Reklama kostiumów kąpielowych? Tylko bez Photoshopa!
Dla większości marek oferujących bieliznę i kostiumy kąpielowe rzeczą oczywistą jest używanie Photoshopa podczas pracy nad kampanią reklamową. Poprawiane są nie tylko delikatne niedoskonałości skóry czy produktu, ale często całe wymiary modelki. Kult idealnego ciała zdaje się na dobre panować w świecie mody. Marka Aerie postanowiła z niego zrezygnować i pójść w kierunku całkowitej naturalności. Czy słusznie?
Zbliżające się lato napawa przerażeniem tysiące jeśli nie miliony kobiet, które usiłują zyskać perfekcyjną opaleniznę, opanować zasady dokładnej depilacji i przede wszystkim zaakceptować swoje ciało takim, jakim jest. Wszechobecne w mediach modelki w rozmiarze 34 na pewno nie pomagają im w walce z kompleksami. W przeciągu ostatnich lat nastąpił jednak znaczący przełom, który udowadnia, że rozmiary powyżej 42 też są sexy!
Tego zdania jest wspomniana wyżej marka Aerie, która w swoich kampaniach podkreśla piękno kobiecego ciała w każdym możliwym rozmiarze. W postprodukcji zdjęć nie stosuje żadnego retuszu, dlatego w pełnej krasie widoczne stają się rozstępy, cellulit i fałdki modelek. Mało tego, firma Aerie aktywnie wspiera walkę z zaburzeniami żywienia wraz z National Eating Disorders Association. Za każde nieretuszowane zdjęcie na Instagramie, przedstawiające kobiece ciało w naturalnej odsłonie, opatrzone hashtagiem #AerieREAL, marka przekazuje jednego dolara dla NEDA.
Jednak to nie pierwszy przypadek w świecie mody, kiedy uwaga skupia się na akceptacji swojego ciała wraz z jego niedoskonałościami. Iskra Lawrence, popularna modelka plus-size w licznych wywiadach nawołuje do tego, żeby kochać siebie w każdym możliwym wydaniu. W styczniu br. opublikowała na swoim Instagramie zdjęcie pokazujące ją w dwóch odsłonach. Różnica między ujęciami zdecydowanie rzuca się w oczy, a sama zainteresowana pisze: „Chciałam pokazać, jak wygląda moje ciało, gdy jestem zrelaksowana i jak łatwo można manipulować wizerunkiem kobiecego ciała. Od 13 lat pracuję jako modelka i wszystkie zdjęcia w bieliźnie, do których pozowałam, zrobiono, gdy stałam wyprostowana i mój brzuch był płaski. Dopiero później zrozumiałam, że to, że mam fałdki, nie oznacza, że nie jestem piękna”.
Kolejnym świetnym przykładem walki z modelkami-wieszakami była impreza UK Plus Size Fashion Week, która odbyła się na kilka dni przed Londyńskim Fashion Week, podczas której na wybieg wstęp miały tylko modelki w rozmiarze powyżej 40. – Naszą misją nie jest propagowanie otyłości, ale celebrowanie krągłości i kobiet o różnych kształtach- mówi Rianne Ward, organizatorka całego zamieszania. Jedną z gwiazd tego pokazu była Olivia Campbell, która nosi ubrania w rozmiarze 50.
Agnieszka Czerwińska, autorka książki „Śmierć grubej Berty”, w której opisuje zmagania z otyłością w rozmowie z nami przekonuje jednak, że najważniejszy w promowaniu krągłości jest rozsądek. – Plus size nie powinien polegać na pochwale otyłości. Jednak kobiety w rozmiarze 40-50 nie są otyłe. Są krągłe. Powinniśmy skupić się na promocji zdrowego stylu życia i aktywności fizycznej. Zdrowe ciało z krągłościami zawsze będzie bardziej atrakcyjne niż wychudzone i nieszczęśliwe- tłumaczy.
Z drugiej strony autorka nie wierzy, że świat mody zdominują kobiety w rozmiarze plus-size, dopóki nie będziemy więcej mówić w mediach o akceptacji kobiet większych i pełniejszych. –Dopóki młode kobiety na Instagramie będą wzorować się na modelkach w rozmiarze 34 nie ma szans, żeby zaakceptowały swoje fałdki i cellulit na udach. Na jednym z prowadzonych przeze mnie wykładów w szkole gimnazjalnej podeszła do mnie dziewczyna, która była bardzo szczupła z pytaniem jak schudnąć. Akceptacja swojego ciała powinna płynąć przede wszystkim z wiedzy na ten temat, którą młodym kobietom musi zacząć przekazywać otoczenie-.
Czy propaganda marki Aerie ma szansę zwrócić uwagę świata mody na odejście od stereotypu idealnego ciała? Zdecydowanie może przybliżyć nas do tego, żeby mała fałdka na brzuchu nie doprowadzała nastolatek do płaczu i pozwolić na pokochanie siebie w każdym wymiarze.