#Wszechmocne#wszechmocne. Dzięki Natalii Kapłon dziesiątki kobiet wyszły z domu. "Przejmuję się tylko słowami najbliższych"

#wszechmocne. Dzięki Natalii Kapłon dziesiątki kobiet wyszły z domu. "Przejmuję się tylko słowami najbliższych"

Natalia Kapłon z Szamotuł z powodzeniem łączy obowiązki mamy niespełna rocznego dziecka z pracą na etacie i rolą społeczniczki aktywizującej kobiety w każdym wieku. - Rozmowa z mamą natchnęła mnie, by do współpracy zaprosić modelki po 50. To był strzał w dziesiątkę – mówi w rozmowie z WP Kobieta.

Natalia Kapłon założyła stowarzyszenie, by aktywizować kobiety
Natalia Kapłon założyła stowarzyszenie, by aktywizować kobiety
Źródło zdjęć: © Materiały WP | Jerzy Walkowiak
Katarzyna Pawlicka

27.02.2021 14:47

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Wszystko zaczęło się w 2012 roku. Natalia – wówczas studentka politologii pracująca na stacji benzynowej – skrzyknęła rodzinę i najbliższych znajomych i zorganizowała pokaz mody. W roli modelek wystąpiły jej koleżanki, przestrzeń udostępniło lokalne bistro, a w wydarzeniu wzięło udział kilkadziesiąt osób. Dziś w Szamotułach – 19-tysięcznym mieście w woj. wielkopolskim – nie ma chyba osoby, która nie kojarzyłaby przebojowej działaczki oraz założonego przez nią stowarzyszenia.

Zawiązywanie lokalnych więzi

- Już podczas pierwszego pokazu zrozumiałam, że chcę wchodzić w interakcję z publicznością, by zawiązywać lokalne więzi. Szybko dotarło do mnie, że ubrania zyskują dzięki osobom, które prezentują je na wybiegu – wspomina w rozmowie z WP Kobieta.

Ubrania, a konkretnie koszulki i sukienki, o których mowa, to właśnie dzieła Natalii –często szyte na miarę i zawsze ręcznie malowane. Dziś można kupić je wyłącznie na zamówienie, co jakiś czas powstają też mini-kolekcje prezentowane przez nieprofesjonalne modelki – już nie tylko koleżanki czy znajome – podczas cyklicznych wydarzeń.

- Malowałam od zawsze. Byłam dzieckiem ciągle gadającym, otwartym. Mama mówiła na mnie "Hanka Bielicka". Ale jak dostawałam do ręki kredki, natychmiast milkłam. W liceum zaczęłam przygotowywać teczkę na ASP, ale przestraszyłam się zaszufladkowania – interesowało mnie wiele różnych rzeczy. Dziś - podobnie jak w dzieciństwie - gdy biorę farby, znikam, niczego nie potrzebuję, wyciszam się –opowiada 32-latka.

Przyznaje też, że rozwijanie pasji i łączenie jej z pracą zawodową wymagało poświęceń. - Czasem było tak, że, by wszystko pogodzić, malowałam do 4.00 nad ranem. Ale nie odczuwałam wtedy zmęczenia. Generalnie nie lubię narzekania. Sztuką nie jest mówienie o problemach, a to, żeby się ich pozbyć. Zawsze szukam pozytywów – życie jest przecież takie krótkie – przekonuje Natalia.

Pierwszy ruch miejski w regionie

W 2014 roku, z jej inicjatywy, powstało stowarzyszenie Lepsze Szamotuły, będące prawdopodobnie pierwszym ruchem miejskim w regionie. - Podjęłam ten krok, żeby mieć siłę prawną i rozpoznawalność. Pierwsze spotkania nie cieszyły się wielkim zainteresowaniem, ale ja nigdy się nie zniechęcam. Przy okazji kolejnych wydarzeń, dziewczyny same zaczęły się zgłaszać. Kilka z nich zostało, nazywam je moim teamem. Podobnie jak ja nie mogą się doczekać kolejnych wyzwań - śmieje się aktywistka.

Zakres działań stowarzyszenia jest dość szeroki: oprócz jednorazowych inicjatyw takich jak koncerty czy wystawy, organizuje trzy duże, cykliczne wydarzenia. Mowa o spotkaniach pod hasłem "Dzień Kobiet", "Dzień Mamy" oraz "Barwy Kobiecości". Każde z nich przyciąga dziesiątki kobiet.

