Zrzucił habit. Na pierwszą randkę umówił się jako ksiądz
- Cały czas nerwowo się rozglądałem. Czy nie ma kogoś znajomego - tak swoją pierwszą randkę z Darią opisuje Marcin Adamiec, były ksiądz. Po 12 latach zrzucił habit. Obecnie ma żonę i rocznego syna.
14.02.2024 | aktual.: 14.02.2024 19:02
Marcin Adamiec z kapłaństwa odszedł w 2020 roku. W seminarium spędził sześć lat, a kolejne sześć jako ksiądz. Obecnie jest mężem Darii, z którą ma rocznego syna. O tym, dlaczego odszedł i z czym musiał się mierzyć, opowiedział dziennikarzowi Wojciechowi Szotowi z "Gazety Wyborczej".
Jako ksiądz poszedł na randkę
Swoją obecną żonę Darię Marcin poznał w kościele, organizując wolontariat dla młodzieży. "Poznałem jej rodzinę, pojawiły się jakieś uczucia. I wtedy się załamałem. Poszedłem na terapię i dopiero wtedy odważyłem się odkryć karty. Zaprosiłem ją na randkę" - mówi na łamach "Gazety Wyborczej".
Pierwsze spotkanie było dla Marcina niezwykle stresującym przeżyciem.
"Szliśmy razem, a mnie się serce trzęsło. Bałem się, że się potknę. I cały czas nerwowo się rozglądałem. Czy nie ma kogoś znajomego" - pisze w książce "Odnaleziony ksiądz".
Dlatego jako miejsce spotykań wybierali restauracje, w których nikt nie mógł ich rozpoznać. "Z jednej strony kiedy siadałem z moją przyszłą żoną na randce, wiedziałem, czułem, że ją pokochałem. Czułem, że chcę z nią być. A z drugiej strony nie wiedziałem, co dalej. Byłem przecież księdzem".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Lepiej zakochać się w kobiecie
Kościół zdaje sobie sprawę, że księża mogą przeżywać kryzysy, załamania lub miłosne uniesienia.
- W seminarium od początku słyszysz, że to nic niezwykłego zakochać się w kobiecie. Ale powinieneś zdusić to uczucie. To się zdarza, ale musisz walczyć ze sobą, by nie upaść.
O relacjach męsko-męskich nie mówi się jednak tak otwarcie. "Panuje większy ostracyzm, zwłaszcza że wśród księży jest bardzo wiele osób homoseksualnych, które boją się ujawnienia, wypierają te emocje".
Przyznaje, że odejść z Kościoła jest sporo. Pożegnanie się z habitem jest jednak niezwykle trudne.
- W seminarium ludzie pękają. To nie jest taka zwykła zmiana kierunku studiów czy miejsca pracy. Jesteś w środowisku tak naładowanym emocjami, że odejście wiąże się z poczuciem klęski. Wielu kolegów nigdy nie doszło do siebie.
Były duchowny stwierdza, że księża czy seminarzyści uciekają na różne sposoby. Niektórzy przeżywają załamanie, zawód i uciekają.
- O tych sprawach mówi się w Kościele po cichu, ale się mówi. Jak o księdzu, który odwiesił ładnie ornat w zakrystii, zostawił list pożegnalny i uciekł ze swoją partnerką za granicę. Takie historie legendy krążą później wśród księży - mówi w rozmowie z Wojciechem Szotem.
Choć Marcin zrzucił habit, wciąż jest wiernym katolikiem. "To dzięki mojej żonie nie odszedłem z Kościoła katolickiego. Po odejściu z Kościoła państwa myślałem o tym, żeby odejść też całkowicie. Ale jednak nie. Dzięki temu mam też poczucie, że te dwanaście lat seminarium i bycia księdzem miało jakiś sens".
Czytaj także: "Będą mścić się z ambony". Reakcje księży na plan Tuska
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!