Animowana ściema

Dzień dobry, jestem mamą dziesięciolatki i mam taki problem. Moim skromnym zdaniem nasze córki nabijane są w butelkę. Tak jest. Bezczelnie, podstępnie, sprytnie.

Dzień dobry, jestem mamą dziesięciolatki i mam taki problem. Moim skromnym zdaniem nasze córki nabijane są w butelkę. Tak jest. Bezczelnie, podstępnie, sprytnie. Pokazuje im się coś co jest wtórne, stereotypowe, trochę głupie i żałosne. I wmawia, że to jest oryginalne, wspaniałe, wyjątkowe. Inne. Brzmi to śmiertelnie poważnie, a chodzi mi przecież tylko o kreskówki. Ale tak naprawdę animowane filmidła to dla wielu dzieci chleb powszedni. Część ich codzienności.

No dobra, zanim matki-walczące i perfekcyjne panie domu mnie zagryzą, bo ich dzieci oglądają TV tylko w weekend i to zaledwie 30 minut dziennie, uściślę: moje dzieci lubią oglądać kreskówki. Uwielbiają. Kochają. Dla nich to ważny punkt dnia. I to, co oglądają jednak mnie obchodzi.

OK, a więc o co mi chodzi z tymi pełnymi fałszywych przekazów kreskówkami? Moja córa na różnych etapach życia zakochana była w różnych telewizyjnych tworach, które przepełnione były postaciami o wielkich oczach z dłuuuuuuuuuuuugimi rzęsami, taliami osy, ciuchami, które były ciut przykrótkie lub zbyt jaskrawe lub jedno i drugie. Od wczesnego dzieciństwa zalewana jest kałużami kiczu. I nic na to nie da się poradzić. Mieliśmy w domu epokę Barbie. Tej słodkiej blondyny, która mówi słodkim głosem i ubrana w przesłodkie ciuchy wyrusza na jakąś lukrowaną przygodę. W tym świecie blond to dobro, brunetka to zło, miłe kobietki szczebioczą, a złe grzmią, zasady są proste.

Jakimś cudem w większości tych filmów spływających słodyczą Barbie uchodzi za outsiderkę. Jest taka inna, nie trzyma się ogólnie przyjętych zasad, buntuje się, wyróżnia. Ja miałam i mam do dzisiaj problem z odróżnieniem Barbie od reszty jej plastikowych koleżanek. Wszystkie biegają w bikini albo w tiulach, co druga nosi diadem, wszystkie są przycięte według tego samego wzoru: nie ma tu miejsca na odstępstwa, różnorodność. Cała odmienność tej spowitej w róże i pastele istoty to jedna wielka ściema. I wkurza mnie to.

Były też Bratz, lalki o oczach kosmitów, zawsze ostawione jak na imprezę w remizie. Błyszczące, wymalowane, pełen lans, niekoniecznie potrzebny w życiu kilkulatek.

Przeżyliśmy to. A wtedy zastąpiły je upiorne lale ze szkoły średniej Monster High. I znów mamy pańcie w modnych ciuchach, właściwie obowiązkowo w miniówach, szpilkach, butach platformach, gorsetach, topach, z pełnym zestawem akcesoriów. Są i filmy o tej nazwie, które uchodzą niby za przygodowe, bo przecież po szkolnych korytarzach uganiają się wampirzyce, wilkołaki, mumie, syreny, duchy. A jednak mam wrażenie, że każda fabuła to zestaw stereotypowych wyobrażeń o życiu nastolatków. Kto ma fajniejsze ciuchy, kto ma chłopaka, a kto nie, kto dostał się do szkolnej drużyny, kto kogo obgadał, kto puścił plotkę... Nie wiem po co to wszystko wciskać na siłę w świat fantastyczny, pełen magii. Magię w filmach i książkach kocham, uwielbiam i kiedy ktoś robi sobie z niej jaja i traktuje jako element marketingowy, żeby wcisnąć dzieciakom koleną porcję kiczu, to się wściekam.

