90 lat paryskiego Vogue’a
Mało która dziewięćdziesięciolatka czy dziewięćdziesięciolatek mogą liczyć na takie urodziny... Paryskie wydanie Vogue’a obchodzi właśnie swoje święto. W prezencie gazeta podarowała sobie 662 strony, z których 150 to sesje najlepszych fotografów, ponad dwieście to reklamy, a ponad sto - życzenia od celebrytów… To wydanie paryskiego Vogue’a musiało być najlepsze!
20.09.2010 | aktual.: 19.04.2019 15:59
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Mało która dziewięćdziesięciolatka czy dziewięćdziesięciolatek mogą liczyć na takie urodziny... Paryskie wydanie Vogue’a obchodzi właśnie swoje święto. W prezencie gazeta podarowała sobie 662 strony, z których 150 to sesje najlepszych fotografów, ponad dwieście to reklamy, a ponad sto - życzenia od celebrytów… To wydanie paryskiego Vogue’a musiało być najlepsze!
Cztery lata po pierwszym, brytyjskim wydaniu pojawiało się paryskie – zyskując szybko sławę „biblii mody” i nieustannie bijąc z innymi światowymi wydaniami o palmę pierwszeństwa w prywatnym rankingu narodowych Vogue’ów. Urodzinowe wydanie paryskiego Vogue’a też musiało być najlepsze – to dlatego naczelna, Carine Roitfeld postanowiła zapomnieć, że pierwszy Vogue w stolicy Francji ukazał się 15 czerwca 1920 i przygotowała obchody urodzinowe na … październik.
Oczywiście nie był to jedyny skandal urodzinowy. Francuzi poczuli się urażeni decyzją naczelnej, że na okładce nie ma ich rodaczki, lecz Holenderka – supermodna ostatnio Lara Stone. Modelka jest jednak aktualnie ulubienicą wszystkich, zajmuje czwarte miejsce na wybiegowej topiliście i do tego wygląda „normalniej” niż inne modelki – pisma rozpisują się o jej „bujnych” kształtach. - Vogue Paris zawsze grał kartami zuchwalstwa - powiedziała Roitfeld uzasadniając swoje wybory - Nie możemy zrobić "oziębłego" numeru – dodała.
Tym samym zaznaczyła też, że numer nie będzie tylko nostalgiczną laurką. Charyzmatyczna naczelna postanowiła wymieszać ze sobą historyczne treści, np. zdjęcia Guya Bourdina z 1976 z fotografiami, które Patrick Demarchelier wykonał w roku 2004 – wszystkie są za to w mocno erotycznym charakterze. Do tego przedruk wywiadu z aktorką Romy Schneider przeprowadzonego w 1962 roku i towarzyszącej mu pięknej czarno-białej sesji. Roitfeld tylko podsyca zainteresowanie numerem mówiąc, że nie powie co jest w środku, lecz archiwa Vogue’a są „niewyobrażalne”.
Nic dziwnego, że ukazujący się w kioskach 20 września numer już jest tematem rozmów w świecie mody. Ma w końcu być przedmiotem kolekcjonerskim – również dla tych, którzy kochają fotografię: Mario Sorrenti, David Sims, Terry Richardson, Steven Klein, Hedi Slimane, duet Mert Alas i Marcus Piggott oraz Inez van Lamsweerde i Vinoodh Matadin – otwierają listę fotografów, którzy zapełnili 150 stron październikowego Vogue’a. To nie koniec fotograficznych prezentów: fashion victims zwariują, bo numer urodzinowy sprzedawany będzie w torbie z wybranymi zdjęciami z ostatnich dziewięciu dekad Vogue’a.
- Czy można mieć dziewięćdziesiąt lat i nadal kreować trendy – pytają przewrotnie francuscy dziennikarze? Najwyraźniej tak.