Zbawić świat z biblioteki. Szyita z Oświęcimia walczy z rasizmem
49-letni polski szyita pragnie równości i sprawiedliwości. Jego kwaterą główną jest jedna z oświęcimskich bibliotek publicznych. W domu Grzegorz Jerzy Gniady nie ma internetu.
31.05.2019 | aktual.: 02.06.2019 12:41
Dorastał w Oświęcimiu. Życie w cieniu obozu Auschwitz-Birkenau wpływa na każdego. Grzegorz od najmłodszych lat zdawał sobie sprawę, do czego może doprowadzić nienawiść.
Pobudka, modlitwa, szybkie śniadanie, prysznic i jest gotowy do wyjścia. W bibliotece spędza codziennie cztery godziny. Pisze listy w obronie więźniów politycznych, jako jedyny obcokrajowiec moderuje stronę Zia Cyber Force, która przeciwstawia się dyktaturze premier Bangladeszu Sheikh Hasina. Współpracuje z Ośrodkiem Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych, ale też z międzynarodowymi organizacjami - Amnesty International i Human Rights Watch.
Równość DIY
Mimo że zbawianie świata z biblioteki brzmi kuriozalnie, Grzegorz ma na swoim koncie mnóstwo sukcesów. Nie lubi się jednak chwalić. Ostatnio pomógł kobiecie, której dzieci były dręczone w jednej z warszawskich szkół ze względu na kolor skóry i nigeryjskie nazwisko. Sprawy nie dało się załatwić ani z nauczycielami ani z dyrektorką. Grzegorz zaczął działać. Skontaktował matkę z Rzecznikiem Praw Obywatelskich, interweniował Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych. W efekcie w szkole, do której chodzą dzieci, został wdrożony program antyrasistowski. Nauczyciele, którzy uprzednio "nie widzieli" problemu, wezwali rodziców prześladowców.
Niedawno matkę polsko-nigeryjskich dzieci zaprosiła nawet jedna z telewizji śniadaniowych. Opowiadała ona o tym, jak radzić sobie z takimi sytuacjami, kiedy szkoła nie reaguje. Bo rasizm jest w Polsce nielegalny. Chociaż nie takie wrażenie można odnieść przeglądając niektóre tytuły. Zdaniem Grzegorza to właśnie media odpowiadają za wzrost liczby rasistowskich wyskoków w ostatnich latach.
- Zawsze zaczyna się od słów. Nie rozumiem, jak niektórzy sędziowie mogą oddalać zawiadomienia o mowie nienawiści, wysuwając argumenty o "niskiej szkodliwości społecznej". Od słów do czynów naprawdę nie ma aż tak długiej drogi, jak może się wydawać. W latach 30. zaczęło się tak samo. Podobnie w latach 90. na Bałkanach i w Rwandzie. Od podburzania ludzi przeciw ludziom, na które za długo przymykano oko - mówi Grzegorz.
Dlatego on nie przymyka. Żeby reagować, nie trzeba być koniecznie dużym i silnym albo znanym i bogatym. Wystarczy być po prostu wrażliwym i cierpliwym. Czasem wystarczy zwykłe upomnienie.
Pokój z wami
Jako praktykujący muzułmanin, Grzegorz każdą wiadomość zaczyna od "As-salamu alaykum", arabskiego powitania oznaczającego tyle, co "pokój z wami". Zawsze podaje swój adres i telefon, zaznacza, że jest polskim muzułmaninem. Niezależnie od tego, czy pisze wiadomość prywatną do mężczyzny świętującego 1 sierpnia, odgrażając się, że "rozwali łby imigrantom", czy do koncernu BMW.
- Tego uczy islam szyicki. Pokojowej walki o sprawiedliwość, z otwartą przyłbicą. Ja nie grożę, przeciwstawiam się nienawiści jawnie jako konkretna, wiarygodna osoba - wyjaśnia.
Nie czuje zagrożenia, chociaż dostał kilka głuchych telefonów. Raz ktoś zadzwonił domofonem w środku nocy, a kiedy Grzegorz poszedł do drzwi, usłyszał głuche uderzenie w okno położonego na parterze mieszkania.
Przyznaje, że się przestraszył, ale więcej nieprzyjemności nie miał. No, może poza bluzgami ze strony urzędnika z ambasady Bangladeszu w Warszawie. Grzegorz przywiózł mu raport Amnesty International o łamaniu praw człowieka w Bangladeszu. Do spotkania nie doszło.
Gniady wysyła proste wiadomości, bez cienia personalnych wycieczek. Wyraźny sprzeciw i garść faktów - czy to o wojnie w Syrii, czy konstytucyjnej równości. Zazwyczaj działa. Ludziom, którym napisze się wprost, że to, co piszą, jest obraźliwe i oburzające, zapala się czerwona lampka. Zaczynają rozumieć. Jeśli nie to, że robią coś złego, to przynajmniej, że nie są bezkarni.
Przeczytaj także:
Zobacz także
Grzesiek z Arabii
Zaczyna interesować się krajami arabskimi jeszcze w podstawówce. Fascynuje go nie tyle religia, ile historia. Pochłania książkę za książką. W latach 90. zaczyna czytać więcej o samym islamie. Najbardziej podoba mu się szyizm. Łączy głęboki pacyfizm z odwagą cywilną. Cechy, które nie tyle mu pasują, ile towarzyszą od zawsze, podobnie jak naiwne poczucie, że "tak trzeba". Trzeba pomóc, zareagować, zainteresować się.
Wprowadza niektóre zasady religii w życie, na tamtym etapie raczej jako system filozoficzny niż wyznanie. Na islam przechodzi w pełni w 2013 roku. Jego partnerka Ewa nie ma z tym problemu, chociaż sama jest praktykującą katoliczką. Grzegorz mówi o niej w samych superlatywach. Takiej kobiety nie poznaje się dwa razy.
Znają się jeszcze z liceum, ale po latach połączy ich dopiero opieka nad nieżyjącą już oświęcimską poetką Zofią Wiksel. Bo Grzegorz jest również poetą, wydał nawet swój tomik - "Wilczy Bilet". Jest członkiem Koła Młodych krakowskiego oddziału Związku Literatów Polskich. Pisze poezję zaangażowaną, ale także miłosną. Rzecz jasna dla Ewy. To była miłość z rodzaju kobieta po przejściach, mężczyzna z przeszłością.
Po śmierci matki Grzegorz zaczął pić. Był lekko przed trzydziestką. Dwa lata wcześniej zmarł jego ojciec. Wczesna dorosłość to nie jest czas na chowanie rodziców. Czuł się samotny, nie potrafił się otrząsnąć. Nie był ćmą barową, a tym bardziej imprezowiczem, nie do końca świadomie zapijał depresję. Pomogła najpierw poezja, a potem - islam i praca. Raczej ta dla idei, niż zarobkowa.
Ostatnio Gniady pomaga w Białymstoku. Oczywiście z oświęcimskiej biblioteki. Zgłosił się do niego przedsiębiorca, który wraz z rodziną jest atakowany przez lokalną dziennikarkę. Kobieta "zasłynęła" w zeszłym roku serią homofobicznych wpisów dotyczących Roberta Biedronia, a także długoletniego prezydenta Białegostoku Tadeusza Truskolaskiego. Jej bliski współpracownik, fotograf lokalnego portalu i właściciel siłowni, wsławił się zaś kpinami z ofiar Holocaustu. W zeszłym tygodniu kobieta pojawiająca się w pro-PiS-owskich mediach jako "ekspertka", została skazana prawomocnym wyrokiem sądu za zniesławienie prezydenta Białegostoku.
Jakie są plany Grzegorza na przyszłość? On sam jeszcze tego nie wie. Chciałby być jak najdłużej zdrowy. Wtedy będzie mógł dalej przychodzić do biblioteki i próbować uczynić Polskę, a może i świat, odrobinę bardziej przyjaznymi. "Jeśli Allah da" - podsumowuje.
Przeczytaj także:
Zobacz także
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl