Blisko ludzi„Zniszczę cię, zabiję ci dziecko". Jak żyją i co czują ofiary stalkingu?

„Zniszczę cię, zabiję ci dziecko". Jak żyją i co czują ofiary stalkingu?

- Wracałam z synem do domu, a na wycieraczce przed mieszkaniem znaleźliśmy martwego szczura. Dopiero widząc przerażenie dziecka, postanowiłam zareagować. Wcześniej paraliżował mnie strach. I wciąż zadawałam sobie pytanie: co ja właściwie powiem policji. Że były facet mnie męczy? – opowiada Monika, ofiara stalkingu.

„Zniszczę cię, zabiję ci dziecko". Jak żyją i co czują ofiary stalkingu?
Źródło zdjęć: © 123RF.COM

29.05.2016 | aktual.: 29.05.2016 12:32

Magda

„Doktor Z. to psycholka. Jak ktoś, kto sam jest świrem, może leczyć innych?", „wariatka, która sama brała psychotropy", „szmata". Takie komentarze pojawiały się na jednym z portali na temat Magdy. Jeszcze: „zrobiła sobie cycki", „zdzira". Magda zgłosiła sprawę do administratora. Wpisy skasowano, ale pojawiały się nowe: już nie wulgarne, ale podważające jej wiarygodność jako psychologa.
- Traciłam pacjentów, a przed tymi, których już miałam, po prostu się wstydziłam. „Chyba ma pani jakiegoś wroga, te komentarze są straszne" - usłyszałam kiedyś. Co miałam powiedzieć: to mój eks? Powiedziałam: nie mam pojęcia, kto to.

Półtora roku życia w lęku. Każdy dźwięk sms-a wywoływał drżenie serca i dygot rąk. Dziennie przychodziło kilkadziesiąt wiadomości, czasem kilkaset. Kilka z nich (gdy on był w szale): „zabiję cię, zniszczę", „narobię ci takiego syfu, że popamiętasz, że mnie poznałaś" i dużo gorsze. Kilka z nich (gdy on chciał przepraszać). „Wybacz, nie wiem, co się ze mną dzieje", "błagam, wróć do mnie", „nigdy bym cię nie skrzywdził". Do tego szkalowanie wśród znajomych. „Taka niby pani psycholog, a wiesz jak ci tyłek obrabiała", „nienawidziła cię", „usunęła ciążę".

Magda : większość z tych rzeczy to były kłamstwa, ale ludzie mu wierzyli. Był przystojny, miał dobre stanowisko w dużej firmie. Kiedyś zarysował mi samochód. Wtedy pierwszy raz zgłosiłam sprawę na policję. Pytanie: dlaczego uważa pani, że to on? Odpowiedź: bo osacza mnie od miesięcy, bo kto inny mógłby napisać o mnie: szmato? Pytanie: naprawdę uważa pani, że tylko on jeden mógłby chcieć tak panią nazwać? Wzięłam torebkę, wyszłam, nie dokończyłam pisać zgłoszenia. Przez kolejne dni bałam się wychodzić z domu, izolowałam się od znajomych.

Monika

Do szkoły wezwała ją wychowawczyni syna. „Pani Moniko, nie rozumiem sms-ów, które pani do mnie wysyła. Czy coś się stało? Mogę jakoś pomóc?". Monika patrzyła na nauczycielkę zaskoczona. „Ale o co chodzi?" - wyjąkała. Drobna blondynka wyjęła telefon. W skrzynce odbiorczej kilkanaście wiadomości. Obraźliwe i wulgarne.
- Niczego nie pisałam, a na ekranie wyświetlał się mój numer. To nie ja – zaczęłam tłumaczyć. Nagle łzy zaczęły ściekać mi po policzku. Nie mogłam się opanować, płakałam coraz bardziej i bardziej, pierwszy raz od dawna.

