W roli kochanki...
Nierzadkie to zjawisko, że wiele par decyduje się zamieszkać razem, bez legalizacji urzędowej i kościelnej. W terminologii naukowej
określa się to mianem kohabitacji, a jest to po prostu konkubinat lub "życie na kocią łapę".
27.11.2007 | aktual.: 26.06.2010 20:43
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Nierzadkie to zjawisko, że wiele par decyduje się zamieszkać razem, bez legalizacji urzędowej i kościelnej. W terminologii naukowej określa się to mianem kohabitacji, a jest to po prostu konkubinat lub "życie na kocią łapę".
Taki związek przytrafił się również Iwonie. Przyjechała niedługo po ślubie, z mężem i dzieckiem, z prowincjonalnego miasteczka do dużego miasta. Szybko podjęła pracę, do której codziennie dojeżdżała miejskim autobusem. I w autobusie poznała Leszka.
Niewinny flirt
To był taki niewinny flirt - rozmowy w autobusie, w czasie których Leszek nie szczędził jej komplementów. A po pracy był dom pełen przyziemnych obowiązków - pranie, sprzątanie, gotowanie i... pomoc mężowi, który uparł się, że na działce przez nich kupionej zbuduje dom. Nie wierzyła własnym oczom, jak ta obietnica szybko się spełnia.
Mąż zdecydowanie dążył do celu. Tyle tylko, że zmęczony całodzienną pracą, nie okazywał Iwonie zbyt dużo czułości, nie mówił miłych słów. Po kolacji obejrzał jakiś film w telewizji i zasypiał.
Co innego Leszek. Od słowa do słowa i zaproponował Iwonie wspólny wyjazd na wczasy. Zresztą Leszek zauroczył Iwonę do tego stopnia, że rychło odkryła, iż są dla siebie stworzeni.
Wczasy zbliżyły ich do siebie
Iwona powiedziała mężowi, że zakład pracy wysyła ją na kurs doskonalenia zawodowego, bo znakomicie wywiązuje się ze swoich zadań, więc ten wyjazd to miała być taka nagroda. A po kursie dostanie podwyżkę, zatem żal byłoby taką szansę zaprzepaścić.
Mąż nie podejrzewał żony o zdradę i dlatego zgodził się na ten jej wyjazd. Argument o obiecanej podwyżce przekonał go całkowicie. W końcu, pomyślał, przyda się w domu każdy grosz. Tymczasem Iwona pojechała do przepięknie położonej górskiej miejscowości, żeby spędzić urocze chwile w objęciach kochanka.
Wyszło szydło z worka
Romans z Leszkiem trwał nieskończenie długo. To były później jakieś wspólne wypady za miasto, do kina, teatru, na koncert... Mąż Iwony w tym czasie budował dom. I słowa dotrzymał. Zbudował, przy pomocy wynajętych fachowców, okazałą, jednopiętrową willę.
Nie przypuszczał, że niebawem nie on, ale małżonka z kochankiem zajmie się meblowaniem pokoi. Po prostu Iwona oczarowana Leszkiem, całkiem nieoczekiwanie dla swego małżonka, oznajmiła mu, że wnosi pozew o rozwód. Leszek obiecał, iż uczyni to samo, że też rozwiedzie się ze swoją żoną. Iwona obwiniała męża o... nadużywanie alkoholu.
Kiedy jej małżonek dowiedział się, co szykuje mu żona, myślał, że postradała zmysły. Pojechał natychmiast do rodziców Iwony, żeby odwiedli swoją córkę od tego zamiaru. Ale Iwona postawiła na swoim.
Kochanek ją oszukał
Jej kochanek, Leszek, wprowadził Iwonę w błąd. Wcale nie wniósł pozwu o rozwód ze swoją żoną, tylko od niej odszedł. Jakież było zdziwienie i zaskoczenie Iwony, gdy małżonka Leszka zaczaiła się kiedyś na nią na ulicy i... uderzyła w twarz.
Mąż Iwony po rozwodzie wyprowadził się z domu. Iwona miała wolną rękę, zamieszkała w nim ze swoim kochankiem. Nie zważała, że był od niej starszy o 20 lat, bo nosił ją po prostu na rękach. Mąż Iwony po roku upomniał się o swoje - o spłatę należności za część domu, bowiem część zapisał swojej córce. Iwona wzięła kredyt i rozliczyła się ze swoim byłym małżonkiem co do grosza.
Jej rodzice nigdy nie zaakceptowali tego związku. Ich zdaniem sprzeniewierzyła się wpajanym zasadom wychowania - żyła w grzechu.
Ten model będzie dominował
Zdaniem prof. Zbigniewa Lwa-Starowicza model związków nieformalnych cieszy się obecnie wielką popularnością, a w niektórych krajach zaczyna dominować. W Polsce jest najbardziej powszechny w populacji od 25. roku życia. Spowodowane jest to "przeobrażeniami tradycyjnych relacji między płciami, stawianiem wysokich wymogów małżeństwu, potrzebami sprawdzenia się". Tak twierdzi Lew-Starowicz.
Wiele danych wskazuje na to, że ten model będzie coraz bardziej powszechny. Zwłaszcza, że niektóre kobiety świetnie czują się w roli kochanki. Bo są adorowane, obsypywane prezentami, a i zadowolone z seksu. Gorzej, gdy zamiast "tej drugiej", zostają "tą trzecią", a nawet "tą czwartą". Ale to już inny problem.