"Dlaczego chodzisz w góry? Dlatego, że są"
12 maja 1992 roku podczas wspinaczki na Kanczendzongę zaginęła polska himalaistka Wanda Rutkiewicz. Jej ciała dotąd nie odnaleziono.
12.05.2016 | aktual.: 12.05.2016 12:34
Była pierwszą Europejką i trzecią kobietą na świecie, która zdobyła najwyższy szczyt Ziemi – Mount Everest. Stało się to 16 października 1978 roku. Tego samego dnia kardynał Karol Wojtyła został wybrany na papieża. Gdy spotkał się z nią rok później, w czasie swej pierwszej pielgrzymki do Polski, powiedział: „Dobry Bóg tak chciał, że tego samego dnia weszliśmy tak wysoko”. Himalaistka wręczyła papieżowi prezent - kamień z wierzchołka Everestu.
Szczęście znalazła na krótko przed śmiercią
Śmierć towarzyszyła jej przez całe życie. Najpierw, gdy była jeszcze dzieckiem, zginął tragicznie jej starszy brat. Później zamordowano ojca. Na dwa lata przed zaginięciem, śmierć dosięgła jej życiowego partnera, alpinistę Kurta Lyncke. Był mężczyzną z jej marzeń. Mówiła: „Podziwiałam go za wszystko, mogłam przy nim rozkwitnąć. Działał na mnie stymulująco. Gdy zginął, po raz pierwszy w życiu nienawidziłam góry”.
Kurt był nie tylko partnerem życiowym, który dzielił jej pasję, ale także przyjacielem, z którym rozmawiała o tym, co ją interesowało: sensie życia, literaturze. Wandy, pięknej kobiety, nie zajmowały bowiem dyskusje o ciuchach, facetach, kosmetykach. Nie znaczy to, że była abnegatką. Dbała o swój wygląd. Nawet w drodze na Everest pamiętała o tym, by rozpuścić śnieg, zagotować wodę i umyć włosy. Lubiła także dobrze się ubrać (nie znosiła dżinsów) i nie zapominała, że biżuteria (choć używana z umiarem) zdobi kobietę.
Przed związkiem z Kurtem jej dwa małżeństwa – z Wojciechem Rutkiewiczem i Helmutem Scarfetterem – rozpadły się. Dlaczego? Odpowiedziała: „Gdy jest się zakochanym, nie liczy się nic innego. Obie strony akceptują się wzajemnie ze wszystkimi swoimi wadami. A potem dochodzi do konfrontacji z rzeczywistością i stwierdzamy, że wyrządzamy sobie krzywdę. Wychodziłam za mąż, bo myślałam, że małżeństwo i dzieci należą do moich życiowych zadań. Gdy uświadomiłam sobie, że nie czerpię zadowolenia z realizacji obowiązków rodzinnych i nie mogę grać roli, która do mnie nie pasuje, nie widziałam innego wyjścia niż rozstanie”.
Matka wierzyła w jej powrót
Czy jednak rzeczywiście Wanda zginęła? A może, po przejściu na drugą stronę najwyższych gór na świecie, żyje nadal w którymś z buddyjskich klasztorów? Przez wiele lat, może nawet do śmierci, wierzyła w to jej matka, Maria Błaszkiewicz.
Jednak himalaiści nie pozostawiają złudzeń. Na takiej wysokości i w sytuacji, w której się znalazła, nawet najbardziej doświadczona himalaistka, a taką była przecież Wanda Rutkiewicz, nie miała prawa przetrwać.
Ostatnim człowiekiem, który widział ją żywą, ale już bardzo osłabioną, był meksykański himalaista Carlos Carsolio. Spotkał ją na wysokości 8200 metrów, gdy wracał ze szczytu. Carsolio namawiał Rutkiewicz, by zrezygnowała z dalszej wspinaczki i zeszła z nim do obozu. Wanda odmówiła. Mimo że nie miała ze sobą stosownego sprzętu ani jedzenia, postanowiła, że będzie biwakować. Do szczytu, który chciała zdobyć po kilkugodzinnym odpoczynku, miała niespełna 300 metrów.