Obca nauczycielka była pierwszą osobą, poza najbliższymi przyjaciółkami, której powiedziałam o tym, że dręczy mnie były kochanek. Facet, z którym spotykałam się kilka miesięcy. Ma pieniądze, kontakty, zna ludzi. Prześladuje mnie od pół roku. „Proszę zgłosić sprawę na policję, przecież to, co pani opowiada, brzmi jak horror" - powiedziała. Bo opowiadałam jej o setkach sms–ów i wiadomościach na Facebooku. O śledzeniu mnie, szpiegowaniu, pojawianiu się w pracy z kwiatami, wydzwanianiu do moich szefów, pisaniu do nich anonimowych maili szkalujących mnie. – Najbardziej bałam się jednak o syna – mówi Monika. Kilka razy odebrał wiadomości z groźbami.

Co to jest?

Stalking. Uporczywe nękanie, prześladowanie fizyczne lub wirtualne, mogące wywołać poczucie zagrożenie. Jeszcze kilka lat temu traktowano je jako wykroczenie, za które groziła tylko grzywna. Zmieniło się to dopiero w 2011 roku, kiedy został uznany za przestępstwo. Art 190 a kodeksu karnego mówi: karze pozbawienie wolności do 3 lat podlega ten, kto, przez uporczywe nękanie innej osoby lub osoby jej najbliższe wzbudza w niej (…) poczucie zagrożenia lub istotnie narusza jej prywatność.
Według danych TNS OBOP z uporczywym nękaniem zetknęło się w swoim życiu ponad 3 mln osób. Prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny uważa z kolei, że liczba spraw o stalking może wzrosnąć w kolejnych latach o kilka tysięcy.

Regina Dziugiewicz, Stowarzyszenie Na Rzecz Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie Niebieska Linia: zajmuję się pomocą osobom doświadczającym różnych form przemocy w rodzinie. Jedną z nich jest także stalking. W mojej praktyce spotykam się głównie z kobietami – ofiarami, a sytuacje te mają miejsce przede wszystkim wokół rozstań. Często scenariusz wygląda tak: kobieta chce odejść, partner się na to nie zgadza. Zaczynają się telefony, sms-y i maile. Ofiara często w pierwszej fazie nie zdaje sobie sprawy z zagrożenia, w czym wzmacnia ją otoczenie, mówiąc : o co ci chodzi? Przecież on nic ci nie zrobił. Jednak zarówno ofiary, jak i świadkowie powinni być wyczuleni na każdą sytuację naruszania granic czy ignorowania odmowy kontaktów, ponieważ natężenie nękania eskaluje zarówno co do częstotliwości, jak i formy. Ocena poziomu zagrożenia jest bardzo trudna, ponieważ dotyczy często subiektywnych odczuć. Trudno oceniać czyjś stopień poczucia zagrożenia czy lęku.

Miłe złego początki

Magda: dopiero później zaczęłam czytać, kto może stać się stalkerem. Przeglądałam opracowania, artykuły. Pomyślałam: cały Maciek. Zanim go poznałam, miałam kilku stałych partnerów, ale żadennie starał się o mnie tak jak on. Poznaliśmy się na imprezie u znajomych, adorował mnie cały wieczór, następnego dnia rano pod moimi drzwiami stało kilka koszy kwiatów. Zdobył mój adres od przyjaciół, znalazł kwiaciarnię czynną od 8 rano, chociaż to była niedziela. Byłam zachwycona i wzruszona. „Ale facet" - zazdrościły mnie przyjaciółki. Bo on wszystko robił spektakularnie: szampan, niespodziewane bilety na weekend do Paryża, Londynu, Barcelony. „Weź tylko paszport" - mówił. Wcześniej miałam faceta pt. „zero inicjatywy", więc łatwo temu uległam.

Monika: poznałam go na portalu randkowym, tuż po tym, jak zostawił mnie mąż. Potrzebowałam adoracji, uwagi, bo moje poczucie własnej wartości było niższe niż zero. Różnił się od innych. Uważniejszy, delikatniejszy. Nie naciskał na spotkanie, nie mówił o seksie. Jakby wiedział, że kluczem do serca kobiety, która ma złamane serce, jest adoracja i cierpliwość. Nie był człowiekiem znikąd. Szybko zostaliśmy znajomymi na Facebooku, mieliśmy wspólnych przyjaciół. Znaki ostrzegawcze? Teraz jestem pewna – powolne, ale sprytne osaczanie. Jedno spotkanie, drugie, trzecie, na czwartym już chciał poznać syna, po miesiącu chciał się wprowadzić. Dorosły facet, też po przejściach. I te ciągłe wiadomości: wstałaś już? Gdzie teraz jesteś? Co teraz robisz? Nikt na ciebie nie patrzy?

