Anna Wendzikowska o ojcu swojej córki. W końcu mówi, co się stało
Anna Wendzikowska w rozmowie z Natalią Hołownią po raz pierwszy odniosła się do plotek na temat rzekomego rozstania z ojcem swojej córki. Miała zostać porzucona chwilę po porodzie. Po tej informacji zalała ją fala hejtu, a partnera – propozycje matrymonialne.
#
Anna Wendzikowska jest mamą dwóch córek, Kornelii i Antosi. Starsza dziewczynka cierpi na niedorozwój nerwów wzrokowych. Od 8. miesiąca życia nosi okulary, w ciągu dnia ma też zasłaniane słabiej widzące oko. Nie każdy okazał się wobec tego wyrozumiały i empatyczny. Dziennikarka wyznała, że w pewnym momencie przestała pokazywać ją internautom.
– Dostawałam bardzo dużo komentarzy, że moje dziecko jest opóźnione umysłowo, że wygląda na niedorozwinięte. Ja i żaden rodzic nie zasługuje, by mierzyć się z takimi nieczułymi komentarzami ani to dziecko na to nie zasługuje – powiedziała dziennikarka w programie "Gala Studio".
Wendzikowska przyznała Natalii Hołowni, że nawet decyzja o niepokazywaniu Kornelii spotkała się z hejtem. – Nie wiedziałam, jak to ogarnąć – stwierdziła. – Zaraz były komentarze, że nie pokazuję, bo moje dziecko jest niedorozwinięte i się jej wstydzę – dodała.
Gwiazda TVN w wywiadzie ujawniła, że choć lekarze skazują walkę o zdrowy wzrok Kornelii na niepowodzenie, ona się nie poddaje. Dziecko czeka jeszcze jedna operacja. – Nie do końca przyjmuję to do wiadomości. Warto zawsze powalczyć – oceniła sytuację.
#
Okrutne komentarze na temat córeczki to nie jedyne, z czym musiała zmagać się Wendzikowska. Kilka miesięcy temu gruchnęła wiadomość, że została porzucona przez ojca swojego drugiego dziecka tuż po porodzie. Do tej pory nie komentowała tych doniesień.
– Rzeczywiście był w moim życiu trudny moment, tuż po tym jak się Tosia urodziła. Taki trudny moment w życiu i w związku, który nie był rozstaniem –zaczęła. – Może powinnam to wtedy skomentować, ale nie chciałam, nie miałam na to ochoty, energii – przyznała.
Mama małej Tosi nie mówiła o szczegółach, ale można było dostrzec, że ma za sobą ciężki okres. – To był moment, kiedy musieliśmy sobie z naszą relacją poradzić. Nie rozstaliśmy się, ale nie mieszkaliśmy razem – powiedziała o związku z Janem Bazylem. – Musieliśmy się wspomóc terapią – dodała.
Zaznaczyła też, że kiedy na świat przychodzi dziecko, często dochodzi do kryzysu. – To często trudne – dla pary, dla mężczyzny, który po raz pierwszy zostaje ojcem i dla kobiety, którą targają hormony – tłumaczyła. – Hormony to straszna rzecz – usłyszała Natalia Hołownia.
Wendzikowskiej nie pomagała medialna burza, która się wokół niej rozpętała. Dostawała mnóstwo wiadomości, w których czytała, że coś jest z nią nie tak albo że Bazyl nie jest ojcem jej dziecka. Z kolei do niego odzywały się dziesiątki kobiet z propozycjami wyjścia na kawę. Dziennikarkę bardzo to zaskoczyło. Dziś wszystko jest już w porządku. – Wychowujemy Antosię wspólnie – skończyła temat Wendzikowska.