- Zainspirowana rozmową z mamą, postanowiłam zaprosić do pokazu panie noszące większe rozmiary i te po 50. To był strzał w dziesiątkę! Zaplanowałyśmy dla nich metamorfozy i okazało się, że dosłownie zarażały radością pozostałe uczestniczki – wspomina Natalia.

Każde z wydarzeń rządzi się swoimi prawami: podczas "Dnia Kobiet" poruszane są tematy nieco lżejsze: dotyczące makijażu, fryzur, diety, świadomej pielęgnacji czy metod relaksacji. "Dzień Mamy" to impreza z motywem przewodnim (np. Stare Hollywood, lata 90., kobiece ikony), na którą zapraszane są także dzieci.

Z kolei "Barwom kobiecości" towarzyszą metamorfozy uczestniczek, ale też wykłady i pogadanki. - To nadal spotkanie pełne radości, ale z przesłaniem. Podczas jednej z edycji zaprosiłyśmy np. przedstawicieli Drużyny Szpiku. Zależy nam, by docierać do różnych osób – wyjaśnia aktywistka. Udział w tych wydarzeniach jest zawsze darmowy.

Uczestniczki wydarzenia "Barwy kobiecości"
Uczestniczki wydarzenia "Barwy kobiecości"© Materiały WP | Jerzy Walkowiak

- Wszystko robimy charytatywnie. Pod koniec roku rozpisuję projekty do Urzędu Miasta i do starostwa. Jeżeli uda się pozyskać środki, wykorzystujemy je na catering. Dziewczyny prowadzące warsztaty czy pomagające przy metamorfozach pracują pro bono. Stając przed publicznością, realizują się, przełamują lęki, pokazują swój talent. Naszym głównym celem jest, by kobiety wyszły z domu, spędziły dobrze czas. A jeśli przy okazji uda się je do czegoś zainspirować, zachęcić do działania – tym lepiej – przekonuje Natalia.

Przełamywanie lęków

Sama też musiała wykonać pracę nad sobą. Zaryzykowała i rzuciła się na głęboką wodę. - W liceum byłam osobą, która miała wiedzę, ale nie umiała przekazać jej szerszemu gronu. Gdy miałam coś powiedzieć, zaczynałam się jąkać, bać. Dzięki pracy zawodowej i moim działaniom miejskim otworzyłam się, przełamałam i doszłam do wniosku, że człowiek sam stawia sobie ograniczenia - opowiada w rozmowie z redakcją WP Kobieta.

- W życiu bym nie powiedziała, że będę prowadzić imprezy i co więcej, że ludzie będą mnie słuchać. Nie tworzę przemówień, mam w głowie szablon, a na kartce nazwiska, ale mówię prosto z serca, szczerze, prostym językiem, bo tak najlepiej nawiązać kontakt z publicznością. Pokonałam słabość i kobietom, z którymi współpracuję, chce przekazać, że to jest możliwe - dodaje.

Wsparcie dla kobiet biorących udział w wydarzeniach organizowanych przez Lepsze Szamotuły przybiera kształty w konkretnych historiach. - Jakiś czas temu dziewczyna z mojego teamu powiedziała, że jej sąsiadka ładnie maluje, ale bardzo się tego wstydzi. Od razu zaproponowałam jej, żeby wystawiła kilka prac. Uwierzyła w siebie, założyła fanpage, rysuje portrety, wyszła z cienia, pojawiły się pierwsze artykuły w prasie lokalnej – wspomina Natalia.

Przytacza też historię pani po 60., która wzięła udział w jednym z pokazów i przespacerowała się po czerwonym dywanie. Kilka dni później relacjonowała przejęta, że gdy mąż zobaczył jej zdjęcie w gazecie, od razu wyciął je na pamiątkę i zaczął sypać komplementami. "Jesteś piękna! Możesz co roku chodzić po wybiegu" – powtarzał. - Czerwony dywan jest niby tylko kawałkiem materiału, ale przekonałam się, że ma niezwykłą moc - komentuje szamotulanka.

Jej też zdarza się wzruszać, jak np. podczas wystawy zdjęć Jerzego Walkowiaka - fotografa-pasjonaty, który od początku dokumentuje działalność stowarzyszenia i robi to pro bono.

