Co o szczepieniach myślą matki-pediatrzy?
Naukowcy przekonują, że od szczepionek nie dostaje się autyzmu, a bez nich natychmiast wzrosłaby umieralność dzieci, tak jak to było jeszcze 100 lat temu. Przeciwnicy szczepionek wyciągają długie listy toksycznych związków i oskarżeń wobec „farmakologicznej mafii”, nawołując do bojkotu szczepień. Każda matka musi się w tym zgiełku jakoś odnaleźć - jak to robią mamy-pediatrzy? Szczepią czy nie?
03.03.2017 | aktual.: 06.06.2018 14:51
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Dr Alicja Karney, lekarz pediatra w Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie, swoją 28-letnią już córkę szczepiła obowiązkowymi i zalecanymi wówczas w Polsce szczepionkami. Co roku szczepi też całą najbliższą rodzinę przeciw grypie, a córkę zaszczepiła również przeciwko wirusowi HPV, odpowiedzialnemu za występowanie raka szyjki macicy. Szczepiła i będzie szczepić także Dagmara Chmurzyńska-Rutkowska, lekarz pediatra w szpitalu powiatowym i sieci przychodni na terenie Kaszub, autorka bloga www.mamapediatra.blog.pl, mama pięcioletniej Anny i ponad dwuletniej Aleksandry, oczekująca obecnie trzeciej córki.
– Oboje z mężem jesteśmy lekarzami. Wybraliśmy dla córek szczepienia skojarzone. Zależało nam na mniejszej ilości wkłuć, bo wiedzieliśmy, że dojdą szczepionki dodatkowe. Poza tym szczepionki skojarzone są bardziej oczyszczone, a te 6w1 pozwalają ominąć jedną wizytę w przychodni, która zawsze zwiększa szansę na pojawienie się infekcji u dziecka, nawet jeśli to tylko godziny dla tzw. „dzieci zdrowych” – mówi Dagmara.
Podobne zdanie ma Magda Słomińska-Frączek, lekarz pediatra w przychodni w Gdańsku, mama dziesięcioletniej Ady, siedmioletniej Gosi i dwuletniego Jaśka. – Moje dzieci zaszczepione są szczepionkami skojarzonymi, uważam je za bezpieczniejsze, dają mniej działań niepożądanych i zawierają niepełnokomórkowy krztusiec, który jest mniej immunogenny dla organizmu. Uważam też, że warto szczepić przeciw niebezpiecznym chorobom często występującym wśród dzieci, takim jak pneumokoki. Na szczęście od tego roku wszystkie dzieci urodzone po 1 stycznia 2017 otrzymają szczepienie przeciw pneumokokom za darmo. Jestem też zwolenniczką szczepienia przeciw meningokokom. Są to rzadkie zakażenia, ale wywołują zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych lub sepsę. Kto raz widział piorunujący przebieg tego schorzenia, ten na pewno nie będzie miał wątpliwości, żeby takie szczepienie wykonać – dodaje lekarka.
Bo taką właśnie przewagę mają matki-pediatrzy nad nami, skoncentrowanymi tylko na zdrowiu i bezpieczeństwie własnych dzieci mamami. Z jednej strony kochają i boją się tak samo jak my, z drugiej, widziały na własne oczy konsekwencje szczepienia i nieszczepienia najmłodszych…
Powikłania po szczepionkach
Dagmara Chmurzyńska-Rutkowska przyznaje, że idąc na szczepienia ze swoimi dziećmi ma obawy, jak każda mama. – Może nawet więcej, bo trochę niepożądanych odczynów już widziałam w trakcie praktyki pediatrycznej. Po szczepieniu zawsze obserwuję córki pod kątem ewentualnej gorączki czy zaczerwienienia. Nie omijają nas one, ale na szczęście zawsze są łagodne. Jako mama wiem jednak, że muszę chronić dzieci przed chorobami zakaźnymi, zwłaszcza, że mam z nimi regularny kontakt w pracy. Szczepienia to przywilej i cieszę się, że moja rodzina ma do nich dostęp – stwierdza lekarka.
Dr Alicja Kerney wspomina, że w czasie swojej ponad 25-letniej praktyce nie spotkała się nigdy z poważnymi powikłaniami po szczepieniu. – Zdarzały się natomiast łagodne niepożądane odczyny poszczepienne, typu: zaczerwienie lub obrzęk w miejscu szczepionki, gorączka, złe samopoczucie dziecka, a u jednego małego pacjenta w przebiegu gorączki wystąpiły drgawki – dodaje dr Kerney.
Dagmara Chmurzyńska-Rutkowska była świadkiem jednego incydentu hipotoniczno-hiporeaktywnego po podaniu szczepionki i spotkała się również z drgawkami oraz ciężką małopłytkowością. Czy tym odczynom należy się dziwić i brać je za dowód na to, że szczepionki to zło?
