WAŻNE
TERAZ

Rosyjskie drony naruszyły przestrzeń powietrzną Polski

Anastasiia o życiu Ukrainki w Polsce. "Wiem, że nie jestem u siebie, dlatego staram się dostosować"

27-latka z Tarnopola od siedmiu lat żyje w Polsce. Dziewczyna cieszy się, że układa sobie tutaj życie, ale jednocześnie czuje, że Polacy nie dają jej zapomnieć, skąd pochodzi. - Nie odbieram telefonów od rodziny, gdy jestem w miejscach publicznych - przyznaje.

Jedna z Polek doprowadziła ją do łez w pracy
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Klaudia Stabach

Od dwóch dni internauci z niedowierzaniem oglądają filmik nagrany przez 22-letnią studentkę medycyny, która w wulgarny sposób wypowiada się na temat nieznajomej Ukrainki. Kobieta miała zająć jej miejsce w pociągu i nie reagować na upomnienia dziewczyny. Wideo momentalnie stało się viralem w sieci, a władze uczelni zawiesiły 22-latkę w prawach studenta oraz skierowały sprawę do prokuratury.

I tak na nowo rozgorzała dyskusja o naszych sąsiadach ze wschodniej granicy. W komentarzach można znaleźć zarówno przeciwników, jak i zwolenników obecności Ukraińców w Polsce. Ci, którzy są zadowoleni, argumentują swoje zdanie zachwytem nad pracowitością ludzi z Ukrainy. Z kolei oponenci twierdzą, że zachowują się jak hołota i nawet nie próbują dostosować się do naszej kultury.

Anastasiia Tampei mieszka w Warszawie od siedmiu lat i wielokrotnie doświadczyła dyskryminacji. Pomimo tego dziewczyna twierdzi, że wielu jej rodaków nie zachowuje się tak, jak powinno. – Nie chcą się uczyć polskiego, bo wychodzą z założenia, że to podobny język, więc się dogadają. Zachowanie tamtej studentki jest przerażające, ale jestem w stanie zrozumieć, że Polacy mogą czasem denerwować się, gdy trafiają na mojego rodaka, który nie rozumie ani słowa – przyznaje Ukrainka w rozmowie z WP Kobieta.

Zobacz także: Siłaczki odc. 4. Nowy cykl Klaudii Stabach. Dajemy kobietom wsparcie, na jakie zasługują

Cały czas pod górkę

W 2012 roku dziewczyna opuściła rodzinny Tarnopol i zamieszkała w Warszawie z nadzieją na lepsze życie. – Przeszłam wiele ciężkich chwil, dlatego postanowiłam wyjechać. Przeprowadzka do Polski nie była moim marzeniem. Zdecydowałam się przyjechać do was, bo tutaj było mi najbliżej – zaznacza.

Na Ukrainie Anastasiia studiowała kosmetologię i kontynuowała ten kierunek na jednej z warszawskich uczelni. Tuż po obronie młoda kobieta dostała pracę w salonie kosmetycznym i, jak się okazuje, szefowa potrzebowała czasu, żeby przekonać się do niej. – Kiedyś przyznała, że to jej mąż nakłonił ją, aby dała mi szansę. Był pod wrażeniem mojego CV i jeszcze podkreślał pracowitość Ukrainek – wspomina.

Niestety nie każdy potrafi zmienić swoje nastawienie wobec Anastasii. Dziewczyna opowiada, że raz na jakiś czas spotykają ją przykre sytuacje. Tak, jakby ludzie koniecznie chcieli przypomnieć, gdzie jest jej miejsce w szeregu. - Nie chcę mówić, że wszyscy Polacy są wrogo nastawieni, ale zdaję sobie sprawę, że cały czas jest spore grono takich osób, dlatego staram się nie prowokować – mówi.

27-latka trzyma się swojej zasady. - Nie odbieram telefonów od rodziny, gdy jestem w miejscach publicznych. Musiałabym odezwać się po ukraińsku, a nigdy nie wiadomo, kto stoi czy idzie obok mnie – tłumaczy.

Oprócz ukraińskiego paszportu Anastasiia nie wyróżnia się na tle koleżanek z pracy. Dziewczyna mówi płynnie po polsku i ma poprawny akcent. Rozmawiając z nią ani razu nie zauważyłam naleciałości z jej ojczystego języka.

Dokładnie tak samo było w przypadku jednej z klientek Anastasii, którą dziewczyna do dzisiaj doskonale pamięta. – Przyszła do salonu bez wcześniejszego zapisania się i zapytała, czy możemy ją natychmiast przyjąć, bo potrzebuje nowy manicure. Zgodziłam się, zrobiłam kawkę na dobry początek i zaczęłam zajmować się jej paznokciami – wspomina Ukrainka.

W trakcie usługi klientka chętnie rozmawiała z Anastasiią, a na końcu z zachwytem przyznała, że jeszcze nigdy nie miała tak perfekcyjnie zrobionego manicure. Po wszystkim Anastasiia razem z klientką podeszły do recepcji, aby wystawić rachunek. W tym momencie kobieta zapytała o imię kosmetyczki.

- Anastasiia – odpowiedziała Ukrainka.
- Ależ piękne imię! Jak z bajki! Ale raczej rzadko spotykane w Polsce - zwróciła uwagę klientka.

27-latka wyjaśniła, że jest z Ukrainy i dostała imię po babciach, na co kobieta wpadła w furię. - Zaczęła mnie wyzywać, że kto w ogóle dał mi prawo ją obsługiwać i jak śmiałam ją dotykać. Krzyczała, że dla mnie miejsce jest nawet nie w dyskoncie na kasie, tylko na śmietniku – mówi.

Kobieta wezwała właścicielkę salonu i oznajmiła, że nie zapłaci za wykonaną usługę. W tym czasie Anastasiia uciekła z płaczem do łazienki. – Było mi tak potwornie przykro. Dobrze, że szefostwo stanęło po mojej stronie. Wyprosili panią z salonu i jednocześnie nic nie potrącili mi z wypłaty – dodaje.

27-latka planuje swoją przyszłość w Polsce. – Wiem, że nie jestem u siebie, dlatego staram się dostosować. Dobrze mi się tutaj żyje i nie sądzę, żebym komuś wadziła. Jestem miła, pracuję uczciwie i płacę podatki – zwraca uwagę Anastasiia.

Napięta przeszłość

Zdaniem socjologa prof. Krzysztofa Podemskiego na niechęć Polaków wobec Ukraińców składa się kilka czynników. – Z Włochami czy Hiszpanami nigdy nie mieliśmy żadnych zatargów historycznych. Z Ukraińcami łączy nas napięta przeszłość, spory o ziemię – tłumaczy w rozmowie z WP Kobieta.

Ważnym elementem wpływającym na postrzeganie ludzi z Ukrainy jest fakt, że Polacy, pomimo wielu podobnych cech kulturowych np. do Rosjan czy Ukraińców, aspirują do narodów zachodnich.

Ponadto ekspert uważa, że w Polsce obecnie nie patrzy się życzliwym okiem na Ukrainę. – Trwa odgórne sianie niechęci. Tolerowanie nacjonalistycznych ekscesów przez skrajną prawicę czy wspieranie historycznych formacji antyukraińskich i antybiałoruskich – wyjaśnia prof. Krzysztof Podemski. – W sferze kultury jest podobnie. Filmy proukraińskie nie mają takiego zasięgu jak np. antyukraiński Wołyń – dodaje.

Po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat w historii naszego kraju prawie każdy ma możliwość spotkania Ukraińca, który pracuje np. na budowie czy w osiedlowym sklepie, ponieważ jest ich w naszym kraju ponad milion. – Wbrew pozorom jesteśmy nieprzyzwyczajeni do kontaktu z innymi kulturami. Nie każdy z nas wyjeżdża za granicę, nie każdy ma tam znajomych, a jednocześnie tutaj na miejscu prawie każdy Polak ma możliwość spotkania ich na co dzień – tłumaczy Podemski. – Ta sytuacja jest fenomenem – puentuje socjolog.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie

Jesienią pchają się do domu na potęgę. Przyciąga je jedno
Jesienią pchają się do domu na potęgę. Przyciąga je jedno
Rozwiedli się po dwóch latach. "Zaciskałam zęby w nocy"
Rozwiedli się po dwóch latach. "Zaciskałam zęby w nocy"
Szwedzka ministra zemdlała na konferencji. Przyczyna już jest znana
Szwedzka ministra zemdlała na konferencji. Przyczyna już jest znana
Zmienił wizerunek. Stylistka: "To nie przypadek"
Zmienił wizerunek. Stylistka: "To nie przypadek"
Postawił matce ultimatum. "Zrobiła mi najpiękniejszy prezent w życiu"
Postawił matce ultimatum. "Zrobiła mi najpiękniejszy prezent w życiu"
Postaw na balkonie. Zapomnisz o uciążliwych gołębiach
Postaw na balkonie. Zapomnisz o uciążliwych gołębiach
Krytykują nawet biust jej synowej. Dowbor nie ukrywa, co o tym myśli
Krytykują nawet biust jej synowej. Dowbor nie ukrywa, co o tym myśli
Straciła znajomych, gdy przestała udawać. "Całe życie oszukiwałam"
Straciła znajomych, gdy przestała udawać. "Całe życie oszukiwałam"
W takim stroju poszła na randkę z mężem. Są zdjęcia
W takim stroju poszła na randkę z mężem. Są zdjęcia
Połóż na poddaszu. Kuny szybko się wyniosą
Połóż na poddaszu. Kuny szybko się wyniosą
Tak pies wysyła "ostatnie ostrzeżenie". Lepiej nie lekceważ
Tak pies wysyła "ostatnie ostrzeżenie". Lepiej nie lekceważ
Nastolatka o "szon patrolach". Mówi, do czego są zdolni
Nastolatka o "szon patrolach". Mówi, do czego są zdolni