Wege Siostry sery z nerkowców robiły w kuchni u mamy. Teraz sprzedają je w marketach
Zuzia i Magda Rzymanek cztery lata temu postanowiły rozkręcić biznes. Siostry w kuchni u mamy toczyły sery z orzechów nerkowca. Przyprawiały, smakowały, testowały. Wtedy tygodniowo robiły roślinne sery z paru kilogramów orzechów, teraz w tygodniu przerabiają pół tony nerkowców, a ich produkcja rozrosła się tak, że będą inwestowały w fabrykę.
23.02.2021 | aktual.: 25.09.2024 13:42
Aleksandra Sokołowska, WP Kobieta: Jak zaczęła się wasza przygoda z biznesem i walka o niezależność finansową?
Zuzia: Wege Siostry, czyli manufaktura, w której wytwarzamy sery wegańskie z orzechów nerkowca powstała cztery lata temu. Początki wyglądały dość niewinnie. Ja pracowałam na etacie, w biurze, w produkcji filmowej. Siedem lat. Potrzebowałam zmiany, czułam, że się zasiedziałam. Zaczęłam zastanawiać się, co lubię w życiu robić. I zdecydowanie padło na podróże i gotowanie. Jestem wegetarianką od 15 lat, zawsze dużo eksperymentowałam w kuchni. Dlatego zrezygnowałam z pracy i wyjechałam. Przez prawie dwa lata podróżowałam po świecie. Byłam m.in. w Australii, gdzie chciałam pracować w restauracjach, ale nie miałam doświadczenia. Na szczęście trafiłam na osoby, które mi zaufały i pasja zaczęła być moją pracą. Nawet kiedy po prawie dwóch latach wróciłam do Polski, to zatrudniłam się w knajpie wegańskiej. Robiłam to, co uwielbiałam, czyli gotowałam. Na tym etapie wiedziałam też, że chcę pracować na swoim i o tym z siostrą często rozmawiałyśmy. Kiedy w pracy padł pomysł, żeby do menu wprowadzić deskę serów wegańskich, stwierdziłam: ja chcę spróbować. I tak się zaczęło. Miałam wtedy 32 lata, moja siostra jest 3 lata starsza.
Magda: Ja natomiast nie przepracowałam ani dnia na etacie. Z zawodu jestem fotografką, od zawsze pracowałam jako freelancer. Nawet jak zaczynałyśmy tworzyć Wege Siostry to pracowałam w zawodzie, więc łączyłam dwie prace. Firmę trzeba było rozkręcić, potrzebowałyśmy pieniędzy, więc nie mogłam zrezygnować z pracy, która jest źródłem utrzymania. Przez jakiś czas łączyłam dwa zajęcia, podobnie jak Zuzia, która pracowała w restauracji.
Dlaczego akurat sery z nerkowców?
Zuzia: Sery można robić z różnych orzechów. Nerkowce są dość tłuste i kremowe, mają dużo białka, to świetny materiał na ser. Na polskim rynku nie było manufaktur, które się tym zajmują. Pierwsze próby zrobiłam w restauracji, w której pracowałam i efekt był niesamowity. Smakowały bardzo dobrze, zupełnie jak ser, nawet się tego nie spodziewałam. Zadzwoniłam do siostry…
Magda: Jak Zuzia mi powiedziała, o tym, że zrobiła ten ser z orzechów i że smakuje bardzo dobrze, to od razu w mojej głowie pojawiła się myśl: zróbmy z tego biznes. Zaczęłam szukać informacji na ten temat w internecie. Na świecie było kilka firm, które się tym zajmują: w Stanach Zjednoczonych, w Niemczech. Od razu pojawił się pomysł: wchodzimy w to. Dodam, że nawet nie próbowałam tych serków… Fakt, że miałam z mężem zaoszczędzone pieniądze na rozwój jakiegoś biznesu. Ten pomysł mi się spodobał. Od razu zrobiłam listę sprzętów i produktów, wiedziałyśmy, czego potrzebujemy na start, co kupić. Próby odbywały się u mamy w kuchni. Miksowałyśmy nerkowce, dodawałyśmy różne przyprawy do nich.
