Zmniejszyły biust. Tak zmieniło się ich życie
Anna i Natalia przeszły niedawno zabiegi pomniejszania piersi. Operację Anny w pełni zrefundował NFZ, Natalia wykonała ją za darmo w Reykjaviku. W rozmowie z Wirtualną Polską mówią o powodach swoich decyzji oraz o tym, jak zabieg zmienił ich życie i postrzeganie samych siebie.
27.05.2023 | aktual.: 12.07.2024 22:43
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Moje piersi zawsze były większe niż innych kobiet w moim otoczeniu. Pamiętam, gdy w szóstej klasie musiałam nosić biustonosze w rozmiarze C, w gimnazjum rozmiar doszedł do F, a w liceum kupowałam biustonosze w rozmiarze J. Po ciążach, mimo zrzucenia nadprogramowych kilogramów, moje piersi zostały w rozmiarze M. Dlatego zdecydowałam się na operację - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Natalia Pitala.
Anna Bąk także mierzyła się z problemami i kompleksami wynikającymi z dużego biustu. - Był duży nawet wtedy, gdy w czasie studiów ważyłam 45 kg, dlatego praktycznie od 16. roku życia wstydziłam się chodzić na basen czy plażę, a każde lato upływało pod znakiem zaczepek i niechcianych "komplementów", szczególnie od podchmielonych mężczyzn wołających za mną, że mam "fajny bufecik" - mówi.
Obydwie kobiety przeszły niedawno zabiegi pomniejszania piersi. Operację Anny w pełni zrefundował NFZ, Natalia wykonała ją także za darmo w Reykjaviku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wymowne nagranie
Choć biust dla wielu osób to jeden z głównych atrybutów kobiecości, a wiele kobiet marzy o większych piersiach, są takie, które pragną czegoś zupełnie przeciwnego. Na początku kwietnia Natalia zamieściła na Instagramie nagranie, na którym obrysowała na białej koszulce kształt swoich piersi przed operacją. Miesiąc później pokazała się w tej samej koszulce już po zabiegu. Różnica jest diametralna.
- W przestrzeni publicznej można znaleźć przekazy sugerujące, że mężczyźni chcą, aby ich kobieta miała duże piersi i tak się przyjęło. Niestety m.in. przez to jakaś część kobiet, w obawie przed odrzuceniem, wybierze życie w bólu. Stąd też pewnie pojawiające się pytania, co na temat zabiegu sądził mój mąż - mówi Natalia.
Przyznaje, że odkąd podzieliła się swoim doświadczeniem, codziennie dostaje mnóstwo wiadomości prywatnych od kobiet dopytujących o szczegóły operacji lub dzielących się swoimi historiami.
- Nie zdawałam sobie sprawy, jak wiele kobiet w Polsce przeszło tego typu operację lub chce ją wykonać. Nawet jeśli wcześniej czułam się niezrozumiana przez kobiety z mojego otoczenia, po przeczytaniu tylu wiadomości zyskałam motywację do dzielenia się moimi doświadczeniami. Być może i one komuś pomogą - mówi.
Duży biust - duży problem
Wiele osób wciąż nie zdaje sobie sprawy, z czym na co dzień mierzą się posiadaczki dużych piersi – od zazdrosnych docinek czy przezwisk zaczerpniętych z discopolowych piosenek (jak ta o pewnym mydełku), przez niewybredne lub wręcz wulgarne komentarze w miejscach publicznych, uciążliwości na lekcjach WF-u, skrępowaniu w szatni, do odparzeń pod piersiami, otarć, garbienia się i zwyrodnień kręgosłupa. Tak było w przypadku Anny Bąk.
Zabieg zasugerował jej ginekolog ze względu na rodzinne obciążenia nowotworowe.
- Moja ciotka chorowała na raka piersi, sama zresztą też miałam podejrzenie, dlatego lekarz, ze względu na kwestie związane z diagnostyką, zwrócił mi uwagę na możliwość redukcji piersi. Zaczęłam szukać informacji na ten temat, trafiłam na grupę poświęconą takim zabiegom, dowiedziałam się o refundacji i zaczęłam podejmować kroki w tym kierunku - mówi.
Pierwszym – jak wylicza Anna – było skierowanie wypisane przez lekarza rodzinnego, później wizyta u ortopedy, neurologa i komplet badań. - Wyniki rezonansu i RTG kręgosłupa upewniły mnie, że nie ma na co czekać, bo zmiany będą się tylko pogłębiać - przyznaje Anna.
Następnie kobieta zgłosiła się do poradni chirurgii plastycznej przy Centralnym Szpitalu Klinicznym MSWiA w Warszawie i w listopadzie 2022 roku została zakwalifikowana do zabiegu ze względu na gigantomastię.
- Pani doktor w poradni od razu zwróciła uwagę na nieproporcjonalny rozmiar biustu w stosunku do sylwetki i po obejrzeniu wszystkich wyników, zdecydowała o wykonaniu operacji. Otrzymałam też konkretne zalecenia, przeszłam na dietę, aby zrobić wszystko, co trzeba, żeby operacja się odbyła - mówi.
