W niebie nie ma podziałów
Czy wyznania dzielą? Głowy Kościołów coraz częściej mówią o porozumieniu i współdziałaniu, a my?
03.12.2007 | aktual.: 28.05.2010 19:35
Obok kościołów ze strzelistymi wieżami są takie ze złotą kopułą, albo niskie i proste, jak zwykłe domy. Jest sześcioramienny świecznik i jest ikona, rysunek ryb i gwiazda. Czy wyznania dzielą? Głowy Kościołów coraz częściej mówią o porozumieniu i współdziałaniu, a my?
Nazwisko na -ski
Trudno jej powiedzieć, kim jest, Polką czy Żydówką? A może da się być jednocześnie i jedną i drugą? Ewa pochodzi z mieszanego małżeństwa, ojciec jest z katolickiej rodziny, więc nosi zwyczajne polskie nazwisko na -ski. Ale już urodę odziedziczyła po żydowskich przodkach ze strony mamy, czarne kręcone włosy, duże głęboko osadzone ciemne oczy i ten nieszczęsny nos.
- Nawet gdyby mama kilka lat temu nie opowiedziała mi o moim pochodzeniu, uświadomiliby mnie koledzy z klasy i z podwórka. Dobrze, że już wiedziałam, więc gdy krzyczeli za mną: Jude, Jude, zapytałam ich: - No i co z tego?
ZOBACZ RÓWNIEŻ
Ewa mieszka w starej dzielnicy, takiej, gdzie wszyscy wszystkich znają od zawsze. Dlatego niektórzy oburzali się, kiedy razem z ich córkami i synami przystępowała do komunii. Pamięta, że tego dnia śmiertelnie się przestraszyła. Ktoś namalował na oknie jej pokoju czerwoną farbą ogromną gwiazdę Dawida.
W ich domu zawsze obchodzono wszystkie katolickie święta o żydowskich nikt nigdy nie wspominał. Ale mama czasem zachowywała się inaczej. W piątek po południu wyłączała telefon i nie oglądała telewizji. Jesienią był taki dzień, kiedy pościła, choć nie robił tego nikt z nich, tłumaczyła, że to na pamiątkę po babci. Kiedyś usłyszała, jak ojciec powstrzymał mamę przed zapalaniem świecy.
-Daj spokój, dla dobra Ewy.
Gdy była mała oglądały album rodzinny. Patrząc na jedyne zdjęcie babci i dziadka powiedziała, że jakoś dziwnie wyglądają. Takie śmieszne stroje, szczególnie dziadek, długie włosy po bokach, kapelusz.
- Bo byli Żydami, a tak właśnie wyglądają Żydzi. Ty też jesteś Żydówką – powiedziała mama. Wtedy przyjęła to jako jeszcze jeden z faktów rodzinnych i o nic więcej nie pytała. W ósmej klasie wpadli jej w ręce „Ludzie bezdomni” Żeromskiego. Tam pierwszy raz czytała o Żydach. Płakała nad opisami brudnych żydowskich sklepików, bo taki sam mógł mieć jej dziadek. I od tamtej pory właśnie nie wie, kim naprawdę jest. Matka powiedziała, że dziadkowie zginęli w Treblince, że sama zna ich tylko z opowieści, bo wychowała ją na wsi ciotka, a Ewa jest ostatnia z ich rodziny. Od tamtej pory zaczęła czytać o judaizmie, wiedziała już, że matka pości, bo jest Jom Kipur i pościła razem z nią, że chce zapalać świece w piątek wieczorem, bo zaczyna się szabas, obie przekonały ojca, że tak trzeba. Zaczęła czytać Torę. Bardzo chciała poznać innych Żydów. Znajomy załatwił jej miejsce w autokarze izraelskiej wycieczki. Pojechała z nimi do Treblinki.
- Oni są zupełnie inni niż ja, razem płakaliśmy chodząc po obozie, ale tylko to nas łączy. Byli zdziwieni, że nie znam jidysz.
Z ulgą wróciła do swoich. Wśród swoich bywa jednak różnie. Ma wiele świetnych koleżanek i kolegów, którym nie przeszkadza jej pochodzenie, ale są i tacy, którzy specjalnie przy niej opowiadają specjalne dowcipy. Ewa nie chce mówić, co czuje, gdy ktoś opowiada ze śmiechem o Żydach w Treblince, udaje, że nie słyszy, nie słyszy też niektórych polityków.
Żeby być prawdziwą Żydówką, trzeba przestrzegać 613 przykazań. Co roku Ewa biega po sklepach i szuka prezentów pod choinkę, w Wigilię je karpia i chodzi na Pasterkę. Jeszcze nie wie, kim jest. Będzie szukać dalej. Ale jeśli wybierze judaizm to także dlatego, że to trudniejsze. A ona lubi być przekorna, podobno po dziadku.
ZOBACZ RÓWNIEŻ
Dziwaczka kacabka
Ewelina do pewnego momentu nie zastanawiała się nad tym, że jest prawosławna. Do końca liceum mieszkała w sporym mieście na wschodzie Polski, gdzie połowa mieszkańców chodziła do kościoła katolickiego, a połowa do cerkwi i nie było żadnego problemu. Każdy wiedział, kto jest kto. Fakt, dorośli czasem się kłócili między sobą i wtedy, zdarzało się zrzucali winę za swoje wady na wyznawaną religię.