Apogeum i porzucenie

Magda: przez rok było nam cudownie, męczyła mnie zazdrość Maćka, ale tłumaczyłam sobie: miał ciężkie dzieciństwo, porzuciła go matka, nic dziwnego, że boi się, że mnie straci. Jestem psychologiem, więc znajdowałam dla niego usprawiedliwienia. Ale to powoli stawało się nieznośne. Co to za pacjent? Na pewno jedziesz do pracy? O której wrócisz? Weszłam w tę związkową grę, bo miałam despotycznego, naruszającego moje granice ojca. Oczywiście sama przeszłam terapię, miałam wiedzę. Ale nie zawsze jesteśmy w stanie wiedzę przełożyć na własne życie. Odżyły moje stare mechanizmy – muszę się tłumaczyć, muszę wyjaśniać. Mieliśmy też świetny seks, który mnie trzymał.

Apogeum nastąpiło w pewien czerwcowy dzień. Byliśmy na kolacji, on zaczął się czepiać, że za dużo mężczyzn na mnie patrzy. Miałam sukienkę z dekoltem, szpilki. „Nikt nie patrzy" - tłumaczyłam. Nagle złapał mnie za szyję, przyciągnął i powiedział: zabije cię, jeśli ode mnie odejdziesz. Jasne? Byłam w szoku. Dzień później kazałam mu się wyprowadzić. „Okej, su.o" - rzucił, spakował rzeczy, wyszedł. Było mi ciężko, ale wiedziałam, że muszę to skończyć. Pisać zaczął dopiero po dwóch tygodniach. Zaczęło się od zwykłego: tęsknię, przepraszam. Ale ja już czułam się silniejsza. Nie chciałam powrotu. Wtedy zaczął mnie męczyć.

Monika: zerwałam ten związek po kilku miesiącach. Właśnie z powodu zazdrości i osaczania. Jestem niezależna, może skończyłabym to nawet wcześniej, ale polubił go mój syn. Tomek zabierał go do kina, na spacer, na piłkę. Były mąż interesował się dzieckiem średnio, wpadłam więc w pułapkę myślenia, że Tomek może być fajnym kumplem dla syna. Światełko ostrzegawcze zapaliło się, gdy zobaczyłam, że zaczyna nami rządzić: młody, a jak ty wyglądasz? Ty zmień sukienkę, za duży dekolt. Wieczór spędzimy tu, nie tam. Gdy powiedziałam: koniec, zaczął mnie błagać. Tej samej nocy dostałam chyba ze sto wiadomości, musiałam wyłączyć telefon, ale następnego dnia Tomek wpadł do pracy z bukietem kwiatów. Po dwóch tygodniach błagań, wysyłania kwiatów, stwierdził: nienawidzę cię, zniszczę cię. Wtedy zaczęło się osaczanie. Wystawanie pod domem, świecenie latarką w okno, wypisywanie maili, smsów, dzwonienie. Zablokowałam jego numer - dzwonił z innego, zostawiał kartki w drzwiach. Ponieważ był informatykiem, zaczął podszywać się pode mnie - fałszywy e-mail, telefon. Znał szczegóły z mojego życia. „Niech ktoś ci sprawdzi komputer" - zasugerowała koleżanka. Oddałam go do znajomego, też speca od sprzętów, okazało się, że miałam zainstalowany program śledzący. Znał wszystkie moje hasła do kont, poczty, Facebooka. Za każdym razem, gdy postanowiłam je zmieniać, on to widział.

Inne przypadki

Choć w zdecydowanej większości dręczy były partner, nie zawsze tak jest. Czasem jest to inna znajoma osoba, czasem anonimowy wielbiciel, z którym widujemy się tylko raz, a on zaczyna nas nagabywać. Zupełnie jak w przypadku Angeliki Krupińskiej, jednej z pierwszych ofiar stalkingu, która opowiedziała o sobie w mediach, a jej stalker – pacjent dostał wyrok i zakaz zbliżania się do ofiary.