"Czasem trzeba wybrać mniejsze zło"
Natalia Pitala nad operacją pomniejszenia biustu zastanawiała się od dawna, jednak ostateczną decyzję podjęła w 2020 roku, po narodzinach drugiego dziecka. W rozmowie z Wirtualną Polską przyznaje, że zdawała sobie sprawę z możliwych komplikacji, jednak zaakceptowała je wszystkie.
- Czasem trzeba wybrać mniejsze zło, a operacja diametralnie poprawiła mój komfort życia i samopoczucie, więc blizny czy chwilowy brak czucia w sutkach nie były mi straszne – mówi. W decyzji i podczas całego procesu mogła liczyć na bezwarunkowe wsparcie męża.
Zabieg przeszła w kwietniu tego roku. Od lekarza otrzymała konkretne zalecenia, kilka dni przed operacją odbyła telefoniczną konsultację z anestezjologiem i 19 kwietnia o 7 rano stawiła się w szpitalu na Fossvogur w Reykjaviku.
- Bałam się, że się nie obudzę, dlatego pierwszą świadomą reakcją było słowo - "żyję". Później chirurg powiedział mi, że tuż po wybudzeniu z narkozy mówiłam podekscytowana: "One są takie piękne" - wspomina Natalia.
Wskazania do wykonania zabiegu
– Zabieg zmniejszenia piersi (mammoplastykę) wykonuje się, gdy są one bardzo duże i mamy do czynienia z tzw. gigantomastią, czyli ich nadmiernym przerostem, który nie tylko negatywnie wpływa na samopoczucie, ale i na zdrowie. Wskazaniem do zabiegu są też zmiany hormonalne, np. w czasie ciąży, gdy biust osiąga bardzo duże rozmiary i w takiej wielkości zostaje, pacjentka może skorzystać z refundacji NFZ - mówi dr n. med. Elżbieta Radzikowska, ordynatorka Oddziału Chirurgii Plastycznej Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA.
– Na komercyjną redukcję decydują się pacjentki ze względów estetycznych, gdy biust jest większy, niż by ktoś chciał, ciężki i przez to opada – dodaje.
Możliwe powikłania
Dr Radzikowska podkreśla, że redukcja jest jednym z poważniejszych zabiegów, jeśli chodzi o chirurgię piersi. Wykonuje się go w znieczuleniu ogólnym, dlatego należy zdawać sobie sprawę z ryzyka, jakim jest obarczony. Rany po takim zabiegu są rozległe, dlatego trzeba się liczyć z możliwymi powikłaniami, jak np. przedłużone gojenie.
– Wiele zależy zarówno od umiejętności technicznych operatora, ale też indywidualnych predyspozycji każdej pacjentki oraz jej wieku. Jednak, jak przy każdym dużym zabiegu, powikłania mogą się pojawić. Szczególnie nielubiane przez lekarzy są krwiaki, które wymagają ewakuacji, czyli kolejnego zabiegu, co automatycznie wydłuża proces rekonwalescencji – komentuje.
– Należy pamiętać, że po redukcji piersi nie będzie już możliwości naturalnego karmienia dziecka, dlatego zawsze zachęcamy, aby na tego typu zabieg zdecydować się już po okresie porodów – podkreśla specjalistka.
Kwalifikacje do zabiegu
Dr Radzikowska przyznaje, że zdarzyło jej się odmawiać zabiegu, szczególnie w przypadku ubiegania się o refundowaną redukcję, jeśli pacjentka nie spełniała kryteriów. – Prowadząc taki oddział, zdaję sobie sprawę, że nie zawsze jestem lubiana przez pacjentki, ale czasem muszę odmówić, ponieważ niestety zdarzają się nadużycia, szczególnie na polu związanym ze stanem psychicznym.
– Warto sobie uświadomić, że oddziały chirurgii plastycznej zajmują się przede wszystkim leczeniem, a nie poprawianiem natury. Duża część naszych pacjentów to osoby po lub w trakcie leczenia onkologicznego, nie tylko piersi, ale i skóry, a wszelkie nadużycia skutkują choćby wydłużaniem kolejek – dodaje.
Ogromna ulga
Anna przeszła operację w kwietniu. W sumie z każdej piersi usunięto jej po ok. 1,3 kg nadmiaru gruczołu, tkanki tłuszczowej oraz skóry, co – jak sama przyznaje – dało ponad 2,5 kg ulgi.
- Teraz schylanie się czy zmiana pozycji z siedzącej na stojącą nie są już wyczynem. Widzę też, jak bardzo ignorowałam codzienny ból, uznając, że najwyraźniej tak musi być. Okazało się, że przeciwnie – nie musi - podkreśla Anna.
Dodaje, że w czasie całego procesu kwalifikacyjnego spotkała się tylko z jedną, nieprzyjemną sytuacją, gdy neurolożka protekcjonalnie mówiła do niej "dziewczyno" - choć Anna ma ponad 30 lat - i sugerowała, że "wystarczy schudnąć".
- Z lewej piersi lekarze wycięli mi 780 g, z prawej 650 g, więc teraz moje plecy noszą prawie 1,5 kg mniej. Komfort życia jest nieporównywalnie lepszy. Nie bolą mnie już plecy, za co jestem chyba najbardziej wdzięczna - przyznaje też Natalia.
Zobacz także
Joanna Bercal, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl