygrywających w turniejach rycerzy. Mechanizm od zawsze jest ten sam. Dziś interesuje nas fryzura Lewandowskiego, a kiedyś przyjdzie czas na kogoś innego.