Zuzia: Deska tych serów naszej produkcji została wprowadzona do menu restauracji, w której pracowałam. Gościom bardzo one smakowały. Do gustu przypadły też właścicielom sklepu, którzy sami podpytywali, kiedy możemy wyprodukować ich więcej. Chcieli je sprzedawać u siebie. Sery trafiły też do kooperatyw.
Jak się robi taki ser?
Zuzia: Ja zaczynałam metodą prób i błędów. Tak doszłam do perfekcji, czyli do wersji, która mi bardzo smakowała. Kierowałyśmy się swoim gustem, swoimi smakami. Takie sery można zrobić w warunkach domowych, czego my jesteśmy najlepszym przykładem. Wege Siostry mają swoją recepturę, która była udoskonalana. Sam proces produkcji może okazać się wyzwaniem. Potrzebny jest też sprzęt, do produkcji muszą być odpowiednie warunki, parametry. Do naszych produktów dodajemy żywe kultury bakterii, sery następnie fermentują i dojrzewają. Serom nadajemy smak przez różne dodatki: czarnuszkę, suszone pomidory, czosnek niedźwiedzi, paprykę, suszone grzyby, sól wędzoną i nori. Od początku sery były wytwarzane ręcznie.
Jak wyglądały początki tego biznesu?
Zuzia: Chociaż zainteresowanie było duże już na samym początku, to pozyskanie kolejnych sklepów, w których mogłybyśmy sprzedawać sery, było trudne. Przez pierwsze pół roku szukałyśmy takich sklepów. W wielu mówiono nam: "wegańskie sery z nerkowców? Kto to kupi? Jedzenie wegańskie jest niesmaczne". I tu ten stereotyp udało nam się przełamać.
Magda: Woziłyśmy sery ze sobą, tak żeby każdy właściciel sklepu oraz klienci mogli spróbować i już wtedy decyzja była na tak. Odzew klientów nas motywował. Jak ktoś próbował, to był zaskoczony. Jednak na samym początku wiązało się to z dość sporymi kosztami. Produkowałyśmy sery i rozwoziłyśmy do sklepów na testowanie – tak zdobywałyśmy klientów. Tylko że nerkowce są bardzo drogie. Aż głowa nas bolała, jak liczyłyśmy, ile tych pieniędzy wydajemy na produkty testowe i do degustacji.
Czy rozkręcenie biznesu wiązało się z dużymi kosztami?
Magda: Tak, w naszym biznesie szczególnie drogie były surowce. Ja z mężem miałam odłożone pieniądze na swój biznes. To było niecałe 100 tys. zł. Wiedziałam, że chcę robić coś swojego, ale co... to okazało się dopiero, jak Zuzia wpadła na pomysł z serami. Przez pierwszy rok te pieniądze były inwestowane. Po pierwszym roku działalności, firma była już rentowna. Czy można ruszyć z biznesem od zera bez pieniędzy? Uważam, że w naszym przypadku ciężko, bo orzechy nerkowca są bardzo drogie.
Czy słyszałyście takie opinie: wróć na etat, przecież się to nie uda?
Magda: Tak. Bardzo często. Słyszałyśmy: "kto to w Polsce będzie kupował, przecież to drogie, 20 zł za serek?" Niektóre osoby z naszego otoczenia nie widziały potencjału w wegańskich produktach. Jeszcze sery? Z orzechów? Spotkałyśmy się też z opiniami, że na etacie to są pewne pieniądze. A tu: trzeba będzie inwestować, nie wiadomo, kiedy to się zwróci i czy w ogóle.
A rodzina? Bliscy Was wspierali? W końcu była to odważna decyzja życiowa.
Magda: Rodzina wspiera nas od początku. Nasza mama kibicowała nam już w kuchni, kiedy robiłyśmy pierwsze testy naszych smaków. Nasza firma w ogóle jest rodzinna. Oprócz nas, w Wege Siostrach pracuje mój mąż, który odpowiada za logistykę. Pierwsze opakowania do naszych produktów projektował nam brat, który jest architektem. Dopiero po roku stać nas było na etykiety i profesjonalną szatę graficzną, która została stworzona w studiu.
Kiedy wszystko ruszyło z kopyta?
