Wypłacali jej świadczenie 11 lat. Teraz żądają zwrotu
Choć to urzędnicy popełnili błąd, związany z wypłacaniem pani Elżbiecie świadczenia przez 12 lat, po tym, kiedy to odkryła i zgłosiła, zażądali od niej zwrotu 25 tys. zł. Dla schorowanej kobiety jest to kwota nieosiągalna. Jej historię przedstawiono w programie "Interwencja"
05.07.2024 | aktual.: 05.07.2024 13:59
55-letnia Elżbieta Małodzińska już od wieku nastoletniego zmagała się z problemami zdrowotnymi. Trafiła do szpitala, gdzie okazało się, że ma nowotwór. Lekarze musieli wyciąć duży fragment nerki. Pani Elżbieta została tylko z jej częścią.
Pani Elżbieta ukończyła jednak szkołę. Utrzymywała się z niewielkiej renty. Po 2000 roku otrzymała świadczenie, które jest wypłacane m.in. osobom z umiarkowanym stopniem niepełnosprawności. 11 lat później ponownie stanęła przed komisją lekarską. Przekazała orzeczenie urzędnikom w Sadkach, a na jego podstawie przyznano jej stałe świadczenie. W 2023 roku okazało się jednak, że pracownicy Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej błędnie odczytali orzeczenie. Przez prawie 12 lat niesłusznie wypłacali jej pieniądze.
Pani Elżbieta musi oddać 25 tys. zł
Pani Elżbieta zorientowała się, że przyjmuje świadczenie, które jej nie przysługuje, kiedy poszukiwała pracy.
- Mówię: Boże, ja teraz biorę pieniądze nieuczciwie, jak to może być. Pomyślałam, że pójdę o tym powiedzieć, rozmawiałam z panią kierownik - powiedziała w rozmowie z "Interwencją".
- Na komisji w 2011 roku stwierdzono, że mama ma stopień lekki, o czym ona nie wiedziała. Urzędnicy sprawdzając dokumenty odczytali, że to stopień umiarkowany - dodała córka pani Elżbiety, Natalia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pani Elżbieta sama zgłosiła błąd urzędników do gminy. W efekcie ma zwrócić 25 tys. zł, jakie otrzymała w ciągu 11 lat i 9 miesięcy.
- Mam to spłacić w 7 dni. Nie wiem, jak sobie poradzę - przyznała.
55-latka uważa, że urzędnicy, którzy przyznali jej świadczenie, wprowadzili ją w błąd. Nie dali jej możliwości sądowej walki o przyznanie orzeczenia w stopniu umiarkowanym.
Co na to wójt?
- Jako człowiek pani współczuję, że musi oddać te pieniądze, ale jako urzędnik mam też jakieś wyroki sądów, które muszę realizować. Nie chcę, żeby mi ktoś, na przykład Regionalna Izba Obrachunkowa zarzuciła, że nie wykonuję poleceń, nakazów sądu - powiedział wójt gminy Sadki Michał Piszczek, który wypowiedział się w "Interwencji".
Pani Elżbieta się jednak nie poddaje. Zdecydowała się złożyć wniosek do SKO o stwierdzenie nieważności decyzji o wstrzymaniu wypłaty świadczenia. Chce, aby wyszło na jaw, że pracownicy gminy zataili informację o popełnieniu błędu.
- To bardzo krzywdząca decyzja. Myślałam, że jeśli pójdę z tą sprawą do wójta i widzi on ewidentny błąd urzędnika, to podejdzie do tej sprawy inaczej. To oni zawinili. Widząc ewidentny błąd urzędnika, to się powinni wziąć za urzędników. Ja nie mówię, że się ludzie nie mylą, ale niech przyznają się do tego błędu - podsumowała.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.