Dajcie spokój Radwańskiej. Nie jest za wcześnie na jej emeryturę
Od wczoraj nie milkną echa po decyzji najlepszej polskiej tenisistki, która wydała oświadczenie w mediach społecznościowych, że właśnie kończy swoją karierę. Pojawiło się zdziwienie i trochę rozbawienia – że oto 29-latka przechodzi na emeryturę.
Powodów podjęcia takiej decyzji na pewno jest wiele i nieprędko dowiemy się, jakie były naprawdę. Czy były to zgromadzone na koncie miliony, które mogą zdecydowanie zniechęcać do dalszej wytężonej pracy? A może była to kondycja fizyczna i nadmierny wysiłek, którego ciało Agnieszki nie daje już rady znieść? Niemniej jednak, bez względu na realny powód, którego Radwańska nie musi nam podawać, cieszy mnie ogromnie, że wygląda na to, że "odrobiła” lekcję dużo szybciej niż jej koleżanki. Justyna Kowalczyk czy Otylia Jędrzejczak długo zmagały się z traumą.
W "normalnym świecie" 29-letnia kobieta pracuje, poznaje mężczyznę swojego życia, bądź nie, myśli o powiększeniu rodziny, albo decyduje, że jest na to zbyt wcześnie. Nie każda w tym wieku ma sprecyzowane plany prokreacji, nie każda znalazła już swoją "połowę”. Takie twierdzenie byłoby dużym nadużyciem.
Śmiało można jednak powiedzieć, że większość ma możliwość swobodnego podjęcia decyzji. W świecie sportowców wszystko wygląda bowiem inaczej. Znaleźć partnera i utrzymać relację pomiędzy ciągłymi treningami, wyjazdami, wstawaniem o 5 rano, by pobiegać, popływać, pograć, jest misją niezwykle trudną. Do tego stres, frustracja i ogromna presja, by spełnić oczekiwania nie tylko własne, ale przede wszystkim trenera i Polaków, często odbija się na psychice zawodników.
29-letnia kobieta może mieć tysiące pomysłów na życie. I ma do tego prawo. Bez względu na to, czy właśnie rzuciła karierę sportową, czy fuchę w korpo. Ma prawo decydować o tym czy właśnie chce wyjść za mąż, zająć się domem, urodzić dziecko czy wyjechać na wakacje. 29-letnia sportsmenka takich możliwości nie ma. Jej życie dopasowane jest pod ściśle określony scenariusz, a każdy dzień w 356-dniowym kalendarzu wypełniony planami. W tym gąszczu zajęć znaleźć czas na miłość to wyczyn, który niewątpliwie udał się Agnieszce Radwańskiej. Fakt, daleko nie musiała ostatecznie szukać, decydując się na związek, a potem małżeństwo, ze swoim sparingpartnerem Dawidem Celtem.
Wypowiedź dziennikarza TVP, który postanowił ujawnić prawdziwą przyczynę rezygnacji Radwańskiej z kariery tenisistki oburzyła niektórych. Prowadzący program "Okiem redakcji" Grzegorz Mędrzejewski miał uznać, jak donosi jedna z instagramerek, że Radwańska chce teraz zajść w ciążę, gdyż doszła do odpowiedniego wieku. "Nie jest tajemnicą, że każda kobieta myśli o założeniu rodziny. 30 lat to odpowiedni wiek” – miał mówić w programie.
Agnieszka Radwańska nie musi się nikomu tłumaczyć z tego czy planuje dzieci, czy może już zaszła w ciążę. Wykazała się ogromną odpowiedzialnością i mądrością, podejmując taką decyzję, a nie inną. Od wielu miesięcy mówi się o tym, że jej kariera stanęła w miejscu, a forma pozostawia wiele do życzenia. Tak samo pisano o Justynie Kowalczyk czy Otylii Jędrzejczak, które po apogeum możliwości musiały zmierzyć się z krytyką i odwróceniem ludzi, którzy dobitnie komentowali gorsze wyniki na zawodach i przestali przybijać piątki. Choć za nimi murem stanęli najwierniejsi fani wdzięczni za lata sukcesów i niezapomnianych chwil, to jednak docinki czasem bolały.
Przed każdym sportowcem stoi zawsze wyzwanie, kiedy zejść z podium, kiedy skończyć karierę. Wielu ma z tym problem, bo ciągle liczą, że dalej będzie im się udawać być numerem jeden w rankingach. Gdy tak nie jest, pojawia się rozdrażnienie, frustracja, depresja. Trudne przeżycia z pewnością były udziałem Justyny Kowalczyk, która otwarcie przyznała się do depresji, co nie przez każdego było zrozumiane. Gdy w przejmującym wywiadzie opowiedziała z kolei o poronieniu, nie miała wsparcia Polaków, tak jak wtedy, gdy po raz drugi została mistrzynią świata. Długo zastanawiała się, co ma zrobić ze swoim życiem i choć dziś zrobiła doktorat na AWF-ie i zaczyna odnajdywać się w nowej rzeczywistości bez wyścigów, ostatnie lata dały jej naprawdę mocno w kość.
Podobnie było z Otylią Jędrzejczak, która także musiała zmierzyć się opinią publiczną, która kocha, gdy sportowiec zwycięża, a gdy odchodzi z zawodów bez medalu, zapomina w najlepszym razie. Mistrzyni olimpijska, dwukrotna mistrzyni świata, pięciokrotna mistrzyni Europy na długim basenie, trzykrotna rekordzistka świata i trzykrotnie wybrana najlepszym sportowcem Polski, doskonale zna pytanie: czy to już koniec kariery Otylii? Nie jest łatwo być ciągle na topie, zdobywać szczyty i być dumą rodaków.
Agnieszka Radwańska wykazała się ogromną mądrością. Odejście w dobrym momencie, kiedy w pamięci rodaków funkcjonuje się jeszcze jako zwycięzca, wymaga rozsądku i tego, czego wielu osobom brakuje. Racjonalnej oceny swoich możliwości. Ona to zrobiła i ma przed sobą całe życie. Bez morderczych treningów, bez dopasowywania całego życia do grafiku zawodów. Życzymy jej dużo szczęścia.