GwiazdyZrób aferę!

Zrób aferę!

Często przełykamy gorzką pigułkę i powstrzymujemy chęć wykrzyczenia komuś w twarz, co o nim myślimy, bo nie chcemy robić zamieszania, kłopotu. I ok, bądźmy miłe. Ale nie bójmy się też uderzyć pięścią w stół, kiedy ktoś nas lekceważy czy oszukuje. Nie rób afery? A może właśnie zrób!

Zrób aferę!
Źródło zdjęć: © 123RF

17.10.2014 | aktual.: 20.10.2014 15:04

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Często przełykamy gorzką pigułkę i powstrzymujemy chęć wykrzyczenia komuś w twarz, co o nim myślimy, bo nie chcemy robić zamieszania, kłopotu. I ok, bądźmy miłe. Ale nie bójmy się też uderzyć pięścią w stół, kiedy ktoś nas lekceważy czy oszukuje. Nie rób afery? A może właśnie zrób!

Pamiętam dzień, kiedy kupowałam swój pierwszy samochód. Weszłam do salonu używanych aut i… zakochałam się w cudownym, czerwonym samochodziku. Pan sprzedający natychmiast zauważył mój babski zachwyt i zginając się w ukłonach, rozpływał się nad moim doskonałym gustem. Nie zapomniał dodać, że tapicerka jest w kolorze mojej torebki, a owal samochodu doskonale współgra z moim temperamentem (ciekawe skąd on to wiedział?).

Kiedy wróciłam do domu, szybko okazało się, że cena wozu była znacznie wygórowana. Mąż gorąco mnie namawiał, żebym wróciła i próbowała ją negocjować. Podpisałam już umowę, ale nie to było najważniejsze. Zrozumiałam, że sprzedawca bez skrupułów wykorzystał mój zachwyt, moje babskie zauroczenie, które niewiele miało wspólnego ze zdrowym rozsądkiem i poczułam, że mam ochotę go zabić: zastrzelić, udusić, albo przynajmniej na niego nawrzeszczeć. Oczywiście nic nie zrobiłam, po kilku dniach stałam się właścicielką czerwonego samochodu, ale ilekroć do niego wsiadałam, niewyrażona, stłumiona złość zaciskała mi przeponę, wywoływała gulę w gardle i przyprawiała o zawroty głowy, a mordercze instynkty ożywały.

Grzeczne dziewczynki to mit

Ile razy czułaś podobnie: miałaś ochotę walnąć pięścią w stół, albo kopnąć w kostkę kogoś, kto bez skrupułów nabił cię w butelkę, mamił wykorzystując twoją łatwowierność, kolejny raz nie dotrzymywał danej obietnicy, naruszył twoje granice, manipulował tobą dla własnych interesów, wykorzystał, zlekceważył, kusił, wzbudził twoją litość?

Chciałaś krzyknąć, zaprotestować, ale nie byłaś w stanie wydobyć głosu z zaciśniętego gardła. Miałaś ochotę tupnąć, trzasnąć drzwiami, przekląć jak szewc, ale tego nie zrobiłaś. Dlaczego? Agresywne sceny są przecież w złym guście, nie przystoją kobiecie, są ordynarne i nie na miejscu. A w każdym razie taki jest przekaz społeczny. Takie nauki pobierają dziewczynki w domu i w szkole. W konsekwencji są wychowywane do uległości.

Powtarza się im, że powinny być delikatne, subtelne, ugodowe. Nie wchodzić w otwartą konfrontację, bo mężczyźni nie lubią agresywnych kobiet. ,,Nikt cię nie zechce, jeśli nie przestaniesz być taką jedzą”, ,,Złość piękności szkodzi”, ,,Nie marszcz tak gniewnie czoła, bo ci zmarszczki wyjdą” – ile razy częstowano cię tego typu pogróżkami? Zgadzałaś się, by świat traktował cię pobłażliwie: ,,Wiadomo, baba”, drwił z twojej kobiecości: ,,Co ty taka wściekła, okres ci się szykuje?”. Byłaś ,,grzeczna”, choć złość zaciskała ci szczęki. Nie robiłaś awantury – dla świętego spokoju, z lęku, że ludzie przestaną cię lubić. Brałaś odpowiedzialność za uczucia innych, bo dobrze pamiętałaś słowa matki: ,,Mamusi jest przykro, kiedy tak się zachowujesz”. Bo w naszej kulturze kobieta ma być grzeczna, a mężczyzna ma prawo walczyć o swoje. To fakt, ale nie tylko o to chodzi…

