Czy Polki są pruderyjne?
Polacy są szalenie zmysłowym narodem, jednak skrzętnie to ukrywają i głęboko się tego wstydzą – przekonuje Arundati, autorka głośnej książki „Terapia narodu za pomocą seksu grupowego”. Mieszkanki naszego kraju coraz chętniej sięgają po erotyczną literaturę i licznie odwiedzają internetowe serwisy pornograficzne, ale wciąż uchodzą za pruderyjne.
23.06.2014 | aktual.: 14.07.2014 13:55
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Polacy są szalenie zmysłowym narodem, jednak skrzętnie to ukrywają i głęboko się tego wstydzą – przekonuje Arundati, autorka głośnej książki „Terapia narodu za pomocą seksu grupowego”. Mieszkanki naszego kraju coraz chętniej sięgają po erotyczną literaturę i licznie odwiedzają internetowe serwisy pornograficzne, ale wciąż uchodzą za pruderyjne.
- I nagle to ja domagam się czegoś ostrzejszego, mocniejszego, to ja szepczę mu do ucha sprośności i namawiam do przekraczania wszelkich granic. Oplatam go nogami, prowokuję i kuszę. Chcę mocniej, szybciej, gwałtowniej. Chcę dzikiego seksu, miłości porywczej i niezwykłej. Chcę, by zerżnął mnie jak nikt dotąd, doprowadził na skraj ostateczności - to cytat z książki „Wszystkie odcienie czerni”, którego autorką jest była modelka Ilona Felicjańska.
Celebrytka nie ukrywa, że do stworzenia pikantnej powieści zainspirował ją ogromny sukces trylogii „50 twarzy Greya”. Kontrowersyjne dzieło E.L. James przez wiele tygodni nie schodziło z listy bestsellerów polskich księgarni, a mnóstwo kobiet przyznało, że te książki wyzwoliły ich ukryte potrzeby seksualne.
Nic dziwnego, że rynek księgarski został zasypany działami „greyopodobnymi”. Na półkach roi się od pikantnych powieści, które nie są już czytane przez kobiety ukradkiem pod kołdrą, ale demonstracyjnie w autobusie czy pociągu.
Nie wiadomo, czy jest to efekt siły oddziaływania twórczości angielskiej pisarki i jej naśladowców, ale w niedawnych badaniach okazało się, że większość Polek nie ma nic przeciwko zabawom z kajdankami, pejczami lub innymi gadżetami kojarzonymi z praktykami sadomasochistycznymi.
Czy to oznacza, że Polki przestają być pruderyjne? Zdania na ten temat są podzielone.
Ach, te kompleksy…
- Mam wrażenie, że brakuje nam nieco luzu. Chciałabym, żeby podejście do nagości i erotyki było bardziej naturalne. Moim zdaniem pruderia – i u mężczyzn, i u kobiet – tylko stwarza niepotrzebne problemy i kompleksy – przekonuje supermodelka Anja Rubik w rozmowie z magazynem „Show”.
Wydaje się, że jeszcze sporo wody w Wiśle musi minąć, żeby nastąpiły powszechne zmiany w naszej mentalności. Świadczą o tym niedawne badania TNS OBOP, z których wynika, że blisko 60 proc. Polaków nigdy nie oglądało współmałżonka nago! Znacznie rzadziej niż mieszkańcy innych krajów odwiedzamy też plaże naturystów czy publiczne sauny.
Często jest to efekt kompleksów. Polki plasują się na ostatnim miejscu w Europie pod względem akceptacji swojego ciała. Tylko cztery na sto spytanych przez TNS OBOP Polek uważa się za atrakcyjne. Pozostałe chciałyby coś zmienić. 90 proc. kobiet z wyższym wykształceniem poddałoby się operacji plastycznej, gdyby mogło. Dwie trzecie marzy o poprawieniu twarzy, połowa brzucha, co czwarta ud. Niezadowolone ze swojego wyglądu są już dziś 10-letnie dziewczynki.
Prawo do perwersyjnych fantazji
Choć wydaje się, że temat seksu jest dziś wszechobecny i młodzi ludzie bardzo wcześnie zdobywają intymną wiedzę, polskie nastolatki na tle Europy okazują się bardzo pruderyjne. Dziewictwo tracą zwykle w wieku 19-20 lat, gdy tymczasem w innych krajach naszego kontynentu do inicjacji dochodzi przynajmniej dwa lata wcześniej, a na przykład przeciętna Dunka zaczyna współżyć niedługo po 16. urodzinach.
Seks jest także tematem tabu w wielu polskich związkach. Często nie potrafimy szczerze rozmawiać o naszych potrzebach, oczekiwaniach i fantazjach. Kobietom łatwiej przychodzi zwierzanie się koleżankom. Dlatego zdarza się, że lepiej znają one ulubione pozycje seksualne przyjaciółki niż jej partner, który niekiedy jako ostatni dowiaduje się, że ukochana kobieta nigdy nie była zadowolona ze współżycia.
- Wiele kobiet nie przeżywa seksu, tylko odbywa stosunki. Bo nie wiedzą, że są istotami seksualnymi, że mają prawo do oglądania pornografii i posiadania brudnych, perwersyjnych fantazji - przekonuje w rozmowie z „Newsweekiem” Arundati, autorka książki „Terapia narodu za pomocą seksu grupowego”. - Polacy są szalenie zmysłowym narodem, jednak skrzętnie to ukrywają i głęboko się tego wstydzą, bo tak im dyktuje religia, która ich od dziecka indoktrynuje - dodaje.
Internetowa świntucha
Niewątpliwie w ostatnich latach możemy obserwować powolne kruszenie mitu pruderyjnej Polki. Przyczynia się do tego nie tylko popularność książek w stylu „50 twarzy Greya”, ale przede wszystkim internet.
Niedawne badania prof. Zbigniewa Izdebskiego obaliły mit kobiety unikającej jak ognia pornografii. Z opracowania „Seks w internecie” wynika, że 78 proc. Polek korzysta ze stron zawierających „materiały dla dorosłych”. Jeszcze kilka lat temu przyznawała się do tego co piąta ankietowana. Obecnie, co trzecia uważa, że takie produkcje są świetnym urozmaiceniem życia intymnego (dane z raportu firmy Durex).
W internecie często ujawnia się drugie oblicze kobiety. Nawet jeśli na co dzień Polka nie używa wulgarnych słów, stara się być stateczna, kulturalna, zmienia się gdy siada do komputera: świntuszy ile wlezie. - Trafiają do mnie pacjentki wystraszone tą drugą stroną swojej natury. Kiedy proszę, by powiedziały, jakich używają określeń, opowiadają: Przez gardło mi to nie przejdzie - opowiada prof. Izdebski w wywiadzie dla „Sukcesu”.
W walce z pruderyjnością pomaga też dostępność kamer w telefonach czy aparatach fotograficznych. Seksuolog Stanisław Dulko stwierdził niedawno w „Super Ekspressie”, że nawet 25 proc. rodaków mogło próbować kręcenia seks-taśm na własny użytek.
Może jest to początek polskiej rewolucji seksualnej?
Rafał Natorski/(gabi), kobieta.wp.pl
ZOBACZ TAKŻE:
Rusza nowy program - "Seks Factor"