Niania podała stawkę. Usłyszała: "Ile? Przecież pani w pracy może spać"
- Największym hitem była sytuacja, kiedy wcześniej wróciłam z pracy, a niania gziła się ze swoim chłopakiem w naszym łóżku małżeńskim. Dzieci w tym czasie siedziały zamknięte w swoim pokoju. Chyba nie muszę dodawać, że zrobiłam awanturę, a pani oraz jej ukochany wybiegali z mieszkania w podskokach? - relacjonuje w rozmowie z Wirtualną Polską Weronika z Wrocławia.
Wrzesień to miesiąc powrotu dzieci do szkoły, a opiekunek – do pracy. Wiele z nich, w związku z rosnącymi kosztami życia, inflacją sięgającą 16,1 proc. oraz powszechną drożyzną, już zażądało lub wkrótce zażąda podwyżki. Za ile pracowały do tej pory? Kwoty były różne. Na wysokość stawki, za którą pracuje opiekunka dla dziecka, ma wpływ wiele czynników, m.in.: doświadczenie, wielkość miasta, liczba dzieci pod opieką, zakres obowiązków itp. Rozliczenie zwykle następuje na podstawie przepracowanych w miesiącu godzin.
Nianie zapytane o to, czy ich zarobki są adekwatne do wykonywanej pracy, jednogłośnie mówią, że nie. - Ta praca to codziennie mierzenie się z emocjami. Jest wymagająca fizycznie i psychicznie — tłumaczy w rozmowie z Wirtualną Polską Barbara Wilert, która od wielu lat pracuje jako opiekunka do dzieci. - Trzeba mieć w sobie ogromne pokłady spokoju ducha, empatii, ciepła i cierpliwości, ale też kreatywności. Do tego trzeba umieć wybrnąć z trudnych pytań i sytuacji, a także nie ulegać negatywnym emocjom. Na każdym etapie rozwoju dziecka są one zupełnie inne – dodaje.
"Za mniej niż 20 zł za godzinę nie pracuję"
"Chcesz zatrudnić opiekunkę do dziecka? Podpisz z nią umowę. Składki sfinansuje budżet państwa. Dzięki składkom na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne niania zyska zabezpieczenie teraz i na przyszłość" - można przeczytać na stronie internetowej Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. ZUS zachęca, by z nianią podpisać umowę i odprowadzać za nią składki. Z opisu wynika, że to proste. Tyle w teorii. A jak to wygląda w praktyce?
- Nianie w 80 proc. przypadków pracują na czarno — mówi Barbara Wilert z Sosnowca. Powód? Mało kogo stać, aby zatrudnić je na umowę o pracę. Zawód opiekunki dla dzieci jest bardzo pomijany w naszym kraju. Brakuje regulacji prawnych, które byłyby korzystne zarówno dla rodziców dzieci, jak i samej niani – przekonuje.
- Owszem istnieje umowa tzw. uaktywniająca dla niań. Działa dokładnie jak umowa o pracę, ale jest nieopłacalna. Przy zarobkach 20 zł za godzinę ponad 1000 zł z wynagrodzenia to podatki. Zatrudniający taką opiekunkę rodzice płacą dodatkowo ponad 3 tys. zł, bo tyle kosztuje utrzymanie pracownika - wylicza.
- Są miasta, które przy połowie najniższej krajowej dofinansowują nianie, ale to są bardzo małe pieniądze w porównaniu z odpowiedzialnością, jaką mamy za maluszka – twierdzi Wilert. - Zaryzykuję stwierdzeniem, że nianie powinny być zatrudniane przez państwo tak samo jak nauczyciele.
Maja z Warszawy nie narzeka na zarobki. Jest emerytką, więc ma ubezpieczenie. Jako niania pracuje, żeby dorobić do skromnego świadczenia z ZUS.
- Teraz mam 25 zł za godzinę. Jeśli zdarzy się, że zostanie w domu starszy brat mojej podopiecznej, wtedy stawka wzrasta do 30 zł. Urlopy czy dni wolne to połowa dziennej stawki. Warszawa jest specyficzna. Tutaj są większe koszty utrzymania, więc i stawki są wyższe niż gdzie indziej. O tym się głośno nie mówi, ale czasem słyszę rozmowy niań na placu zabaw. Narzekają, że niektóre opiekunki bardzo psują rynek, bo pracują za dużo mniejsze pieniądze, np. 15 zł za godzinę.
Barbara Wilert jest podobnego zdania. - Osoby z doświadczeniem przy jednym dziecku nie będą pracować za mniej niż 20 zł za godzinę. To wychodzi 3,2 tys. zł miesięcznie przy pracy osiem godzin dziennie – podlicza.
"20 zł za godzinę? Drogo!"