Przeszliśmy też w domu etap „Odlotowych agentek”, które niby to pomagają co chwila ratować świat przed zagładą z rąk jakiegoś szaleńca, a tak naprawdę martwią wciąż złamanym paznokciem, biegają po wyprzedażach, kłócą się o chłopaków i zamartwiają jakimiś pierdołami.

I znów wszystko tu jest „na niby”. Niby mamy tu niezależne, silne, sprytne młode dziewczyny, a otrzymujemy rozhisteryzowane paniusie, które bardziej piszczą niż mówią i bardziej irytują niż śmieszą.

Co gorsza, to wszystko to świat nastolatek, a właściwie jego wykoślawiona wersja, wciskany do głów dziewczynek lat 8-10. Bo nastolatki to już bardziej kręci „Zmierzch” i „Igrzyska śmierci” niż problemy sercowe wilkołaczki. Machina się kręci, kaska płynie, powstają lalki, książki, filmy, a wszystko to po, żeby wcisnąć nasze małe dziewczyny w starannie przycięty szablon: „nastolatki zachowują się i ubierają tak i tak, zawsze i wszędzie”.

Przydałaby się jakaś świrnięta Pippi, zwariowana bohaterka, która uosabia niezależność i odmienność bez paradowania w lateksach i koronkach. Chciałabym, żeby powstał taki film czy serial, w którym nastolatki nie zostaną sprowadzone do roli bezmózgich piszczałek w modnych kozaczkach. W którym od bohaterek będzie się wymagać myślenia, sprytu i naturalności, a nie perfekcyjnego makijażu. I w którym oryginalność będzie raczej kojarzyć się ze stylem życia, a nie modnym ciuchem.

Źródło artykułu: WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Rozeszły się po Polsce. Reaguj, gdy zauważysz w swoim ogrodzie
Rozeszły się po Polsce. Reaguj, gdy zauważysz w swoim ogrodzie
Bolało ją całe ciało. Prezenterka w końcu usłyszała diagnozę
Bolało ją całe ciało. Prezenterka w końcu usłyszała diagnozę
Usmaż "po francusku". Kto spróbuje, ten zapomina o zwykłej jajecznicy
Usmaż "po francusku". Kto spróbuje, ten zapomina o zwykłej jajecznicy
Nie dotykaj, gdy widzisz w łazience. Chirurg tłumaczy, co to jest
Nie dotykaj, gdy widzisz w łazience. Chirurg tłumaczy, co to jest
Hit na suche pięty. W aptece kosztuje grosze
Hit na suche pięty. W aptece kosztuje grosze
Takie nagranie w dniu ślubu byłej żony. "Komentarz" bez słów
Takie nagranie w dniu ślubu byłej żony. "Komentarz" bez słów
Drugi raz żegna męża. Powtórny pogrzeb po ekshumacji
Drugi raz żegna męża. Powtórny pogrzeb po ekshumacji
Świeże kwiaty na grobie? Ten trik sprawi, że będą stały jeszcze dłużej
Świeże kwiaty na grobie? Ten trik sprawi, że będą stały jeszcze dłużej
Kiedyś Polacy się zajadali, dziś niewielu ma odwagę. To błąd
Kiedyś Polacy się zajadali, dziś niewielu ma odwagę. To błąd
Nie lekceważ, gdy zauważysz w domu. Ich obecność to sygnał alarmowy
Nie lekceważ, gdy zauważysz w domu. Ich obecność to sygnał alarmowy
Odszedł z teatru w atmosferze skandalu. Dziś spełnia się w warsztacie
Odszedł z teatru w atmosferze skandalu. Dziś spełnia się w warsztacie
Nikt jej nie pomógł, bo myśleli, że jest pijana. Zmarła 20 lat temu
Nikt jej nie pomógł, bo myśleli, że jest pijana. Zmarła 20 lat temu