Miłość do gór zwyciężyła pasję do siatkówki
Z wykształcenia była inżynierem-elektronikiem. Pracowała we wrocławskim Instytucie Automatyki Systemów Energetycznych, a potem, po przeniesieniu się do Warszawy, w Instytucie Maszyn Matematycznych.
Od młodych lat pasjonowała się sportem. Jako uczennica II Liceum Ogólnokształcącego we Wrocławiu grała w I lidze siatkówki. Odnosiła wiele sukcesów – kandydowała nawet do gry w reprezentacji Polski. To nie wszystko. Młoda Wanda biegała, skakała wzwyż, rzucała dyskiem i oszczepem, a nawet pchała kulą.
Ostatecznie jednak zwyciężyła jej miłość do gór. Zaczęła od wspinaczek w Sudetach, a w 1962 roku, jako dziewiętnastolatka, ukończyła kurs na Hali Gąsienicowej w Tatrach. Później były Alpy, Pamir, Hindukusz i Himalaje. Jako pierwsza kobieta na świecie zdobyła (w 1986 roku) słynny i bardzo niebezpieczny szczyt K2. Weszła także na sześć innych ośmiotysięczników: Nangę Parbat, Sziszapangmę, Gaszerbrum II, Gaszerbrum I, Czo Oju i Annapurnę.
* „Kiedy nad nami jest już tylko niebo, wszystko widać ostrzej”*
Życie jej nie rozpieszczało. W 1948 roku zginął jej starszy brat, który bawiąc się z kolegami, wrzucił do ogniska znalezioną poniemiecką minę. W 1972 roku straciła ojca. Mężczyzna został brutalnie zamordowany przez ludzi, którym wynajmował mieszkanie. Wanda musiała zidentyfikować zwłoki, była również oskarżycielem posiłkowym w procesie zabójców.
To nie ostatnia strata, jaka ją dotknęła. Po śmierci Jerzego Kukuczki w 1989 roku powiedziała: „Ryzyko w górach zawiera w sobie możliwość śmierci. Bo góry, zwłaszcza te najwyższe, mogą być niebezpieczne. Ale nikt z alpinistów nie myśli o śmierci i tym bardziej nie idzie w góry po to, by z nią igrać.” Twarda była ta Polka ze Żmudzi, która urodziła się niedużej miejscowości Płungiany, 4 lutego 1943 roku.
„Kiedy nad nami jest już tylko niebo, wszystko widać ostrzej. Nie ma półprawd, nie ma półtonów. Wszystko jest czarne albo białe, zimne albo gorące. Albo się przeżyje, albo się umiera” – powiedziała rodakom w trakcie swej wizyty na Litwie.
Karawana do marzeń
W 1990 roku, gdy zdobyła już sześć ośmiotysięczników, postawiła sobie kolejne ambitne zadanie – zdobycie kolejnych ośmiotysięczników brakujących do Korony Himalajów i Karakorum. W tym czasie udało się to tylko dwóm himalaistom – Reinholdowi Messnerowi i Jerzemu Kukuczce.
Wanda Rutkiewicz wysoko postawiła poprzeczkę. Brakujące szczyty postanowiła zdobyć w ciagu kilkunastu miesięcy. Swój plan nazwała karawaną do marzeń. „Nazwa wynika stąd, że próbuję zrealizować coś, co wydaje się możliwe tylko w marzeniach” – wyjaśniła.
Ambitne zamierzenia wymagały niesamowitej kondycji, siły fizycznej i psychicznej. A właśnie tej ostatniej zaczęło polskiej himalaistce brakować. W lipcu 1990 roku podczas wspinaczki na Broad Peak zginął Kurt Lyncke. Po tej śmierci, z którą nie chciała się pogodzić, Wanda poczuła się bardzo samotna. Jak wspominają znajomi, wiele spraw jej wówczas zobojętniało. Zaginęła kilkanaście miesięcy później. Miała 49 lat.