- Zapłaciłabym nawet 40 zł za godzinę. Pieniądze to nie problem, byle tylko niania była sprawdzona. Niestety takiej ze świecą szukać. Mam złe doświadczenia, a zatrudniałam już zarówno młode dziewczyny, studentki, jak i starsze panie. Prawie każda wyleciała od nas z hukiem - mówi Weronika z Wrocławia, mama dwulatka i pięciolatki.
- Tych historii było tyle, że mogłabym o tym książkę napisać. Wyjadanie naszego jedzenia z lodówki, grzebanie po szafach, w końcu picie alkoholu z barku. Mało? Największym hitem była sytuacja, kiedy wcześniej wróciłam z pracy, a niania gziła się ze swoim chłopakiem w naszym łóżku małżeńskim. Dzieci w tym czasie siedziały same zamknięte w swoim pokoju. Chyba nie muszę dodawać, że zrobiłam awanturę, a pani oraz jej ukochany wybiegali z mieszkania w podskokach? - relacjonuje.
- W końcu mój mąż, informatyk, zadecydował, że czas zamontować w domu monitoring, żeby mieć kolejną nianię na oku. Wnioski? Zdecydowana większość opiekunek całymi dniami oglądała telewizję lub gapiła się w komórki. Za taką "pracę" mamy im płacić więcej niż 20 zł za godzinę? - pyta.
Kwestia wynagrodzenia dla opiekunki budzi największe kontrowersje w przypadku pracy w godzinach nocnych. Jak mówi Barbara z Sosnowca, gdy rodzice chcą ją zatrudnić, bo wychodzą na imprezę okolicznościową, np. wesele, życzy sobie podwójnej stawki. Nie zawsze spotyka się to z aprobatą zatrudniających ją rodziców. Od jednego z ojców usłyszała: "Ile? Przecież pani w pracy może spać, bo dziecko w nocy śpi".
- Ale przecież to jest mój prywatny czas, który przeznaczam na pracę — tłumaczy. - Nie można dawać się wykorzystywać. Dlatego godziny weekendowe czy nocne liczone są podwójnie.
"Płacę i wymagam"
Poza niskimi wynagrodzeniami, wiele opiekunek musi mierzyć się również z innymi trudnościami. Z jednej strony jest ogromna odpowiedzialność za dziecko, a z drugiej - brak poszanowania dla ich pracy. Wiele osób wciąż myli pracę niani z pracą pomocy domowej.
- Niestety, sporo osób traktuje nianie jak tanią siłę roboczą, która nie tylko zaopiekuje się dzieckiem, ale też "przy okazji" - jak to mówią "kiedy dziecko śpi" - ogarnie dom, by "nie siedziała bezczynnie" - żali się Barbara.
- Wielu zatrudniających nianię rodziców ma postawę "płacę i wymagam". A przecież nie da się poświecić 100 proc. uwagi dziecku i jednocześnie zajmować się domem. To są dwa osobne etaty - tłumaczy.
Aby uniknąć tego typu problemów, należy na początku współpracy ustalić jasne zasady - radzi Maja. - Ustalamy, co jest ważne dla obu stron i tego się trzymamy. Zawsze proszę, by rodzice mówili mi szczerze, jeśli coś nie będzie im odpowiadało - mówi.
- Prawda jest taka, że rodzice wybierają sobie nianię, ale i niania wybiera sobie rodzinę. Miałam kiedyś przypadek, że polecono mi pewną rodzinę, ale już po pierwszej wizycie u nich, wycofałam się, mimo że oferowali mi bardzo dobrą stawkę - opowiada. - W tej rodzinie było nerwowo, krzykliwie, więc nie moje klimaty. Intuicja mnie nie myliła, bo dowiedziałam się, że tam żadna niania długo nie popracowała.
Przykra sytuacja z rodziną też spotkała Joannę z Warszawy. Kobieta pracowała jako opiekunka do dzieci w zamożnej rodzinie. Opiekowała się bliźniętami od dnia ich narodzin. Początkowo za 25 zł, bo - jak sama mówi - przy noworodkach nie ma wiele pracy. Gdy mieli rok, byli już bardzo ruchliwi, a opieka nad nimi znacznie bardziej wymagająca, poprosiła pracodawców o 35 zł za godzinę.
- Nie zgodzili się. Okazało się, że znaleźli inną nianię, która zgodziła się pracować za 18 zł. Straciłam pracę z dnia na dzień. Miałam do nich ogromny żal, który do dziś mi towarzyszy – wyznaje w rozmowie z Wirtualną Polską. - Mam w sobie lęk, że znów ktoś w ten sposób mnie potraktuje, a przecież to jest praca, w którą wkłada się sporo serca, pojawia się przywiązania, niania staje się członkiem rodziny, dla której pracuje.
Marta Kosakowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.