Magda: kiedyś trafiła do mnie do dwudziestolatka, nagabywała ją była żona partnera mamy. Wydzwaniała do jej wynajmowanego mieszkania kilkadziesiąt razy dziennie, nachodziła, wyzywała matkę od szmat. Dziewczyna była w strasznym stanie psychicznym, bała się własnego cienia.
Ja też tak się czułam po rozstaniu z Maćkiem. Bałam się otworzyć skrzynkę mailową, zajrzeć na FB, bo koleżanki co chwila podsyłały mi jakieś kolejne rzeczy. Czułam się osaczona, nie wychodziłam z domu bez hydroksyzyny. Część moich znajomych przekonywała: zostaw, przejdzie mu, ale nie przechodziło.

Jak się bronić?

Regina Dziugiewicz (Stowarzyszenie Na Rzecz Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie Niebieska Linia): ofiary często zgłaszają się po pomoc gdy są już fizycznie zagrożone, a nękanie telefoniczne przeradza się w śledzenie, nachodzenie, wyczekiwanie pod domem, itd. Także w sms-ach czy mailach po pewnym czasie pojawiają się groźby: zrobię coś tobie, zrobię coś sobie. Dlatego tak ważne jest, by mówić o stalkingu jako realnym zagrożeniu. Sam ustawodawca przewidział, jak duży jest to problem w zapisie - jeśli nękanie doprowadzi ofiarę do próby samobójstwa, sprawca jest zagrożony karą do lat 10. Jak widać, bez odpowiedniego wsparcia i pomocy skutki dla ofiary mogą być nieprzewidywalne.
W kwietniu br. kanał CBS Reality wemitował serię dokumentalną „Morderczy stalking". Przedstawia historie kobiet z całego świata, które zabił były lub niedoszły partner.
W jednym z odcinków poruszony został problem Agaty z Sieradza. Wystąpiła w nim znana dziennikarka, Ewa Ewart. Agata poznała starszego od siebie chłopaka, instruktora jazdy konnej. Imponował jej, zaczęli się spotykać. Do dziewczyny szybko jednak dotarło, że to nie jest dla niej odpowiedni chłopak, był zazdrosny, kontrolujący. Z radosnej dziewczyny stała się smutna, zgaszona. Przyciśnięta do muru przez rodziców, powiedziała im o swojej sytuacji. Dzięki ich wsparciu, zerwała z nim. Jego reakcja była histeryczna. I to właściwie był początek uporczywego nękania.
- Rodzice zgłaszali sprawę na policję, ale problem był bagatelizowany. Gdyby policja zareagowała inaczej, dziewczyna najprawdopodobniej by dziś żyła. Tragiczna i bezsensowna śmierć – mówi Ewa Ewart.

Magda: problem w tym, że nękana kobieta boi się prosić o pomoc. Jeśli ktoś zbagatelizuje jej niepokój, jeszcze bardziej zamyka się w sobie – dlatego tak ważne jest otoczenie jej opieką, danie wsparcia.
I zapewnienie bezpieczeństwa. Mi w końcu pomogli znajomi, wyjechałam na miesiąc do domu przyjaciółki na Mazurach, cały czas ktoś ze mną był – powoli wracałam do siebie. Na szczęście Maciek przestał mnie prześladować, miałam szczęście, bo zaczął spotykać się z inną kobietą. Czy chciałam ją ostrzec? Nie, to straszne, ale czułam tylko ulgę.

Monika : to przewrotne, ale mi wsparcie okazał były mąż. Gdy dowiedział się, że Tomek nęka naszego syna, pisze do nauczycieli, zgłosił się do przyjaciela, policjanta, który nam pomógł. Mój prześladowca dostał wyrok i sądowy zakaz zbliżania się do nas.
Co mi z tego zostało? Paniczny lęk przed nowymi znajomościami. I do tej pory boję się chodzić sama. Dręczenie pozbawia cię kontroli i wpływu na własne życie. Czujesz się jak nikt. Szczur na mojej wycieraczce, zarysowany samochód - te wszystkie rzeczy śnią mi się do dzisiaj.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (132)