Blisko ludziBiżuteria z mlekiem matki wciąż budzi kontrowersje. Jednak zadowolonych klientek przybywa

Biżuteria z mlekiem matki wciąż budzi kontrowersje. Jednak zadowolonych klientek przybywa

Biżuteria z mlekiem matki wciąż wywołuje w Polsce kontrowersje, choć przestaje być wyłącznie ciekawostką i propozycją dla odważnych. Na czym polega jej fenomen? - Na początku mieliśmy kilka zamówień tygodniowo, teraz jest ich 200 – mówi Kasia Lew, właścicielka firmy Milkies.

Dla wielu kobiet karmienie dziecka piersią to ważne przeżycie
Dla wielu kobiet karmienie dziecka piersią to ważne przeżycie
Źródło zdjęć: © 123RF
Katarzyna Pawlicka

W Polsce istnieje kilka firm produkujących taką biżuterię. Jej twórcy wykorzystują zazwyczaj 10 lub 20-mililitrowe próbki mleka odciągnięte z piersi karmiącej klientki. Następnie konserwują je i łączą z innymi materiałami. Tak powstają koraliki, wisiorki, bransoletki czy pierścionki.

Pomysł zrodził się z potrzeby

Kasia Lew – właścicielka firmy Milkies na pomysł tworzenia biżuterii z mlekiem matek wpadła sześć lat temu, gdy sama karmiła piersią. Szukała wówczas sposobu, by upamiętnić ten wyjątkowy dla niej czas.

- Karmienie piersią było dla mnie niezwykle ważne, intymne, ale wiedziałam, że ten etap kiedyś się skończy. Potrzebowałam pamiątki, a tworzeniem własnej biżuterii pasjonowałam się od młodości. Okazało się, że nikt w Europie nie wpadł jeszcze na ten pomysł. Postanowiliśmy stworzyć własną firmę i w efekcie dziś mamy 25-osobowy zespół składający się praktycznie z samych mam, które karmiły lub karmią piersią. Zdarza się np., że wspieramy laktacyjnie piszące do nas panie, ponieważ wszystkie posiadamy wiedzę na ten temat, towarzyszymy klientkom w ich emocjach – wspomina w rozmowie z WP Kobieta.

Biżuteria Milkies
Biżuteria Milkies© Archiwum prywatne

Jak twierdzi właścicielka Milkies, klientki dzielą się zasadniczo na dwie grupy: mam, które karmią długo i mają bardzo silną więź z dzieckiem oraz – większą – mam, które bardzo chciały karmić, ale z różnych powodów nie mogą, przez co mają poczucie, że szybko tracą coś szalenie ważnego. Wówczas potrzeba upamiętnienia jest jeszcze silniejsza. Zdarza się także, że biżuteria z mlekiem matki jest jedyną pamiątką po stracie dziecka w wyniku poronienia lub jego przedwczesnej śmierci.

- Działamy równolegle na rynkach polskim i niemieckim. Wszystko tworzymy w niewielkiej manufakturze w Szczecinie. W Niemczech od początku zainteresowanie produktem było bardzo duże, w Polsce zwiększa się z czasem. Polska klientka musiała dojrzeć do tego, że taka pamiątka jest akceptowana społecznie. Są też kobiety, które nie są przekonane do samej idei, ale kiedy tylko widzą naszą biżuterię, zmieniają zdanie. Na początku mieliśmy kilka zamówień tygodniowo, teraz jest ich 200 – opowiada pomysłodawczyni.

Niespodzianka dla żony, prezent dla samej siebie

W Polsce to mężowie często robią taką niespodziankę żonie, która na przykład odciąga mleko laktatorem, bo nie powiodło się przystawianie do piersi, co wiąże się z bardzo żmudnym procesem, trwającym np. przez rok i nastawianiem budzika co dwie godziny.

– Panowie odmrażają woreczek z mlekiem, wysyłają je nam, a my przygotowujemy biżuterię. Dla nas, kobiet, to taki order macierzyństwa, gratyfikacja. Każdy potrzebuje przecież uznania, a taki upominek to forma docenienia – samej siebie lub przez rodzinę – za wysiłek karmienia, który nie jest przecież taki oczywisty, nie każdy go podejmuje – tłumaczy Kasia Lew.

Jednocześnie rozwiewa wątpliwości i odpowiada na zarzuty sceptyków. – Czasem pojawiają się pytania, czy aby na pewno biżuteria jest spersonalizowana, czy zawiera ich mleko, czy nie zdarzają się pomyłki. Nie ma takiej możliwości: mamy ścisłe procedury oraz stworzony przez mojego męża system informatyczny, a i pracownice traktują materiały klientek z najwyższą starannością – wyjaśnia.

