Aresztowano ją, bo wykonywała swoją pracę. Rekordowe zadośćuczynienie dla pielęgniarki
Wykręcił jej ręce, siłą zaciągnął przed wejście do szpitala. Przyparł do ściany i założył jej kajdanki. Aresztowana kobieta nie popełniła żadnej zbrodni – wykonywała swoją pracę. Pielęgniarka z Utah została odprowadzona do radiowozu, bo nie chciała pobrać krwi od nieprzytomnego pacjenta na prośbę policjanta. Nie chciała złamać zasad panujących w szpitalu. Po skandalu, który przetoczył się przez wszystkie amerykańskie media, kobieta otrzymała właśnie rekordowe zadośćuczynienie.
Sprawa trafiła do mediów na przełomie lipca i sierpnia tego roku. Zaczęło się od wypadku drogowego. 43-letni oficer policji z Idaho prowadził samochód, gdy uderzyło w niego auto prowadzone przez 26-letniego mężczyznę. Chłopak uciekał przed policją. Zginął na miejscu. Z kolei nieprzytomny oficer trafił do szpitala uniwersyteckiego w Utah. Niedługo później na oddziale pojawili się funkcjonariusze. Żądali, by pielęgniarka – Alex Wubble - pobrała od ofiary wypadku krew. Po co? Dziennikarze "Washington Post" ustalili, że policjanci "chcieli mieć dodatkowe dowody w sprawie". Nieprzytomny oficer nie był nawet podejrzany w sprawie wypadku.
Jednym z prowadzących sprawę był Jeff Payne. Nalegał, by pielęgniarka wykonała zabieg. Wubble nie zgodziła się na to. Na nagraniu, które trafiło do sieci, widać, jak tłumaczy policjantom, że pobranie krwi u nieprzytomnego pacjenta, w dodatku bez nakazu sądowego, jest niezgodne z przepisami. Policjanci, jak zaznaczają amerykańscy dziennikarze i eksperci, nie mogli żądać z własnego widzimisię pobrania krwi u pacjenta. Przekroczyli swoje uprawnienia. Jednak dopiero to, co stało się chwilę później, wstrząsnęło opinią publiczną.
Payne stracił cierpliwość. Wykręcił ręce pielęgniarki i zaciągnął ją przed wejście na oddział. Tam przycisnął ją do ściany i zakuł w kajdanki. Chwilę później, razem z innym funkcjonariuszem – Jamesem Tracy – odprowadził pielęgniarkę do radiowozu. Wypuścił kobietę po 20 minutach bez postawienia jej jakichkolwiek zarzutów. Po tym czasie zorientował się, że pracownicy szpitala i tak musieli przecież pobrać pacjentowi krew do badań i jego prośba nie miała sensu. O tej absurdalnej historii Wubble opowiedziała lokalnym mediom.
- Ten policjant pastwił się nade mną i to w sposób ekstremalny i nikt mu w tym nie przeszkadzał, a to powinno być zadaniem ochrony szpitala i policji uniwersyteckiej, ale oni zdecydowali, że nie staną po mojej, ale po ich stronie. Tu nie chodziło o zwykłe pobranie krwi od pacjenta, ale o to, że ten pacjent nie mógł sam za siebie decydować, a ja nie mam prawa, żeby za niego decydować, więc moim wyborem zawsze będzie ochrona pacjentów - przyznała.
Pielęgniarka postanowiła nagłośnić sprawę. Adwokaci opublikowali w sieci wideo, na którym widać całe zajście. W kilka chwil o sprawie pisały niemal wszystkie amerykańskie media. Materiał, na którym widać, jak policjanci szarpią pielęgniarkę i to na oczach pacjentów, przyczynił się do prawdziwego skandalu.
Burmistrz miasta i szef policji osobiście zwrócili się do Wubbles z przeprosinami. Jeff Payne tłumaczył, że "nie chciał robić sceny", dlatego wyprowadził pielęgniarkę na zewnątrz. Absurdalne tłumaczenia nie pomogły policjantowi. Jak informował "Washington Post", został zwolniony dyscyplinarnie z pracy. Za swoje zachowanie przepraszał wielokrotnie.
Teraz sprawiedliwości doczekała się w końcu pielęgniarka.
Alex Wubble udało się wywalczyć od miasta zadośćuczynienie i to niemałe. Jak podaje CNN, pielęgniarka otrzyma w najbliższym czasie 500 tys. dolarów. Kwotę mają wypłacić władze miasta i szpital, w którym pracuje.
- Cieszę się, że tak to się zakończyło. Nigdy nie sądziłam, że coś takiego mi się przydarzy w pracy – mówi Wubble w rozmowie z CNN.
Jej historia wywołała mnóstwo komentarzy. Jedni przyznają, że policja nie potrafi współpracować z innymi służbami. Inni punktują, że praca pielęgniarki to nieustanne narażanie się. – Walczą często z pacjentami, teraz, jak się okazuje, walczą też z policją – komentuje jeden z internautów.