"Wuja, zobacz, jak mi serce bije". Młody nauczyciel zaskoczony podejściem starszych kolegów po fachu
Edukacja zdalna przerasta nie tylko niektórych uczniów, ale również i nauczycieli. Patryk Szablewski nie kryje zaskoczenia, widząc, jak czwartoklasista dostaje karę zamiast wsparcia pedagoga. On sam robi zupełnie inaczej. - Na lekcjach staram się minimalizować stres, gdzie tylko się da - mówi 29-latek.
11.05.2020 | aktual.: 11.05.2020 14:17
Patryk Szablewski, młody nauczyciel informatycznych przedmiotów zawodowych z Bolechowa, opisał w sieci sytuację, która miała miejsce w trakcie nauczania zdalnego czwartoklasistów. Uczniowie na lekcji "na żywo" musieli czytać strony w podręczniku, po czym pani wypytywała wyrywkowo, co zrozumieli. Mieli ściśle określony czas na udzielenie odpowiedzi. Za każdą odpowiedź otrzymywali ocenę. Brak odpowiedzi wiązał się z otrzymaniem 0 pkt.
"Widziałem w jakim stresie chłopiec uczestniczy w lekcji. Po jej zakończeniu podszedł do mnie mówiąc: Wuja, zobacz, jak mi serce bije. Byłem tak zdenerwowany tym, że pani może mnie spytać, że nic nie zapamiętałem i nie odpowiedziałem" - wspomina 29-letni nauczyciel.
Klaudia Stabach, WP Kobieta: Co najbardziej zaskoczyło pana w tej sytuacji?
Patryk Szablewski, nauczyciel: To, że niektórzy nauczyciele nie zorientowali się, że lekcje online to są zupełnie inne realia niż lekcje w klasie. W tej samej szkole informuje się rodziców, że dzieci nie mogą uczestniczyć w lekcji bez kamerki lub mikrofonu. Nawet zakładając, że rodziców stać na zakup sprzętu i że wszyscy chcą dzielić się swoją prywatnością, to kupienie dziś wymaganego mikrofonu czy kamery jest trudne do osiągnięcia, bo wciąż brakuje ich w sklepach. Nie rozumiem skąd pomysł, że za brak można karać dzieci ocenami i nieobecnościami.
Uczniowie ze szkoły, w której pan uczy, mieli podobne problemy?
Zdarzały się takie sytuacje, ale zawsze staraliśmy się pomagać, a nie karać. Wypożyczyliśmy z naszej szkoły ponad 15 komputerów, słuchawki, mikrofony, kamerki. Do jednej z naszych nauczycielek napisała uczennica, że nie ma jak odrabiać zadań, bo nie ma komputera w domu, a na zakup jej nie stać. Zaproponowaliśmy wypożyczenie ze szkoły. Uczennica długo nie przyjeżdżała, bo jak się później okazało - wstydziła się przyznać, że nie ma nawet czym przyjechać. Nasza szkoła zlokalizowana jest poza miastem, a jej rodzina nie miała samochodu. Autobusy w krytycznym czasie pandemii nie kursowały.
Udało się jej pomóc?
Szybko zorganizowaliśmy transport i komputer powędrował do jej domu.
Zobacz także: SIŁACZKI – program Klaudii Stabach. Sezon 2 odc. 1. Historie inspirujących kobiet
A co z tymi, którzy mają sprzęt, ale lekcje online, a przede wszystkim odpytywanie, są dla nich bardzo stresujące?
Jedna z matek napisała do mnie wiadomość, że bardzo przeprasza, ale jej syn jest zagubiony w tej zdalnej edukacji i chyba nie da rady zaliczyć przedmiotu. Moja odpowiedź była oczywista - "Przecież tu nie chodzi o zaliczenie. Najważniejsze jest to, żebyśmy byli w kontakcie i wspierali się w trudnych chwilach". Wypracowaliśmy z nauczycielami inną formę lekcji dla tego ucznia i nikomu nawet nie przyszło do głowy, żeby wystawiać jedynki lub nieobecności. Uczeń w swoim tempie nadrobił zaległości.
To co pan mówi brzmi jak opis idealnej szkoły. Jak to możliwe, że tak dobrze radzicie sobie w tych trudnych czasach?
Dyrekcja dostrzegła dużo wcześniej potrzebę zmian i stosowania nowych technologii, dlatego jest nam trochę łatwiej. Od trzech lat pracujemy na platformie Office 365 i aplikacji Teams. Ponadto naszym organem prowadzącym jest powiat poznański, który bardzo dużo inwestuje w edukację. Mamy w szkole wirtualną rzeczywistość, własne serwery, drukarki 3D, kamerki sportowe, profesjonalny sprzęt do filmowania. Ale wiem, że to nie jest standard i są szkoły, które na toner do drukarki muszą odkładać długimi miesiącami.
A czy czasem to jest kwestia nie tylko braku pieniędzy, ale też i braku kreatywności?
Po części tak. W niektórych szkołach brakuje pomysłów. Bardzo dużo środków unijnych, a nawet państwowych, wydawanych jest na nieprzemyślany sprzęt, który zalega latami w magazynach. Kolejne tablice interaktywne, kolejne nudne plansze, brzydkie komputery. Czasem brakuje w szkołach ludzi z nowoczesną wizją szkoły.
Zobacz także
Nowoczesną, ale też i opartą na wyrozumiałości.
Dlatego w naszej szkole przyjęliśmy zdroworozsądkowe podejście do zdalnej edukacji. Nie zmuszamy do kamerek, mikrofonów, obecności "tu i teraz". Wiemy, że są różne sytuacje rodzinne w domach zarówno uczniów jak i nauczycieli. W związku z tym prowadzimy zajęcia w taki sposób, aby każdy miał do nich dostęp w dowolnym momencie. Nagrywamy filmy, rozmawiamy na czatach, organizujemy wspólne lekcje otwarte dla wszystkich. Dbamy też o komfort psychiczny uczniów.
Ta ostatnia kwestia jest często pomijana w innych szkołach. W jaki sposób wy niesiecie im pomoc?
Nasz psycholog oraz pedagog są dostępni na platformie Teams, Zawsze można się z nimi skontaktować, ale prawdę mówiąc, na pierwszej linii wsparcia są nauczyciele prowadzący zajęcia. To oni proponują różne formy zajęć, dostosowując je do ich sytuacji.
I każdy potrafi to zrobić?
Mamy w szkole nauczycieli tuż przed emeryturą i oni nie potrafią tak sprawnie działać online, ale chcą się nauczyć i to się liczy. Ja jestem informatykiem, więc jest mi dużo łatwiej, ale spora część nauczycieli w Polsce po prostu się zagubiła. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy mieli ich za to karać.
Jest pan nauczycielem przed trzydziestką. Czy da się zbudować autorytet wśród uczniów będąc niewiele starszym od nich?
Jestem dość blisko ich świata. Wiem co to snapy, turtle, skiny, fpsy. Nadaję na podobnych falach. Akceptuję ich, bo wiem, że jeśli nie znajdą akceptacji we mnie lub w swoim domu to będą poszukiwać jej desperacko w Internecie. A tam nigdy nie wiemy, w czyje sidła wpadną.
Myślę, że to właśnie swoją otwartością, życzliwością i powściągliwością w ocenie zyskuję w ich oczach. Jeśli uważają mnie za dobrego człowieka – bo na tej podstawie chciałbym budować swój autorytet – to znaczy, że mi się udało. Ale o to należałoby zapytać ich.
Czyli stawia pan na życzliwość i wyrozumiałość.
Tak. Na lekcjach staram się minimalizować stres gdzie tylko się da, np. poprzez niestosowanie szkolnych określeń, które mogą wywoływać stres. U mnie sprawdzian to popisówka, a zadanie domowe to wyzwanie. Ale nie zawsze jest tak słodko. Jeśli trzeba, mamy poważne rozmowy i ponosimy konsekwencje za złamanie zasad wspólnej współpracy. Oczywiście obydwie strony. Również i ja, jeśli złamię naszą zasadę, idę do "kąta".
To ciekawe i niespotykane podejście wśród nauczycieli. Proszę przytoczyć jakąś przykładową historię.
Mamy umowę, że nie wnosimy napojów do sali komputerowej. Jeśli oni wniosą - narażają się na czyszczenie wszystkich brudnych foteli, nawiasem mówiąc sami je skręcaliśmy. Również mnie ta zasada dotyczy - jak ją złamię, to stawiam wszystkim czekoladę czy herbatę z automatu. Już parę razy to się zdarzyło.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl