Był alkoholikiem, gdy się poznali. "Nie nalegała, żebym przestał pić"
Jego głos podbił serca Polaków, a historia poruszyła miliony. 9 września 2025 roku mija pięć lat od śmierci Gienka Loski – charyzmatycznego muzyka. Z Białorusi uciekł, by spełnić marzenia, a w Polsce odnalazł miłość, która uratowała go od upadku. - Ona nie nalegała, żebym przestał pić. Wiedziała, że to wywoła we mnie odruch buntu. Faceci mają taki charakter. Ona tylko stworzyła mi dom, czyli to wszystko, na czym mi zależało - mówił o żonie.
Charyzmatyczny wokalista, gitarzysta i kompozytor białoruskiego pochodzenia na zawsze zapisał się w historii polskiej muzyki. Jego życie było pełne kontrastów – od biedy i uzależnień po sławę i miłość, która odmieniła jego los. Dziś wspominany jest jako człowiek o wielkim talencie i jeszcze większym sercu, który mimo burzliwej przeszłości potrafił się zmienić. Odszedł 9 września 2020 roku w wieku 45 lat.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ewa Bem o wzruszającym momencie w Sopocie. "W sytuacji w jakiej jestem rodzinnej i życiowej, było mi to potrzebne"
W 2011 roku wziął udział w pierwszej, polskiej odsłonie programu "X Factor", gdzie znalazł się w zespole prowadzonym przez Czesława Mozila. W wielkim finale pokonał Michała Szpaka i Adę Szulc, sięgając po zwycięstwo, które otworzyło mu drzwi do szerszej kariery muzycznej i pozwoliło wreszcie dotrzeć do masowej publiczności.
Gienek Loska – polski Białorusin z duszą rockmana
Historia Gienka Loski zaczęła się w Białooziersku. To właśnie tam dorastał chłopak, który później stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych głosów w Polsce. W rozmowie sprzed lat z magazynem "Viva!" artysta podkreślał, że choć ma białoruskie korzenie, to całym sercem związał się z Polską.
– Jestem polskim Białorusinem, który nie ma już żadnych praw białoruskich. Mam polskie obywatelstwo. Kiedyś słowa po polsku nie umiałem, dziś mówią, że nie słychać u mnie wschodniego akcentu. Proszę pamiętać, że jestem muzykiem, dźwiękowcem, mam słuch absolutny, choć nie dosłyszę na jedno ucho – mówił Loska.
Jako nastolatek marzył o wolności, sławie i wielkich pieniądzach. W wieku 17 lat zdecydował się na odważny krok – opuścił rodzinne strony i przyjechał do Polski. Dla niego była to przepustka do świata, który wydawał się kolorowy i pełen możliwości. Tęsknota za rodziną była ogromna, ale Gienek nie dawał znaku życia swoim bliskim. Chciał zbudować coś od nowa, a Polska stała się miejscem, w którym rozpoczął nowy rozdział.
– Byłem młody, niemądry, żądny sławy, wielkich pieniędzy. Wszystko to mi się śniło. Polska to był Zachód, kolorowy zawrót głowy. Ja uciekłem więc na Zachód i zostałem. Już nie było powrotu – wspominał artysta.
Alkohol i rock and roll – cena, jaką płacił za marzenia
Tak jak wielu artystów, także Gienek Loska wpadł w sidła imprezowego stylu życia. Alkohol i używki stały się jego codziennością, co miało dramatyczny wpływ na zdrowie i karierę. Najgorszym momentem był rok 1999, kiedy po pijanemu spadł ze schodów i doznał poważnego urazu głowy.
– W 1999 roku spadłem ze schodów po pijanemu. W pensjonacie u znajomego w Ustrzykach. Kolega grający na bębnie odstawił mnie do szpitala. Okazało się, że to krwiak i obrzęk mózgu. Jak mnie wypuścili, kumple zawieźli mnie do domu, na Białoruś. Matka się przeraziła: "Synku, co z tobą zrobili?!". Ale ja miałem to gdzieś. Myślałem tylko: Boże, już nigdy nie zaśpiewam...
Choć przez wiele miesięcy był w depresji i musiał walczyć o powrót do zdrowia, ostatecznie wrócił na scenę. Jednak nałóg wciąż go nie opuszczał, a zespół coraz głośniej mówił o tym, że jego głos i forma artystyczna słabną przez alkohol.
Przełom nastąpił w 2003 roku podczas koncertu w Ostrowie Wielkopolskim. To właśnie tam Gienek poznał Agnieszkę – kobietę, która odmieniła jego życie. Dzięki niej uwierzył, że może zbudować dom, rodzinę i odnaleźć równowagę. To dla niej rzucił alkohol i zaczął myśleć o życiu w zupełnie inny sposób. Razem doczekali się córki Alesi, a Gienek starał się pogodzić pasję do muzyki z rolą ojca i męża.
– Na jednym z koncertów w 2003 roku w Ostrowie Wielkopolskim poznałem Agnieszkę, zakochałem się i rzuciłem zespół. Wszystko, co posiadam teraz, zawdzięczam jednej osobie – mojej żonie. Mojej połówce jabłka. Ona nie nalegała, żebym przestał pić. Wiedziała, że to wywoła we mnie odruch buntu. Faceci mają taki charakter. Ona tylko stworzyła mi dom, czyli to wszystko, na czym mi zależało. Bo ja cały czas miałem przeświadczenie, że w gruncie rzeczy będę żył tak zwyczajnie. To znaczy, że będę grał, ale będą też domowe kolacje, dziecko. Przecież dom z graniem można pogodzić, chociaż nie jest łatwo – opowiadał muzyk.
Choć sam o sobie mówił, że jest gburowaty i nerwowy, znajomi i fani zapamiętali go inaczej. Widzieli w nim człowieka, który potrafi dzielić się dobrem i nie wstydzi się swoich emocji.
– Klnę jak szewc, jestem gburowaty i socjopata. Białorusin w Polsce i socjopata – ładne połączenie – żartował Loska w wywiadzie dla "Vivy!".