Pewnego dnia byłam z wnukiem na placu zabaw i zaobserwowałam taką oto sytuację. Mali chłopcy biegali po placu z plastikowymi pistoletami, szabelkami i inną bronią. Byli głośni i rozbrykani. Na środku placu, na trawniku siedziały dwie okołopięcioletnie dziewczynki i grzecznie bawiły się lalkami. Mali panowie poczuli zew krwi i dalej zaczepiać spokojne koleżanki; a to poszturchali szabelką, a to pociągnęli za włosy, sypnęli piaskiem, rzucili kamyczek na kocyk. Dziewczynki długo nie reagowały. Jednak w pewnym momencie jedna z nich wolno podniosła się z ziemi, spokojnym gestem otrzepała spódniczkę, potem stanęła na szeroko rozstawionych nóżkach, wyprostowała się, wypięła brzuszek, uniosła głowę, chwyciła się pod boczki i wrzasnęła jak dzika. Chłopcy wymiękli. I ja też, bo była w tej małej kobietce prawdziwa moc. Wtedy zrozumiałam, że kobieca agresja jest tak potężna, że przeraża nas same. Przez lata ją tłumimy, z lęku, że kiedy damy jej upust, świat może tego nie wytrzymać.

Kobieca agresja jest tak potężna, że przeraża nas same. Przez lata ją tłumimy, z lęku, że kiedy damy jej upust, świat może tego nie wytrzymać. Tyle że nierozładowana, a jeszcze wcześniej – nieprzeżyta agresja zamraża się w ciele, w postaci napięć, które zamieniają się w bóle kręgosłupa, dolegliwości barku czy bioder, depresję, stany lękowe.

Poczuj, a potem: walcz, albo uciekaj

Latami przyuczana do nieujawniania agresji, w końcu przestajesz ją czuć. Można cię ranić do woli, a ty jesteś obojętna (zamrożona), wchodzisz w rolę ofiary („jak on mógł mi to zrobić?”), albo reagujesz z opóźnieniem. Jeśli chcesz wyjść z roli bezwolnej ofiary, najpierw musisz nauczyć się czuć swoją złość.

Oto ćwiczenie, które może ci w tym pomóc: Usiądź spokojnie, spróbuj się odprężyć. Potem przypomnij sobie sytuację, która naprawdę cię zezłościła. Wyświetl sobie ją przed oczami, z najdrobniejszymi szczegółami, tak jak film na ekranie. Teraz skoncentruj się na doznaniach w ciele: co czujesz w klatce piersiowej, co dzieje się w twoim brzuchu, czy zęby masz zaciśnięte czy rozluźnione? Wybierz najsilniejsze doznanie.

To właśnie w ten sposób twoje ciało odczuwa złość. Kiedy następnym razem je poczujesz, będziesz wiedziała, że to złość. Kolejny krok to sporządzenie listy sytuacji, słów, zachowań które najbardziej cię złoszczą. To może być: niewybredny żart, pominięcie, zlekceważenie, szantaż itp. Kiedy już wiesz, co cię najbardziej złości, jak i gdzie w ciele czujesz złość, decyzja co z tym zrobić należy do ciebie. Jeśli postanowisz nie reagować, bo uznasz, że to ci się bardziej opłaca, albo chcesz mieć święty spokój – masz do tego prawo. Unik, ucieczka to jeden ze sposobów reakcji na stres. To jest ok. Kiedy zaś twoje ciało poczuje smak walki: huknij, tupnij, przeklnij i… przekonaj się, że świat tego powodu nie przestanie istnieć. I bądź z siebie dumna!

Ewa Klepacka-Gryz/*magazyn Sens *

Źródło artykułu:WP Kobieta
agresjakobietazłość
Komentarze (14)