Dlaczego Kate i William rozstali się przed ślubem? Na taki krok decyduje się wiele par
Miłość dojrzewa z upływem czasu. Po latach weryfikujemy nasze potrzeby i oczekiwania, a jednocześnie stabilizujemy swoją pozycję w związku. Z czasem również do głosu dochodzą wewnętrzne obawy, a wraz z nimi przełom. Po 3, 4 czy 7 tłustych latach następuje kryzys. Takie sytuacje nie omijają nawet członków rodzin królewskich. Księżna Kate i książę William należą do grona par, które rozstały się na jakiś czas przed ślubem. Co powoduje, że pary decydują się na taki krok i jakie znaczenie dla związku ma rozstanie? - pytamy psychoterapeutkę dr Małgorzatę Stawską.
Książęca para, która dla wielu stanowi wzór idealnego małżeństwa, nie należy do tych pozbawionych wzlotów i upadków, a nawet rozstań. Poznali się w 2001 roku na studiach historii sztuki. Ona pilna, zdolna i lubiana uczennica, on szybko chciał rzucić studia. Pewnie gdyby nie to, że namówiła go do zmiany kierunku na geografię, kto wie, jak potoczyłyby się ich losy. W 2004 roku świat obiegły ich zdjęcia na alpejskim stoku. Od tej pory w prasie co chwilę pojawiały się spekulacje o oświadczynach, ale William nie kwapił się do wczesnego ożenku.
Pod koniec 2006 roku, rodzina Kate zaprosiła Williama do świętowania z nimi Sylwestra. Middletonowie zarezerwowali dom w wiejskiej miejscowości w Szkocji. William zgodził się przyjechać, ale później zmienił zdanie - to nie spodobało się Kate. Spędzanie wakacji w Sandringham z królową było ścisłą tradycją królewską, ale Kate nie została zaproszona do udziału w rodzinnych uroczystościach, ponieważ z Williamem nie byli małżeństwem. Po nowym roku książę przeniósł się z Londynu do Dorset - miał stacjonować przy Household Cavalry w Bovington. Kate coraz gorzej znosiła rolę dziewczyny niezdecydowanego księcia i powoli traciła cierpliwość w oczekiwaniu na zaręczyny. Prasa nadała jej nawet przydomek "Waity Katy" (Czekająca Katy - przyp. red.). William coraz bardziej odczuwał presję rodziny i sporej części narodu, ale jakby lekko na opak coraz częściej imprezował w towarzystwie dziewczyn poznanych w nocnych klubach. Nie mogło skończyć się to niczym innym, jak kryzysem. W 2007 roku ogłoszono rozstanie.
To ich wzmocniło
W 2009 roku para wróciła do siebie, a długo wyczekiwane zaręczyny odbyły się w październiku następnego roku podczas wakacji w Kenii, na szczycie góry (3700 m n.p.m.), dokąd para udała się wynajętym helikopterem. Pierścionek zaręczynowy z szafirem otoczonym 14 diamentami, który William wręczył swojej wybrance, należał wcześniej do księżnej Diany. Kate, bez wahania, odpowiedziała: "tak’". - Naprawdę nie planowałem tego z wyprzedzeniem - powiedział William w pierwszym wspólnym wywiadzie telewizyjnym. Po prostu wiedziałem, że chciałem czuć się komfortowo w miejscu, w którym to zrobiłem i chciałem, aby to oznaczało coś więcej poza aktem zaręczyn - tłumaczył William. W kwietniu 2011 roku wzięli ślub. Ich pierwsze dziecko, książę Jerzy, przyszedł na świat w lipcu 2013 roku, a dwa lata później urodziła się mała Charlotte.
- Rozstaliśmy się na pewien czas, bo byliśmy bardzo młodzi. Kształtowały się nasze charaktery, dojrzewaliśmy. Potrzebowaliśmy trochę przestrzeni - tak po latach rozstanie komentował William. - Nie byłam zachwycona rozstaniem, ale teraz widzę, że mnie wzmocniło. Dowiedziałam się wiele o sobie. Cenię sobie czas, który spędziłam w samotności - podkreślała Kate.
Kryzysu nie da się uniknąć?
Kryzys w związku Kate i Williama nastąpił po 4 latach bycia razem. Ostatnie badania przeprowadzone w 2011 roku w Wielkiej Brytanii wśród 2 tysięcy osób będących w związkach formalnych i konkubinacie dowodzą, że to trzeci rok w związku jest najgorszy. 67 proc. brytyjskich ankietowanych stwierdziło, że w 36. miesiącu związku sytuacja emocjonalna między partnerami stawała się coraz najbardziej napięta. Dr Małgorzata Stawka twierdzi, że określenie roku, w którym następuje kryzys to coś bardzo umownego.
