GwiazdyBrunatna mamusia i czerwona babunia

Brunatna mamusia i czerwona babunia

Oskar Georg Behr bezpardonowo zdrapuje złoto z austriackiej korony. Jego - wydana właśnie w Polsce - książka „Prawie dzieciństwo” to tylko pozornie opowieść śmieszna i miła.

Brunatna mamusia i czerwona babunia
Źródło zdjęć: © WP.PL

Moja wiekowa sąsiadka pani Krystyna całe życie marzyła o tym, by odwiedzić Wiedeń. Na rozstrojonym pianinie grywała namiętnie kawałki z operetek Straussa i Lehara. Arietka „Usta milczą, dusza śpiewa” była przebojem każdej niedzielnej herbatki w gronie przyjaciółek.

Czasami odzywały się też za ścianą rzewne dźwięki skrzypiec. Z Austrii przywoziłem pani Krystynie praliny „Mozartkugeln”, drobiazgi z podobizną smutnej cesarzowej Sissi i płyty z walcami. Swoich marzeń Droga Sąsiadka nigdy nie zrealizowała. Zmarła w którąś Wielkanoc, tuz przed moją kolejną wyprawą do Wiednia. Na szczęście zdążyła jeszcze, kilka miesięcy wcześniej, podziwiać Filharmoników Wiedeńskich w ich dorocznym Koncercie Noworocznym.

Austria dla pani Krystyny była krajem „mlekiem i miodem płynącym”, a Wiedeń „najpiękniejszą stolicą Europy”. Karmiona telewizyjnymi obrazkami i podkoloryzowanymi opowieściami, wyobrażała sobie, że wszyscy Wiedeńczycy to szarmanccy dworscy przystojniacy, całujący panie w rękę.

POLECAMY

DZIECI STARSZYCH OJCÓW Wiedeń powinien dostać nagrodę Nobla za świetną promocję. Trudno zauważyć choćby rysę na jego lukrowanym wizerunku. Parki toną tutaj w kwiatach, ulice lśnią czystością, transport publiczny działa bez zarzutu , a szczęśliwi turyści opychają się Tortem Sachera, który popijają aromatyczną kawą „Aida”. Nikt tutaj nie chce pamiętać o brunatnej przeszłości miasta, gdy Hitlera w Wiedniu frenetycznymi okrzykami witał stutysięczny tłum, a Żydzi szorowali na kolanach bruk na placach.

Oskar Georg Behr bezpardonowo zdrapuje złoto z austriackiej korony. Jego- wydana właśnie w Polsce - książka „Prawie dzieciństwo” to tylko pozornie opowieść śmieszna i miła. Czytamy, zdawałoby się, lekkie i proste zapiski kilkuletniego chłopca. Błahe historyjki i niewinne zdarzenia z życia autora kryją jednak upiorną prawdę o bynajmniej nie „niewinnym” dzieciństwie. Życie chłopca rozpięte było bowiem pomiędzy dwoma biegunami. Z jednej strony brunatna matka, żona hitlerowskiego bonzy, znajoma Goeringa i Magdy Goebbels. Po wojnie nieszczęśliwa wdowa po straconym w Norymberdze zbrodniarzu. Matka „kochała” swojego syna na swój sposób. Wymierzała mu policzki za najmniejsze przewinienia, narzekała, że Bóg pokarał ją „jąkałą” , w końcu wysłała dziecko do przyklasztornej szkoły pełnej mnichów pedofilów.

Z drugiej strony stała niezłomna babka! Choć pozornie konserwatywna, to jednak na swój sposób „czerwona”. U niej chłopak uczył się dyscypliny, ale nie dostawał w twarz. Babka usunęła z jego otoczenia nianię, która małego Georga nauczyła modlitwy: „...moje serce jest czyste, nikt nie powinien w nim mieszkać poza Jezuskiem i moim ukochanym Fuehrerem”. Babka nie znosiła.

Hitlera, w swoim majątku po ludzku traktowała „ruskich” jeńców, oraz ukrywała tajemniczego „Brazylijczyka”, który de facto był Austriackim Żydem. Babka wnosiła w życie chłopca powiew zdrowego rozsądku. Nie znosiła wojen i wszelkich totalitaryzmów. Równie zawzięcie krytykowała szaleństwo nazistów jak i hipokryzje kościoła katolickiego. Na swój sposób starała się przed jednym i drugim ochronić zamkniętego w sobie wnuka. Umarła w przekonaniu, że wszystko co piękne i ludzkie zdarzyło się w przeszłości.

W książce Behra mężczyźni są słabi. Ojciec jest prawie nieobecny, bo spędza czas w Berlinie, w końcu zawiśnie na stryczku w Norymberdze. Dziadek natomiast to „pan całą gębą”, reformator rolnictwa i pacyfista, niemniej jednak tkwi pod pantoflem swojej silnej żony. Tymczasem mały Georg ucieka do świata wyobraźni, czasami kłamie, czasami schodzi z linii ciosu. Cały czas jest zabawką bądź argumentem przetargowym w rękach dorosłych. Nie dziwi mnie więc, że dorosły Hans Georg Behr, już jako znany psychiatra, uciekł z Austrii do Indii, a potem pomieszkiwał w Hamburgu. Jego „czerwona” babka odeszła z tego świata, gdy był jeszcze dzieckiem. Brunatna matka żyła natomiast 99lat. „Przeżyła dwie wojny światowe oraz cztery dewaluacje i była zdumiona, że przytrafiło jej się 50 lat pokoju”

POLECAMY

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (3)