Constance Markiewicz. "Zostaw błyskotki w banku i kup rewolwer"
Dla Irlandczyków jest legendą. Bohaterska Constance Markiewicz od zawsze wiedziała, że daleko jej do wygodnego życia arystokratki. Gdy tylko nadarzyła się okazja, sprzedała drogie suknie i kupiła rewolwer. Dziś jest najsłynniejszą postacią powstania wielkanocnego i pierwszą kobietą, która zasiadła w brytyjskim parlamencie.
15.07.2017 | aktual.: 15.07.2017 18:00
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Constance od dziecka miała wszystko, co najlepsze. Urodziła się 4 lutego 1868 roku w bogatej ziemiańskiej rodzinie, która przyjaźniła się ze znanymi artystami tamtych czasów. W pięknej posiadłości Lissadell czuła się jednak jak ptak w złotej klatce. Rodzice marzyli o tym, by córka wyszła za dobrze usytuowanego kawalera i założyła rodzinę. A dziewczyna miała zupełnie inne plany. Chciała iść w ślady ojca podróżnika, przysłużyć się społeczeństwu. Jej ojcem był sir Henry Gore-Booth, który większość swojego życia spędził na Antarktydzie. O mężczyźnie krążyły w legendy. Dla jednych był tyranem, który w czasach kryzysu pozbywał się swoich pracowników, dla drugich – dobroczyńcą.
Constance zajęła się jednak malarstwem. Wyjechała do paryskiej Academie Julien, gdzie uczyła się u boku najlepszych. Nie czuła się dobrze w roli lwicy salonowej. Jako jedna z przedstawicielek bogatych rodzin została zaproszona na dwór królewski, gdzie miała zadebiutować wśród angielskiej śmietanki towarzyskiej. Piękna Constance od razu zwróciła uwagę uczestników przyjęcia. Przedstawiono ją samej królowej Wiktorii, potem też spotkała się z następcą tronu, księciem Jerzym.
Wśród gości byli także dwaj Polacy, malarz Kazimierz Dunin-Markiewicz i pisarz Stefan Krzywoszewski. Markiewicz był zauroczony Constance. Francuzi powiedzieliby, że to była typowa „coup de foudre”, miłość od pierwszego wejrzenia. Gdy jeden z mężczyzn nazwał ją „małą”, miała okazję przekonać się o temperamencie Markiewicza. Od tamtej pory spotykali się regularnie.
Rodzice dziewczyny podejrzewali, że Polak nie jest tym, za kogo się podaje. Wątpili, że malarz może mieć szlachecki tytuł. Markiewicza śledził podobno zarówno jej brat, jak i zagraniczni agenci carskiej Ochrany. Przeczucia rodziców okazały się słuszne. Malarz był bez grosza, sam nazwał się arystokratą, by lepiej wypaść w towarzystwie. Constance nie zniechęciła do ukochanego ani ta wiadomość, ani fakt, że ma nastoletniego syna i jest świeżo upieczonym wdowcem.
Pobrali się w 1901 roku w Paryżu. Kazimierz otworzył swoje atelier, zaczął być też doceniany w środowisku. Znajomi mówili o parze per Casi i Con. Kazimierz spełniał swoje marzenia, a żona wręcz przeciwnie. Chciała zrobić coś ważnego, tylko przeszkodziła jej ciąża. Urodziła córeczkę, którą niedługo potem oddała dziadkom na wychowanie. Spotkały się dopiero po latach.
Rewolwer za sukienki
Nie wiedziała, że za kilka lat zostanie bohaterką Irlandczyków. Markiewicz zaczęła współpracować z organizacjami związkowymi, pomagała robotnikom i ich rodzinom. Była jedyną osobą w Irlandzkiej Armii Obywatelskiej, która potrafiła posługiwać się bronią. Wraz z wybuchem I wojny światowej pojawiła się nadzieja, na odzyskanie niepodległości. Mąż Constance postanowił wtedy wrócić na Ukrainę, to był koniec jej małżeństwa. Spełniała się już nie jako żona, a rebeliantka. Kobietom miała mówić, by "odpowiednio się ubierały, najlepiej w krótkie spódnice i mocne buty, i by koniecznie zostawiły biżuterię w banku i kupiły rewolwery”.
23 kwietnia 1916 roku wybuchło powstanie wielkanocne. Constance udzielała się na każdym froncie. Była nie tylko zastępcą obrony parku Stephen’s Green, o czym najczęściej się pisze, ale też pielęgniarką, łączniczką, później działała też jako snajper. Większość powstania spędziła na dachu jednego z budynków strzelając do rojalistów.
Buntownicy byli skazani na porażkę. Wszyscy zostali aresztowani. Constance przyjęła to wyjątkowo teatralnie. Wzięła broń do ręki, pocałowała ją i krzyknęła, że jest gotowa. Sąd wojskowy oskarżył powstańców o zdradę stanu i kolaborację z Niemcami. Markiewicz miała za bunt ponieść największą cenę. Karę śmierci zamieniono jej jednak na dożywocie, bo była kobietą. Sędziemu miała wyrzucić potem, że chciała umrzeć razem z przyjaciółmi.
Wreszcie ogłoszono amnestię i mogła wyjść na wolność. Do więzienia wracała jeszcze kilkakrotnie, bo nigdy nie przestała agitować przeciwko rządowi. Podczas któregoś jej pobytu w więzieniu została wybrana na członkinię Izby Gmin. Była pierwszą kobietą w brytyjskim parlamencie. Nie pracowała tam długo, bo członkowie jej partii zbojkotowali Izbę i postanowili stworzyć własny, narodowy rząd Irlandii.
Jeszcze przez wiele lat udzielała się jako aktywistka. Swoje ostatnie dni spędziła jako mechanik samochodowy. Jeździła w góry do kopalń, z których przywoziła seniorom węgiel. Zmarła 15 lipca 1927 roku w Dublinie, w wyniku powikłań po zapaleniu wyrostka robaczkowego. Podobno ostatnią osobą, która ją widziała, był jej mąż Kazimierz, który przyjechał do niej z bukietem róż.