Mama i przyjaciółka
Czy matka to osoba, która, gdy same zakładamy rodziny, mamy swoje dorosłe życie przestaje być już potrzebna? Czy bliski związek z nią to niepotrzebny balast, którego pozbywamy się z satysfakcją?
Czy matka to osoba, która, gdy same zakładamy rodziny, mamy swoje dorosłe życie przestaje być już potrzebna? Czy bliski związek z nią to niepotrzebny balast, którego pozbywamy się z satysfakcją, czy wręcz odwrotnie, skarb, o który trzeba dbać bo jest jednym z piękniejszych doświadczeń, jakie daje nam los...
Rodzimy kult matki Polki dotyczy przede wszystkim mam małych dzieci. Później, gdy dzieci dorastają, rola mamy przestaje być taka ważna, co najwyżej może spełnić się jako babcia i opiekunka do wnuków. Im starsza kobieta, tym mniejsze jest społeczne poważanie. Już o 50-latkach mówi się zgryźliwie „babcia”, a 70-latka, nawet, jeśli pełna wigoru i życia to już staruszka. A przecież te kobiety nadal są tymi samymi wartościowymi ludźmi, mają swoje marzenia, ambicje, plany. Nadal są też matkami i bardzo często właśnie dopiero gdy dzieci wyfruną z gniazda stają się im bardzo bliskie. Bo mama jest tylko jedna. I nawet, jeśli czasami mamy jej coś za złe, to z reguły gdy same zaczynamy wychowywać nasze dzieci, doceniamy jej poświęcenie, miłość i staje się nam bliższa niż kiedykolwiek.
Czasami mamy jej dość. Na przykład gdy kolejny raz pyta, kiedy pojawi się na świecie jej wymarzony wnuk, albo nieprzyjaznym wzrokiem spogląda w kierunku naszego nowego narzeczonego. Denerwuje, gdy wszystko wie lepiej - co jest dla nas dobre, a co złe, który mężczyzna jest odpowiedni, a którego lepiej odrzucić. Nie podoba się jej mąż, którego same wybrałyśmy i sposób wychowania naszych dzieci. Albo odwrotnie, jak mówi, że o wszystkim mamy decydować same, gdy ona przygląda się naszym poczynaniom z miną znawcy, który wie, że i tak zrobimy masę błędów. Ale mimo to, jest przecież dla nas ważna i wiemy, że wszystkie matki chcą dla swoich dzieci jak najlepiej, chociaż często zaczynamy to dostrzegać i doceniać dopiero po latach.
Małgorzata, chociaż sama ma już dorosłe dzieci mówi, że wciąż czuje się córeczką mamusi i ta starsza pani, dziś już prababcia wciąż jest dla niej autorytetem w wielu życiowych sprawach. Jest jej bardzo bliska i spędza z nią wiele wolnych chwil. - Wspiera mnie i doradza, ale coraz częściej to ja opiekuję się nią. Kiedy była w szpitalu, chodziłam do niej codziennie i modliłam się, żeby szybko z niego wyszła. Nie wyobrażam sobie, że ją kiedyś stracę. Chociaż mam swoją rodzinę, to ona jest dla mnie nadal bardzo ważna. Moje dzieci ją uwielbiają, a ona rozpieszcza je jakby wciąż miały kilka lat! Ma też dwójkę malutkich prawnuków, które uwielbia. To dzięki niej jestem, kim jestem i osiągnęłam tak wiele! - mówi wzruszona.
Nie przypomina sobie większych sporów czy kłótni, chociaż pamięta, że w młodości zdarzało się, że bywała zła na matkę, gdy ta nie pozwalała jej chodzić na prywatki czy zabraniała randek z chłopcami, którzy jej się nie podobają, ale to przecież było dla jej dobra! Dziś Małgosia doskonale to rozumie i z perspektywy czasu wie, że zakazy były w jej domu nie ze względu na złośliwość matki, ale jej troskę.
Matka to osoba, która ma ogromny wpływ na nasze życie. Często nie zdajemy sobie nawet sprawy, jak bardzo jesteśmy do niej podobne i ile rzeczy wykonujemy w taki sam sposób, jak ona. Zdarza się przecież, że przyłapujemy się na myśli „zachowuję się zupełnie jak mama” i z czasem przestaje nam to przeszkadzać. Staje się częścią nas samych, a nie cechą, którą koniecznie musimy zmienić, „wyplenić”.
Jak wiele zmienia się z czasem, ile zaczyna się rozumieć gdy zakłada się własną rodzinę zrozumiała także Agnieszka, która dziś sama jest mamą. - Jak byłam nastolatką uważałam, że mama zbyt wiele ode mnie wymaga, ma wygórowane ambicje, jest zbyt surowa i zasadnicza. Potem jak poszłam na studia, wszystko się zmieniło, zauważyłam, że mama liczy się z moim zdaniem, zależy jej na mojej opinii, sama ma problemy, które ja mogę pomóc jej rozwiązać, od tej pory mamy stosunki przyjacielskiej, a nie rodzic-dziecko. - przyznaje Agnieszka
Mama, mamusia, matka.... czasami denerwuje, jednak to do niej dzwonimy w chwilach kryzysu. Gdy jej zabraknie, to jakby ktoś wyrwał kawałek serca. Wychowała, dała nam to, co mogła. Chociaż zdarzają się „toksyczne” związki z matką i nie każda kobieta ma szczęście mieć mamę-przyjaciółkę, to należy się jej szacunek, bo to przede wszystkim dzięki niej jesteśmy tym, kim jesteśmy. I jakby to pompatycznie nie brzmiało, to przecież jest kimś wyjątkowym.