Magda Słomińska-Frączek odpowiada wprost, że szczepionki, tak jak leki, to substancje, które nie są obojętne dla organizmu. - Nie zawierają jednak substancji szkodliwych! Pamiętajmy, że szczepienia podaje się najbardziej wrażliwej i delikatnej grupie pacjentów. Taki lek musi przejść tak liczne testy i badania, także nie ma mowy o truciu naszych dzieci – dodaje pediatra. – Najczęściej spotykane reakcje po szczepionkach to takie, z którymi łatwo sobie poradzić: ból, obrzęk, zaczerwienienie miejsca ukłucia albo powiększenie lokalnych węzłów chłonnych. Może również wystąpić gorączka, która może się utrzymywać przez 2-3 dni po szczepieniu. Niektóre dzieci bywają niespokojne po szczepieniu, inne są senne. Moje dzieci raczej dobrze znosiły szczepienia, najczęściej w dniu szczepienia na wieczór gorączkowały, były też niespokojne. Wszystko to po kilku dniach ustępowało.
Epidemie rządzą
W ostatnich latach w całej Polsce i nie tylko, lawinowo rośnie liczba dzieci chorujących na krztusiec: poważne schorzenie dróg oddechowych z napadowym, duszącym kaszlem, które w przypadku niemowląt może skończyć się nawet śmiercią. Winą za epidemię obarcza się rosnącą liczbę dzieci nieszczepionych oraz fakt niepodawania przypominającej dawki szczepionki nastolatkom, które chorują coraz częściej.
Jak mówi Dagmara Chmurzyńska-Rutkowska, coraz więcej jest hospitalizacji związanych z krztuścem. - Realizując obowiązkowy kalendarz szczepień, dajemy niemowlakowi ochronę przeciwko krztuścowi, ale aby była ona wystarczająca, to konieczne są minimum trzy dawki tego szczepienia. Pierwsze pół roku życia niemowlę jest więc pozbawione tej ochrony. W tym czasie źródłem zakażenia są rodzice, starsze rodzeństwo i dziadkowie, którzy nie mają aktualnych szczepień - mówi lekarka.
Ale nie tylko krztusiec jest realnym zagrożeniem. Wiosną 2016 roku w całej Wielkiej Brytanii było głośno o epidemii odry, spowodowanej odmową szczepień przez rodziców. Niby zwykła dziecięca choroba, ale w 1 przypadku na 15 powodować może zapalenie ucha, zapalenie płuc czy nawet zapalenie mózgu. Na to ostatnie właśnie w wyniku powikłania po odrze zmarła w 1962 roku córeczka słynnego pisarza dziecięcego Roalda Dahla, autora „Charliego w Fabryce Czekolady”.
Dr Alicja Kerney wspomina także przypadek dziecka z zapaleniem opon mózgowo-rdzeniowych i bardzo poważnymi powikłaniami z czasów, gdy nie szczepiono jeszcze powszechnie przeciwko pałeczce hemofilnej typu B (Haemophilus influenzae B). – Widziałam też kilku małych pacjentów z ciężko przebiegającą ospą wietrzną, z powikłaniami w postaci zapalenia móżdżku i bakteryjnego zapalenia skóry – dodaje pani doktor.
W 2015 roku do Europy powróciło również polio, które zbiera coraz większe żniwa w krajach Afryki i Azji. Według danych Głównego Inspektoratu Sanitarnego, w 2011 roku na polio nie zaszczepiono w Polsce trzech tysięcy małych pacjentów, a w 2014 prawie 13 tysięcy. Przypomnijmy, że wirus polio powoduje porażenie dziecięce, zwane też chorobą Heinego-Medina, która kończy się częściowym lub całościowym paraliżem kończyn, a w rzadkich przypadkach nawet śmiercią.
Gdzie po rozum chodzą rodzice?
Niestety, coraz więcej rodziców ma wątpliwości co do zasadności szczepień – stwierdza Magda Słomińska-Frączek. – Niektórzy chętnie podejmują rozmowę, co mnie cieszy, bo mam okazję przekazać im własną wiedzę na temat szczepień. Część rodziców przychodzi jednak do gabinetu ze skrystalizowaną opinią, opartą o niezweryfikowane strony internetowe. Ci na dyskusję ochoty nie mają.
Faktycznie, ruch antyszczepionkowy, jak wiele internetowych fenomenów przekazywanych bezmyślnym klikaniem, rośnie w siłę. Ogólnopolskie Stowarzyszenie Wiedzy o Szczepieniach STOP NOP ma na swoim fanpage’u 75 tysięcy polubień, a główną „atrakcją” jego strony internetowej są relacje o niepożądanych odczynach poszczepiennych. Pomimo jednoznacznych naukowych dowodów na to, że szczepienia nie są odpowiedzialne za autyzm, i ten straszak dalej krąży po sieci, zniechęcając kolejne mamy do kłucia niemowląt. Wszelkie medyczne źródła są bowiem lekceważone wskutek rzekomego manipulanctwa wielkich firm farmakologicznych, które dla własnych zysków z lubością trują dzieci.