Magda: Po roku. Wtedy też zrezygnowałyśmy z naszych prac. Ja sukcesywnie rezygnowałam z coraz większej ilości zleceń, Zuzia z pracy w restauracji. Ale wszystkie pieniądze, które zarabiałyśmy, inwestowałyśmy dalej. Pensję wypłacałyśmy sobie naprawdę symboliczną. Tak było przez dłuższy czas. Teraz jesteśmy w stanie się spokojnie z tego utrzymać, można powiedzieć, że mamy dochodowy biznes. Na samym początku trzeba było większych nakładów pracy. Musiałyśmy rozreklamować nasze produkty, zdobyć klientów. Więc jeździłyśmy na różnego rodzaju targi i eventy – ze zdrową żywnością, wegańskie. W każdy weekend byłyśmy na takich targach. Jeździłyśmy po całej Polsce. To było wykańczające. W tygodniu trwała produkcja serów i załatwiałyśmy bieżące sprawy, pracowałyśmy, a w weekend ruszałyśmy z promocją. Bardzo duża zmiana nastąpiła rok temu. Odezwała się do nas duża sieć marketów. Chcieli nasze produkty sprzedawać u siebie.
Zuzia: To było dla nas duże zaskoczenie i wyróżnienie. Później podjęłyśmy współpracę z kolejną siecią. Teraz rozwija się to w bardzo dobrym kierunku. Czwarty raz będziemy zmieniać siedzibę, bo i ta okazuje się teraz dla nas za mała. Celujemy w fabrykę, czyli około tysiąc mkw.
Magda: Trzeba wspomnieć, że przez te lata nasza oferta się rozrosła. Od jednego produktu do kilku, a do tego różne wersje smakowe. Produkujemy sery toczone, do smarowania, wegański parmezan, wegańskie masło.
Jak dziś wygląda Wasz dzień pracy?
Magda: Na początku wszystko robiłyśmy same, gdy Wege Siostry urosły, trudno nam było przestawić się na zarządzanie firmą. Pomogła nam Fundacja MOST, która doradziła, jak zorganizować procesy w rozwijającym się przedsiębiorstwie. Teraz mamy kierownika produkcji, handlowca, zatrudniamy łącznie 15 osób, mamy biuro w Konstancie-Jeziornej. Jest ogród, przyjazna atmosfera, a od klimatu korporacji jesteśmy daleko. Ponieważ firma się rozwija dużo więcej mamy teraz tzw. roboty papierkowej i tabelek w Excelu.
Zuzia: Ja jestem odpowiedzialna za produkcję, Magda za sprzedaż, a Tomek, czyli mąż Magdy za logistykę. Podział obowiązków też nam sporo dał w zarządzaniu. W firmie zależy nam na tym, żeby utrzymywać atmosferę rodzinną. Z pracownikami codziennie mamy kontakt i dobre relacje. To jest dla nas ważne.
Czy w Polsce jest popyt na sery wegańskie? Ich produkcja jest dochodowa?
Zuzia: W naszym przypadku z miesiąca na miesiąc się to zmieniało. I w zasadzie ten popyt rósł. Od kiedy współpracujemy z sieciami, z marketami, to wygląda to tak, że czasem wykorzystujemy nawet tonę nerkowców tygodniowo. Dla porównania na początku robiłyśmy kilkadziesiąt serków tygodniowo. Popyt na wegańskie roślinne produkty jest. To nie moda, a stały trend. Widzimy to po naszej sprzedaży.
Zobacz także: Otyłość leczy się wiele lat. "Lekarze mówią: jest pani gruba. My nie chcemy tego słyszeć"
Magda: Świadomość ludzi jest większa, wiąże się to z ochroną środowiska i klimatem. Ludzie zmieniają dietę, chcą ograniczyć spożycie mięsa, po prostu szukają alternatywy. Nasz biznesplan zakładał, żeby wejść do marketów. Na kolejne lata też mamy ambitne plany. Chcemy zainwestować w fabrykę. Dostałyśmy grant z Unii Europejskiej, więc pracujemy obecnie nad nową recepturą serów z lokalnych produktów. Chcemy znaleźć tańszy surowiec, lokalny, z którego stworzymy produkty. Tym razem celujemy w rośliny strączkowe lub nasiona.
Ceny serów, które produkują Wege Siostry wahają się od 20 do 27 zł za opakowanie 150 g. Paczka 90 g vermezanu bezglutenowego to koszt ok. 13 zł. Dostępne są również pasty z nerkowców o różnych smakach (21 zł) oraz roślinne osełki (12 zł).