Co miesiąc płaciła teściowej 1500 zł. "Powiedziała wprost"
- Przy pierwszym dziecku płaciłam mojej teściowej 1500 zł miesięcznie, niezależnie od ilości godzin, jakie z nim spędziła. Teściowa powiedziała wprost, że jeżeli ja mam wrócić do pracy, a ona zostać z wnukiem, chce pieniądze - wyznaje w rozmowie z Wirtualną Polską Karolina.
06.04.2023 | aktual.: 07.04.2023 09:00
Opieka babć nad dziećmi znowu stała się wzbudzającym emocje tematem. Wszystko za sprawą propozycji Donalda Tuska. 22 marca podczas spotkania w Częstochowie polityk przedstawił propozycję programową Koalicji Obywatelskiej, którą określił mianem "babciowego". 1500 zł miesięcznie dla każdej kobiety, która będzie chciała wrócić do pracy po urlopie macierzyńskim, wzbudziło różne emocje wśród Polaków (co pokazuje raport z badania United Surveys dla Wirtualnej Polski), a jednym z powodów okazała się być sama nazwa wspomnianego programu Koalicji.
Większość Polaków nie wyobraża sobie bowiem płacić rodzicom bądź teściom za opiekę nad wnukami. W rozmowie z Wirtualną Polską przyznają, że woleliby, aby ich rodzice spędzali czas z ich dziećmi z własnej, nieprzymuszonej woli, a nie za prezenty czy pieniądze. Są jednak tacy, którzy zostali postawieni w sytuacji bez wyjścia. Wśród nich m.in. nasza rozmówczyni, Karolina.
"Płaciłam teściowej za opiekę nad synem"
- Przy pierwszym dziecku płaciłam mojej teściowej 1500 zł miesięcznie, niezależnie od liczby godzin, jakie z nim spędziła. Teściowa powiedziała wprost, że jeżeli ja mam wrócić do pracy, a ona zostać z wnukiem, chce pieniądze - wyznaje w rozmowie z Wirtualną Polską Karolina.
Jak ujawnia, w pewnym momencie była po prostu zmuszona, aby wrócić do pracy, bo "jej pracodawca nie zgodził się na dalszy urlop wychowawczy". Ona nie chciała jednak wysyłać zbyt wcześnie swojego dziecka do żłobka bądź pozostawiać go pod opieką zupełnie obcej osoby. Teściowa, z którą - jak podkreśla - nie ma dobrych relacji, była więc jednym rozwiązaniem.
- Stwierdziła, że nie może znaleźć pracy, która jej się podoba, więc zajmie się wnukiem za pieniądze. Sama podała kwotę, która byłaby dla niej odpowiednia - opowiada Karolina.
- "Płatności" za opiekę trwały cztery lata. Najpierw płaciłam jej 1500 zł miesięcznie za łączną liczbę godzin, kiedy mnie nie było w domu. Potem, gdy mój syn poszedł do przedszkola, za jedną godzinę dziennie rano i cztery godziny po powrocie dziecka - mówi.
Karolina dodaje, że nie widzi nic złego w płaceniu "dziadkom" za opiekę nad wnukami.
- Moim zdaniem to normalne, jeżeli robią to "na pełen etat". Gdyby tylko podejście mojej teściowej było wtedy inne... Bo nie ukrywam, że odebrałam to tak, jakby nie chciała opiekować się wnukiem, jeżeli nic za to nie dostanie - podsumowuje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Inaczej nie będzie w stanie się utrzymać"
Podobnego zdania jest Ola, która niedawno urodziła pierwsze dziecko. W rozmowie z Wirtualną Polską zdradza, że jeszcze w trakcie ciąży przeprowadziła z mamą długą i poważną rozmowę, w której wstępnie ustaliły, że kiedy ona będzie chciała wrócić do pracy po macierzyńskim, jej mama zajmie się dzieckiem. Ola nie wyobraża sobie jednak, aby robiła to całkowicie za darmo.
- Moja mama zrezygnuje z wyjazdów do pracy za granicę, kiedy moja córka skończy roczek, żebym ja mogła wrócić do pracy, a córka nie musiała tak szybko iść do żłobka. Oczywiście za odpowiednią i ustaloną wcześniej zapłatą za opiekę nad nią, bo inaczej, z samej emerytury, moja mama nie będzie w stanie się utrzymać - oznajmia w rozmowie.
Ola dodaje, że gdyby sytuacja była inna, jej mama "nie wzięłaby od niej grosza". Sądzi jednak, że prosząc mamę o taką pomoc, a przede wszystkim rezygnację z pracy, jest zobowiązana jej pomóc.
- Mój przyjaciel płacił teściowi za opiekę nad dziećmi, ale zatrudnił go jako pełnoetatową nianię i była to dla niego duża pomoc finansowa, bo stracił pracę. Osobiście uważam, że "dziadkowie" mogą pomagać, ale nie mają takiego obowiązku. I nie oznacza to, że nie kochają wnuków. Mają pełne prawo do własnego życia, niekoniecznie związanego z opieką nad wnukami. Jeśli mieliby poświęcać większą część dnia na opiekę, śmiało powinni prosić o pieniądze. Opiekowanie się dziećmi to ciężka praca - stwierdza Ola.
Zwraca także uwagę, że "woli płacić za opiekę swojej mamie, do której ma nieograniczone zaufanie, niż 4500 zł niani, której zupełnie nie zna".
Zobacz także: Ma dość bycia "darmową nianią". Wiele babć czuje to samo
"Wnuczki są największym szczęściem, ale..."
Opinią na temat płacenia babciom bądź dziadkom za opiekę nad wnukami podzieliła się również z Wirtualną Polską jedna z babć - pani Ewa.
- Jestem babcią i z doświadczenia wiem, że moje wnuczki są dla mnie największym szczęściem. Jedną mam na miejscu, bo mieszka z nami, a drugą, dwutygodniową, w Warszawie. Czas spędzony z nimi jest dla mnie bezcenny, ale... ja nie pracuję. Natomiast gdybym była jeszcze czynna zawodowo i chciała pomóc dzieciom w opiece nad wnuczkami, musiałabym zrezygnować z pracy. Przy obecnych cenach, niestety, musiałyby mi płacić - mówi pani Ewa.
- Moja opinia może wzbudzić wiele emocji, ale nie oszukujmy się, trzeba za coś żyć. Jeść, robić opłaty. Wydatków nie brakuje. Miłość do wnucząt jest ogromna, ale trzeba być realistą. Babcia też jest człowiekiem i też ma potrzeby - dodaje pani Ewa.
"U nas nie ma czegoś takiego"
Ile osób, tyle podejść - tak można by w najprostszy sposób określić to, jak Polacy podchodzą do kwestii płacenia rodzicom za opiekę nad własnymi dziećmi. Magda jest jedną z osób, która nie ukrywa, że w jej przypadku takie "płatności" by nie przeszły. Po pierwsze, jej mama nie przyjęłaby od niej żadnych pieniędzy. Po drugie - w jej rodzinie nie płaci się za "przysługi".
- Moja mama nie wzięłaby za to nawet grosza. Jest wspaniałą kobietą, mamą i babcią moich dwóch córek. Nie daj Boże, żeby starsza córka nie pojechała do niej chociażby na pół dnia w weekend... - opowiada Magda.
- Moi rodzice, oprócz "miliona" telefonów, codziennie muszą do nas zajechać, żeby zobaczyć się z wnuczkami. To najczystsza miłość - oznajmia.
- Po głowie bym dostała, gdybym kiedykolwiek zadała im pytanie, ile pieniędzy chcą za opiekę nad wnuczkami. U nas nie ma czegoś takiego. Nie ma nawet pożyczania pieniędzy. Jeżeli ktoś czegoś potrzebuje, komuś czegoś braknie, po prostu sobie to dajemy - podsumowuje.
Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.