Biżuteria Milkies
Biżuteria Milkies© Archiwum prywatne

Wyjątkowy kolor biżuteria zawdzięcza wyłącznie naturalnym surowcom - mleko matki po zakonserwowaniu jest mieszane z żywicą jubilerską. W ten sposób powstają także produkty firmy Moments, przy czym zamiast mleka użyć można m.in. włosów dziecka lub członków rodziny, pokruszonej pępowiny, kawałków tkanin, piasku z wyjazdów, suszonych kwiatów, kawałków sukni ślubnej, sierści pupila, a nawet prochów. - Wiele zależy jednak od inwencji i oczekiwań klienta – mówi Kasia Lew.

"Uważałam to za dziwactwo"

Magdalena Galant z Łodzi o biżuterii z mlekiem matki usłyszała już cztery lata temu, po urodzeniu pierwszego dziecka. Dwie koleżanki, z którymi wymieniała się macierzyńskimi doświadczeniami, zdecydowały się na zakup takiej pamiątki.

- Wówczas uważałam to za dziwactwo, nie rozumiałam tej idei. Może dlatego, że sama nie poczułam magii karmienia piersią – mój syn nie dawał się w ten sposób nakarmić, przez trzy miesiące odciągałam swój pokarm i podawałam mu w butelce, ale im więcej potrzebował, tym moje seanse z laktatorem stawały się coraz dłuższe, a pokarmu miałam coraz mniej – wspomina w rozmowie z WP Kobieta.

Jednak wszystko zmieniło się rok temu, gdy pani Magdalena urodziła córeczkę. – Od razu była małym ssaczkiem, laktacja mi się rozhulała. Dziś ma 16 miesięcy, a ja karmię ją piersią do tej pory. Gdy skończyła cztery miesiące, postanowiłam zrobić biżuterię z mlekiem dla siebie i dla niej. Postawiłam na lokalny patriotyzm i wybrałam produkty łódzkiej firmy 4 Seasons Jewelry, które zresztą najbardziej mi się podobały: komplet - bransoletkę i wisiorek z płatkami złota, a dla córci bransoletkę z pięknych różowych korali i jadeitów z kuleczką z mleka oprawioną w złoto. To był mój prezent z okazji chrztu, który dostanie, gdy będzie nieco starsza – mówi.

Świeżo upieczona mama na spersonalizowane zamówienie czekała miesiąc. Dodatkowo dostała w fiolce trochę sproszkowanego mleka, które nie zostało wykorzystane do produkcji koralików. Jej zdaniem taka biżuteria to wspaniała pamiątka. – Wiem, że więcej już nie będę karmić piersią, dlatego mam do niej wielki sentyment. Nie noszę jej na co dzień, ale zawsze jak ją zakładam, czuję się wyjątkowo – przekonuje.

Głosy sceptyków

Choć głosów zachwyconych mam z roku na rok przybywa, biżuteria z mlekiem matki wciąż budzi kontrowersje. Kiedy Maja Hyży pochwaliła się nią na swoim instagramowym profilu, w komentarzach zawrzało. "Może jeszcze wisiorek z nasieniem męża?" - pytali internauci.

Wśród sceptyków, do których w ogóle nie przemawia taka forma upamiętniania jest także pani Joanna z Wrocławia, mam kilkulatka. W rozmowie z WP Kobieta przyznaje, że taka biżuteria odrzuca ją na tyle, że nie ma nawet ochoty jej dotykać, nie mówiąc o zakupie.

- Karmiłam syna piersią, ponieważ wiedziałam, że to dla niego najlepsze rozwiązanie. Ale nie było to dla mnie przyjemne, a tym bardziej mistyczne doświadczenie. Nie miałam też potrzeby mówić o tym, karmić w miejscach publicznym. Ot, kolejny obowiązek – przyznaje.

Dlatego biżuteria z mlekiem matki nie miałaby dla niej sentymentalnego znaczenia. Wręcz przeciwnie – przypominałaby o niezbyt lubianej czynności. – Rozmawiałam na ten temat z koleżankami, które także są matkami i nie jestem odosobniona w swoim osądzie. Nie rozumiem trendu przenoszenia karmienia do przestrzeni publicznej, którego ta biżuteria jest naturalnym następstwem – przekonuje.

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (135)