90 lat paryskiego Vogue’a
Mało która dziewięćdziesięciolatka czy dziewięćdziesięciolatek mogą liczyć na takie urodziny... Paryskie wydanie Vogue’a obchodzi właśnie swoje święto. W prezencie gazeta podarowała sobie 662 strony, z których 150 to sesje najlepszych fotografów, ponad dwieście to reklamy, a ponad sto - życzenia od celebrytów… To wydanie paryskiego Vogue’a musiało być najlepsze!
Mało która dziewięćdziesięciolatka czy dziewięćdziesięciolatek mogą liczyć na takie urodziny... Paryskie wydanie Vogue’a obchodzi właśnie swoje święto. W prezencie gazeta podarowała sobie 662 strony, z których 150 to sesje najlepszych fotografów, ponad dwieście to reklamy, a ponad sto - życzenia od celebrytów… To wydanie paryskiego Vogue’a musiało być najlepsze!
Cztery lata po pierwszym, brytyjskim wydaniu pojawiało się paryskie – zyskując szybko sławę „biblii mody” i nieustannie bijąc z innymi światowymi wydaniami o palmę pierwszeństwa w prywatnym rankingu narodowych Vogue’ów. Urodzinowe wydanie paryskiego Vogue’a też musiało być najlepsze – to dlatego naczelna, Carine Roitfeld postanowiła zapomnieć, że pierwszy Vogue w stolicy Francji ukazał się 15 czerwca 1920 i przygotowała obchody urodzinowe na … październik.
Oczywiście nie był to jedyny skandal urodzinowy. Francuzi poczuli się urażeni decyzją naczelnej, że na okładce nie ma ich rodaczki, lecz Holenderka – supermodna ostatnio Lara Stone. Modelka jest jednak aktualnie ulubienicą wszystkich, zajmuje czwarte miejsce na wybiegowej topiliście i do tego wygląda „normalniej” niż inne modelki – pisma rozpisują się o jej „bujnych” kształtach. - Vogue Paris zawsze grał kartami zuchwalstwa - powiedziała Roitfeld uzasadniając swoje wybory - Nie możemy zrobić "oziębłego" numeru – dodała.
Tym samym zaznaczyła też, że numer nie będzie tylko nostalgiczną laurką. Charyzmatyczna naczelna postanowiła wymieszać ze sobą historyczne treści, np. zdjęcia Guya Bourdina z 1976 z fotografiami, które Patrick Demarchelier wykonał w roku 2004 – wszystkie są za to w mocno erotycznym charakterze. Do tego przedruk wywiadu z aktorką Romy Schneider przeprowadzonego w 1962 roku i towarzyszącej mu pięknej czarno-białej sesji. Roitfeld tylko podsyca zainteresowanie numerem mówiąc, że nie powie co jest w środku, lecz archiwa Vogue’a są „niewyobrażalne”.
Nic dziwnego, że ukazujący się w kioskach 20 września numer już jest tematem rozmów w świecie mody. Ma w końcu być przedmiotem kolekcjonerskim – również dla tych, którzy kochają fotografię: Mario Sorrenti, David Sims, Terry Richardson, Steven Klein, Hedi Slimane, duet Mert Alas i Marcus Piggott oraz Inez van Lamsweerde i Vinoodh Matadin – otwierają listę fotografów, którzy zapełnili 150 stron październikowego Vogue’a. To nie koniec fotograficznych prezentów: fashion victims zwariują, bo numer urodzinowy sprzedawany będzie w torbie z wybranymi zdjęciami z ostatnich dziewięciu dekad Vogue’a.
- Czy można mieć dziewięćdziesiąt lat i nadal kreować trendy – pytają przewrotnie francuscy dziennikarze? Najwyraźniej tak.