Czy silikonowa gąbka do makijażu zdetronizuje kultowego „beauty blendera”?
Różowe jajeczko w nakładaniu podkładu, korektorów, rozświetlaczy i różów w kremie jak dotąd nie miało konkurencji. Blender fantastycznie rozprowadza na skórze wszystko, co jest w płynie lub w kremie, ale ma też wady. Nowość – płaska, przezroczysta gąbeczka wydaje się być ich pozbawiona, co sprawia, że już wkrótce jej różowy odpowiednik może odejść w zapomnienie. Sprawdźcie szczegóły.
29.11.2016 | aktual.: 14.12.2016 14:26
Chociaż doceniamy wkład „beauty blendera” i innych gąbek w nasz codzienny makijaż, nie możemy być wobec nich całkowicie bezkrytyczne. Po pierwsze, jak to gąbki, wchłaniają w siebie baaardzo dużo podkładu lub innych kosmetyków do makijażu (czasem mamy wrażenie, że gąbeczka „wypija” mniej więcej połowę z nakładanego podkładu). Po drugie, bardzo trudno jest ją dobrze umyć – zawsze jakieś ilości fluidu lub różu w kremie zostają w jej wnętrzu. I mimo, że doskonale rozprowadzają produkt i sprawiają, że gładko łączy się ze skórą, to jednak czasem wolimy nakładać produkt palcami, szczególnie jeśli maskujemy skórę jakimś drogim podkładem.
I oto pojawia się nowość do nakładania make upu, która wydaje się nie mieć żadnych wad gąbki, za to same jej zalety. Silikonowe cudo wyglądem przypominające (no właśnie, co?) wkładkę do buta, meduzę lub implant piersi, fantastycznie rozprowadza niewielką ilość podkładu, bronzera, różu lub rozświetlacza. W trakcie makijażu zużywacie go dosłownie tyle, ile potrzeba, aby zakamuflować niedoskonałości cery.
Jej czyszczenie jest równie proste – żeby ją umyć wystarczy odrobina wody z mydłem - żadnego tarcia, szorowania i wyciskania. Gąbka Silisponge kosztuje 9 $ i pochodzi z Korei. Została wyprodukowana przez markę Molly Cosmetics, która aktualnie nie nadąża z jej produkcją. Wieszczymy jej wielką karierę w Polsce, w krainie, w której kobiety kochają dbać o urodę. Każdy kto zajmie się jej dystrybucją zarobi kokosy!