- Nie dostaliśmy tyle środków, ile potrzebowaliśmy, ale ludzi życzliwych nie brakuje. Na przykład Dom Kultury wydrukował zaproszenie, pomogli też właściciele kawiarni, w której wystawa się odbyła. Uważam, że dla chcącego nic trudnego - jak się odpowiednio zagada, przedstawi pomysł, naprawdę można wiele osiągnąć. Dlatego nigdy nie odpuszczam, nawet jeżeli na początku nie ma żadnych funduszy – mówi Natalia w taki sposób, że przestaję mieć jakiekolwiek wątpliwości.

Natalia Kapłon i Ditta Hoffmann podczas wydarzenia "Barwy Kobiecości"
Natalia Kapłon i Ditta Hoffmann podczas wydarzenia "Barwy Kobiecości"© Materiały WP | Jerzy Walkowiak

Dodaje też, że na wernisażu pojawił się taki tłum, że nie dało się wszystkich pomieścić w środku. - Przyszli wyłącznie dla Jerzego. Jak sobie to uświadomiłam, zaczął drżeć mi głos. Nie rozpłakałam się tylko dlatego, że trzymałam mikrofon – wspomina.

Walentynki były tylko pretekstem

Aktywistka ma świadomość, że jej działania mogą wydawać się błahe, a poruszane podczas spotkań tematy nie dość poważne. Nie przejmuje się jednak ewentualnymi negatywnymi ocenami. – Jesteśmy marzycielkami. Małą łyżeczką dajemy szczyptę szczęścia i na twarzach kobiet pojawiają się uśmiechy. Mnie to wystarcza – przekonuje.

Ostatnim wydarzeniem, jakie udało się jej zorganizować przed pandemią, był koncert walentynkowy w lutym 2020 roku. Święto zakochanych było jednak pretekstem, by uczcić pięciolecie istnienia stowarzyszenia i podziękować wszystkim osobom zaangażowanym w jego działalność – także w charakterze uczestników lub publiczności.

- Gdyby kobietom nie chciało się wyjść z domu, by spędzić z nami czas, nasze działania nie miałyby sensu. Naprawdę jesteśmy zakochane w ludziach, którzy tworzą to miasto - mówi aktywistka. W trakcie przygotowywania i prowadzenia koncertu Natalia była w szóstym miesiącu ciąży. Brzuszka nie było jeszcze widać, a ona postanowiła podzielić się tą wiadomością wyłącznie z najbliższymi.

- Przez całą ciążę byłam aktywna. Tydzień przed porodem jechałam do firmy sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Teraz jestem na urlopie macierzyńskim, ale robię dokładnie to, co robiłam przed urodzeniem dziecka – relacjonuje.

Natalia nie zdecydowała się bowiem na rezygnację z etatu. Gdy pytam, czy nie wolałaby przekłuć pasji w pracę zawodową, stanowczo zaprzecza. - Oczywiście, poświęcam prywatny czas, ale boję się, że gdybym zaczęła zarabiać na życie wyłącznie malowaniem czy prowadzeniem imprez, zmieniłoby się moje podejście do tych aktywności. Pewnie straciłabym zapał. A ja tak bardzo je lubię, bo nie jestem zmuszona, by się nimi zajmować. Są moją odskocznią od tabelek, realizacji ściśle wytyczonych planów, zarządzania ludźmi i wyścigu szczurów - odpowiada.

32-latkę wspiera partner, który bywa głosem rozsądku. - Gdy zaczynam nakręcać się za bardzo, mówi: "Pamiętaj, lepiej robić jedną rzecz, a porządnie". Jest bardzo racjonalny. Niby nie interesuje się nadmiernie, ale obserwuje i udziela konstruktywnych rad czy wskazówek – opowiada aktywistka.

Jej życiowa filozofia jest prosta. Jak przyznaje, stara się wyłapywać wyłącznie pozytywne rzeczy, ale jeśli krytyka jest konstruktywna, zawsze pokornie ją przyjmuje. - Przejmuję się tylko słowami najbliższych. Oni oczywiście nieraz mówili: "Po co ty to robisz?", a ja zawsze odpowiadałam, że po prostu lubię. Wtedy temat się kończył (śmiech).

Źródło artykułu:WP Kobieta
kobietymetamorfozywarsztaty
Komentarze (54)