Słyszała kiedyś, jak matka koleżanki pocieszała ją po dwói z matematyki:
- Nie martw się, ta nauczycielka to kacabka.
Zapytała wtedy w domu, co to znaczy. Dowiedziała się, że ją też można tak nazwać.
Usłyszała to o sobie, kiedy zamieszkała w akademiku, w centrum kraju, tu, gdzie sama inteligencja i tolerancja. Zawsze była bardzo religijna.
- Bo my tacy już jesteśmy, lubimy się modlić - twierdzi.
Przywiozła ze sobą krzyż, który ma trzy ramiona jedno dłuższe, drugie krótsze i jedno ukośne i małą ikonę, prezent od babci na nowe życie w wielkim mieście. Koleżanki z pokoju zaczęły na nią podejrzliwie patrzeć i komentować; nie ukrywała własnej wiary, w niedzielę zakładała chustkę na głowę i jechała do cerkwi. Tu czuła się naprawdę u siebie, w mroku słuchała śpiewów, zapalała świecę, żegnała się, przyjmowała komunię pod dwiema postaciami.
Koleżanki przyzwyczaiły się i dziwiły, jeśli którejś niedzieli nie była w „swoim” kościele. Nie jeździła tylko wtedy gdy była chora albo miała okres. Była nieczysta i nie miała prawa wejść do cerkwi.
Na studiach, dzięki babci, zabłysnęła na ćwiczeniach ze staro-cerkiewno-słowiańskiego. Dzięki niej umie też bardzo dobrze gotować i szybko dowiedział się o tym cały akademik. Z koleżankami ubiera teraz w pokoju małą choinkę, robią własną kolację wigilijną w przeddzień wyjazdu do domu. Nie ma znaczenia, że ona swoją będzie obchodzić dwa tygodnie później.
Ewelina lubi ludzi, stara się nikogo nie obmawiać, nie obgadywać, nie osądzać, ma co raz więcej znajomych, choć są też tacy, którzy uważają ją za dziwaczkę z tą jej powszechną chęcią czynienia wszystkim dobrze.
- Nasi wyznawcy też są różnymi ludźmi, ale trzeba się starać być dobrym. Dlatego, gdy wyjdę z mistycznej atmosfery cerkwi na szarą ulicę, a jakieś dziecko krzyknie za mną kacabka, ja się do niego uśmiecham, choć jest mi przykro.
Ewelina uważa, że każdy dobrze chwali Boga swoim wyznaniem, w niebie nie ma podziałów. Ale ziemia przecież nie może być rajem.
ZOBACZ RÓWNIEŻ
Im starsza tym trudniej
Alicja od zawsze wiedziała, że jest inna. Nie chodziła z innymi dziećmi na religię, w niedzielę nie jeździli do kościoła, tylko ojciec czytał siedząc przy stole Biblię, a ona i brat musieli być wtedy spokojni, bardzo grzeczni i słuchać uważnie, bo potem ojciec odpytywał, co zrozumieli z przeczytanego fragmentu. Jak czegoś nie rozumieli, to im wyjaśniał. Kiedyś zrobiło jej się przykro, że nie będzie miała białej sukienki do komunii i zapytała mamę dlaczego, i jeszcze dlaczego przezywają ją baptystka.
Matka bardzo się wtedy zdenerwowała i powiedziała, że to nie przezwisko, że cała ich rodzina to baptyści.
Pojechała kiedyś w odwiedziny do koleżanki. Chodziły po małym cmentarzu katolickim. Pod murem na tyłach cmentarza w krzakach było kilka grobów odsuniętych od innych. Zdziwiła się, kto tu jest pochowany.
- To baptyści - powiedziała z obrzydzeniem koleżanka. Alicja znienawidziła ją. Cieszyła się, że nie miała białej komunijnej sukienki, tak jak ta koleżanka. Potem jeszcze słyszała kilka razy wypowiadaną nazwę swojej religii z takim potępieniem w głosie. Kiedyś nie wytrzymała.
Spytała babcię koleżanki, kto się sprowadził do sąsiedniego domu
. - A, baptysty, zaraza - odpowiedziała.
- Ja też jestem baptystką, niech pani wyświęci po mnie dom - i wyszła. Koleżanka przepraszała ją wtedy za babcię, przyjaźnią się dalej.
Teraz na studiach jest łatwiej, nikt jej nie zna, ona nie przyznaje się do swojej religii, czasem w niedzielę chodzi do zboru, obowiązkowo raz w tygodniu czyta Biblię. Trzy lata temu została ochrzczona. Duchowny zanurzył ją jednokrotnie w wodzie i poczuła się na dobre i złe związana ze swoimi braćmi. Woda oznacza w jej religii grób, a wynurzenie ponowne narodzenie.
Alicja martwi się teraz o brata, baptyści nie mogą służyć z bronią w ręku, a on lada dzień może dostać powołanie. Ale ma też zupełnie osobiste zmartwienie. Zakochała się w Piotrze, jest katolikiem, nie wie o jej wyznaniu, choć rozmawiają o wspólnej przyszłości. Piotr jest tolerancyjny, ale Alicja boi się wyznać prawdę. Nawet jeśli on pogodzi się z jej religią, to co z rodzicami? O swoich woli nie myśleć, nie wie czy by jej wybaczyli, baptyści nie uznają małżeństw mieszanych. Im jest starsza, tym trudniej jej żyć ze swoją religią.