Na pytanie, czy w trakcie 25 lat pracy w roli pediatry Alicja Kerney spotkała się kiedyś z naciskiem ze strony tych „dzieciobójczych koncernów”, pani doktor odpowiada: - Wszelkie informacje na temat szczepionek dostępnych w Polsce oraz takich, które są wprowadzane na rynek, czerpię z artykułów medycznych oraz zjazdów towarzystw naukowych. Są to informacje merytoryczne dotyczące zastosowania, składu szczepionki, a nie reklama produktu. Osobiście nigdy nie spotkałam się z naciskiem jakiejkolwiek firmy, aby polecić jej szczepionkę. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której zalecam pacjentowi lek, o którego skuteczności lub niezbędności nie jestem przekonana – mówi doktor Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie.
Ale ani fakty naukowe, ani opinie lekarzy-pediatrów, którym paradoksalnie ufamy, gdy dziecko ma anginę czy zapalenie oskrzeli i potrzebuje fachowej pomocy, nie wydają się mieć wpływu na najbardziej zaślepionych antyszczepionkową propagandą rodziców. – Przypominają mi oni ludzi, którzy kiedyś bronili tezy o płaskiej kuli ziemskiej – mówi Dagmara Chmurzyńska-Rutkowska. - Powtarzają slogany, wyrwane z kontekstu zdania, mity, które wielokrotnie były obalane wiarygodnymi publikacjami medycznymi. Mają swoją interpretację i koniec. Zazdroszczą populacji Amiszów, w której nie spotyka się autyzmu i uważają, że to brak szczepień spowodował ten fenomen. Nie chcą przyjąć do wiadomości, jak wiele chorób genetycznych i metabolicznych występuje w tej grupie ludzi z powodu ich stylu życia, kultury. Idąc ich tokiem myślenia, mogłabym powiedzieć, że szczepienia chronią przed zespołem Troyera (występuje tylko wśród Amiszów), ale od strony genetycznej i immunologicznej jasne jest, że to dalekie od prawdy.
Pediatrzy chcą chronić dzieci
Nie tylko jako matki, ale także jako doświadczone i zaangażowane lekarki, moje rozmówczynie wydają się mieć dobro dzieci za najwyższy priorytet. Ich opinia na temat szczepionek jest wynikową dbałości o zdrowie najmniejszych pacjentów i wiedzy medycznej zdobywanej latami na uczelni, a potem w praktyce pediatrycznej. Ktoś, kto decyduje się mimo wszystko zaufać podejrzanym autorom internetowym, rzucającym krzykliwe hasła o rtęci w szczepionkach, faktycznie do złudzenia przypomina wrogów Galileusza. Jak tłumaczy dr Alicja Kerney, oskarżany o toksyczność tiomersal, który faktycznie jest składnikiem wielodawkowej szczepionki DTP oraz szczepionek dla młodzieży i dorosłych przeciw tężcowi i błonicy, to środek konserwujący zawierający etylortęć i chroniący preparat przed rozwojem grzybów i bakterii.
- Etylowana forma rtęci (w przeciwieństwie do metylortęci) jest wydalana, nie kumuluje się w organizmie. Poważniejszym zagrożeniem jest spożywanie ryb często zanieczyszczonych groźną metylortęcią, bo ta kumuluje się w naszych organizmach - kontynuuje dr Kerney.
Gdyby tylko sceptycznym rodzicom chciało się pójść do lekarza i porozmawiać merytorycznie, a w razie wątpliwości odwiedzić drugiego pediatrę. Dagmara Chmurzyńska-Rutkowska przekonuje, że zadaniem lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej jest udzielenie rodzicom jak największej liczby odpowiedzi na temat niepożądanych odczynów czy powikłań, a w przypadku ich wystąpienia wykonanie dodatkowych badań lub skierowanie na konsultację ze specjalistami, np. hematologiem czy neurologiem. – Wyczytywanie informacji z Internetu wprowadza tylko większy zamęt, a tymczasem największym problemem jest brak dialogu lekarz-pacjent. Pamiętajmy, że chodzi tutaj o dobro dzieci – apeluje pediatra.
A odpowiedzialność jest spora, bo jak mówi dr Alicja Kerney, jeżeli na skutek unikania szczepień odporność zbiorowa zmniejszy się do wartości poniżej 90 proc. w skali populacji, dawne choroby powrócą i cofniemy się do lat 50. ubiegłego stulecia. Będziemy walczyć z błonicą, krztuścem, polio czy odrą i ich groźnymi powikłaniami, a najbardziej ucierpią niemowlęta do 6 miesiąca życia, czyli przed otrzymaniem szczepionek, dzieci chore na nowotwory oraz ludzie z niedoborami immunologicznymi. I wtedy na dyskusję będzie już naprawdę za późno.