Z ziemi włoskiej do Polski. Obcokrajowcy o Polsce i stolicy
„Z Polską kojarzył mi się konserwatyzm, swego rodzaju nuda”. To jedynie fragment rozmów przeprowadzonych z trzema młodymi osobami: Amerykaninem, Anglikiem i Włoszką, którzy opowiadają o swoich doświadczeniach związanych z życiem w stolicy.
07.07.2018 12:22
W polskim folklorze utarło się określenie „Warszawka”, które od wielu lat opisuje stolicę pełną stereotypowych dorobkiewiczów. Stolicę architektonicznego miszmaszu, gdzie Paryż spotyka się z Moskwą. Miasto żyjące wyścigiem szczurów, które zamyka ambicje młodych ludzi w czterech szklanych ścianach ulicy Domaniewskiej. Ich myśli uciekają do Londynu, Paryża, Nowego Jorku czy Barcelony, a ich ciała starają się je dogonić w sezonie urlopowym, najlepiej za pomocą wyszukiwarki tanich lotów. Jednak w mieście żyją się także ludzie, którzy nie mówią naszym językiem i odkrywają nasze zwyczaje. Na myśl o flakach po warszawsku przeszywa ich dreszcz, ale z miastem wiążą swoje życie na dłużej, bo chcą.
Od "nudnego" kraju do planów otwarcia biznesu w Polsce. Historia Valerii z Mediolanu
Pierwszą osobą, z którą udało się porozmawiać, jest 22-letnia Valeria, która żyje w Warszawie już od pięciu lat. – Moja cała rodzina przeprowadziła się do Polski w 2013 roku. Moja mama jest Polką, zatem miałam okazję być w kraju wielokrotnie jako małe dziecko. Przeprowadzka bardzo wpłynęła na moje postrzeganie Polski i życia w niej. Z Polską kojarzył mi się konserwatyzm, także swego rodzaju „nuda” w porównaniu do mojego ojczystego Mediolanu – komentuje. – Byłam pozytywnie zaskoczona Warszawą, nowoczesnym, żywym miastem, które opływa w kulturę i historię. Jest w niej także miejsce na multikulturalizm. Poznałam tu niezliczoną ilość ludzi z całego świata, którzy w znaczący sposób ubogacili wiele aspektów mojego życia.
Valeria opowiada także o ekonomicznych aspektach miasta. – Bardzo podoba mi się liczba projektów związanych z rynkiem nieruchomości. Warszawa to świetne miasto do inwestowania. Co więcej, życie nocne w mieście jest świetne. W Mediolanie ceny są dosłownie zaporowe. W Warszawie kluby i restauracje oferują wspaniałej jakości serwis za przystępne ceny.
Na pytanie, dlaczego Warszawa, odpowiada: – Ogólnie uwielbiam życie tutaj. Perspektywa bycia świadkiem zmian dokonujących się w tym mieście jest niesamowicie ekscytująca, a ja chcę być ich częścią. Chcę uczestniczyć w budowie tej tętniącej życiem społeczności, mieć dostęp do wszystkich kuszących okazji, jakie Warszawa ma do zaoferowania, a także uczyć się i zrozumieć uroki pięknego, a jednak niedocenianego kraju, jakim jest Polska. – podsumowuje. Valeria miała wiele okazji, aby wrócić do Włoch, jednak zdecydowała się zaryzykować w Polsce. – Gdybym tu nie przyjechała, nigdy nie zainteresowałabym się polskim rolnictwem, w którym dostrzegłam potencjał. Planuję rozkręcić biznes w tym sektorze w perspektywie następnych kilku lat. Mam nadzieję, że mi się uda.
Przyjechał dla dziewczyny, został dla miasta (i dla niej też). Życie w Warszawie według Zacha z Anglii.
– Warszawa? Moja dziewczyna, która jest Polką, studiuje tutaj, zatem decyzja była prosta. Czy było to ryzykowne? Tak. Czy żałuję wyjazdu z Anglii? Nie. – Mówi 25-letni Zach, który namówiony przez swoją wybrankę porzucił Brighton na rzecz polskiej stolicy. – Ujęła mnie ilość zieleni w mieście, które koniec końców jest stolicą. Muzea i historia nadają Warszawie głębi, pozwalają zrozumieć tragizm tego miejsca, utożsamić się z lokalną społecznością, która jest bardzo przyjaźnie nastawiona do Anglików. No a poza tym, transport publiczny jest według mnie świetnie zorganizowany – kontynuuje Zach, łamaną polszczyzną zamawiając przy barze piwo. Zapytany o największe wyzwanie związane z życiem w Warszawie odpowiada prosto: język. Wierzy jednak, że i ten uda mu się z czasem opanować.
Naszą rozmowę w barze przerywa moment karnych w meczu Anglia-Kolumbia. Po intensywnych kilku minutach cały lokal świętuje zwycięstwo Anglików – jest to ich mała enklawa w centrum Warszawy. Zostajemy jeszcze chwilę, aby przyglądać się miłym scenom: Polakom gratulujących Angielskim kibicom sukcesu ich drużyny.
Wielkie jabłko zagryzione korniszonem. Mentalna transformacja Iana
24-letni Ian zamienił Time Square na Pałac Kultury. – Dlaczego Warszawa? Dynamiczne, powiększające się miasto. Międzynarodowe, ale pamiętające o swoim rdzeniu, o swojej historii. W Warszawie dostrzegam to, czego nie dostrzegałem w Nowym Jorku: perspektywę rozwoju. Zarówno Nowy Jork, jak i Warszawa, są w ciągłym pośpiechu, to prawda, jednak to Warszawa jest na ścieżce prawdziwego rozwoju – ciągnie. – Nowy Jork zmaga się z problemami wygórowanych kosztów życia, wysoką przestępczością, ale koniec końców to właśnie bezcelowy pośpiech wpłynął najbardziej na moją decyzję zmianie otoczenia.
Zapytany o to, co najbardziej podoba mu się w mieście, odpowiada: – Ludzie myślą tutaj w kategoriach społeczeństwa, grupy. Gdzie w Warszawie mówi się „my”, w Nowym Jorku słyszy się „ja”, panuje tam niesamowity indywidualizm. Gdybym miał postawić obok siebie zmiany w obu miastach na przestrzeni lat, prawdopodobnie miałbym problem z pokazaniem palcem, co zmieniło się w Nowym Jorku w stopniu znaczącym – skwitował.
Pomimo wielu pochlebnych słów na temat miasta i kraju, moi rozmówcy zauważają także pewne wady. – Mówię już po polsku, zatem nie spotyka mnie ten problem, ale mogę zrozumieć jak bardzo tajemniczym językiem dla cudzoziemców jest polski. Mogą mieć oni duże problemy ze zrozumieniem, jak działa komunikacja w mieście. Być może coś, co dotyka mnie osobiście, to stopień biurokratyzacji policji i instytucji użytku publicznego. Nie wspominając o tym, że prawie niemożliwym jest znalezienie konkretnych informacji na temat organizacji państwowych, zatem jeżeli nie masz znajomych, którzy są w stanie pomóc ci z ogarnięciem informacji dotyczących pozwoleń, opodatkowania, procedur, itd., otwarcie firmy może być bardzo trudne. Ma się to jednak nijak do atmosfery, jaka panuje w urzędach. Za każdym razem jestem odsyłana od placówki do placówki, od okienka do okienka. Nie mówiąc już o tym, jak nieuprzejmi są sami urzędnicy – wspomina Valeria.
Z kolei Ian, będący absolutnie oswojony z biurokracją, wspomina o kierunku architektonicznym, w jakim zmierza Warszawa. – Oczywiście Warszawa nie jest wolna od wad. Mieszkam niedaleko Starego Miasta, co skutecznie wyklucza sen po dziesiątej, nawet w weekendy. Dorożki skutecznie mi go uniemożliwiają. Nie podobają mi się także powstające hurtowo nowe osiedla, które architektonicznie są po prostu bezpłciowe. Udało się odbudować Stare Miasto, rewitalizowano ulicę Próżną. Dlaczego miasto nie może iść tym tropem? – kończy.
Te i więcej historii, niekoniecznie ludzi z zagranicy, są dowodem na to, że możemy porzucić pesymizm i dokonać rewizji naszej stolicy. Wielu ludzi w Polsce traktuje Warszawę po macoszemu, wielu przyjeżdża do niej na chwilę, po czym wraca do domu i nie śpieszy się z kolejną wizytą. Należy jednak podkreślać, że wiele ludzi ma tak samo jak wspomniana w artykule trójka. Miasto ich, a w nim najpiękniejszy ich świat, w którym mają swoje kolorowe sny. Oby i najpiękniejsze dni.