- Wbrew pozorom nie ma reguły na to, kiedy ten kryzys nastąpi. Statystyki mówią, że średnio po 3 i po 7 latach pary odczuwają poważniejsze problemy. Jednak według mnie w tej chwili to znacznie więcej zależy od tego, w jakiej sytuacji jest związek, jak od początku wyglądała w nim komunikacja i jak szybko para przechodziła w kolejne fazy budowania związku, a potem rodziny. Oczywiście takie przejścia w kolejne etapy zwykle niosą ze sobą kryzys - podkreśla psychoterapeutka. - Zmiany wymagają dostosowania się do nowych okoliczności, być może przeformułowania ról w związku - dodaje.
W okresie kryzysu znacznie częściej dochodzi do konfliktów, a drobne nieporozumienia urastają do rangi poważnych problemów. Stawska wskazuje na pierwsze objawy nadchodzącego kryzysu w związku. - Pojawiają się problemy komunikacyjne, poczucie, że się nawzajem nie rozumiemy. Zauważamy, że nasz partner nie uznaje tego, co dla nas istotne. Poza tym odczuwamy znudzenie związkiem, przestajemy ze sobą rozmawiać i żyjemy trochę obok siebie. W sytuacji, kiedy ta frustracja narasta, dochodzi do kłótni i tak zwanego kryzysu - wyjaśnia.
Rozstanie na lekarstwo
Rozstanie Kate i Williama przed ślubem nie stanowi jednostkowego przypadku. Takich par jest więcej. - Sama znam kilka par, które rozstały się przed ślubem, wróciły do siebie i zawarły związek małżeński. Być może ludzie potrzebują się rozstać, żeby siebie docenić. Zamiast szukać nowego partnera wolą budować coś, w co już włożyli bardzo dużo wysiłku, zaangażowania i emocji - podkreśla dr Małgorzata Stawska.
Kryzys po 7 latach związku przeżyła 30-letnia Monika, która ze swoim partnerem rozstała się na 3 miesiące. Powrót zwieńczyły zaręczyny. - Dziś jesteśmy małżeństwem z 10-letnim stażem, ale rozstaliśmy się po 7 latach dość szczęśliwego i poukładanego związku - relacjonuje Monika. - Oboje stanęliśmy wtedy pod ścianą. Nie chciało nam się już pracować nad związkiem. Twierdziliśmy, że decyzja o ślubie pozornie nic nowego nie wniesie w nasze życie, a bycie w wolnym układzie sprawiało, że każde z nas zachowywało niezależność. Z perspektywy wydarzeń wiem, że powodem rozstania była potrzeba wolności oraz chęć sprawdzenia, czy umiemy jeszcze być sami ze sobą - dodaje.
- Po upływie 3 miesięcy beztroskiego istnienia wróciły do mnie wspólne chwile, pojawiła się tęsknota i chęć bycia z nim na stałe. Okazało się, że podobne odczucia miał również mój partner. Były na tyle silne, że zdecydował się na przejście w kolejny etap naszego zwiazku. Teraz wiem, że małżeństwo wszystko zmienia i nadaje sens związkowi. Biorę za kogoś odpowiedzialność, jestem z kimś i mam wobec niego pewne zobowiązania. Muszę pracować nad związkiem. O ile miłość może się zmieniać, to związek powinien niczym statek osiąść i być stabilną konstrukcją podtrzymującą, najpierw małżonków. a później potomstwo - podkreśla szczęśliwa mężatka.
- Kryzysy są potrzebne i zbawienne. Dają nam szansę analizy naszych zachowań, rzucają inne światło na wymagania. Sukces związku polega na tym, żeby nie obniżać standardów...tylko je z czasem weryfikować. Kryzys, rozstanie, kłótnie pozwalają wiele naprawić. Nie zawsze muszą kończyć się ślubem, tak jak w moim przypadku - podkreśla Monika. Czasami są potrzebne, by wyzwolić się z tokstycznego układu.
Dr Małgorzata Stawska jest podobnego zdania. - Kryzys jest czymś w każdym związku naturalnym. Im dojrzalszy jest związek, tym łatwiej jest przez ten kryzys przejść. Czasem tego kryzysu nawet nie zauważają, bo potrafią się dostosować do zmiany. Przegadają, odnajdą wspólne cele i przetrwają chwile zwątpienia. Natomiast kryzys w rozumieniu konfliktu pojawia się w tych parach, które są mniej dojrzałe emocjonalnie. Mniej gotowe na otwartą komunikację i mówienie o wzajemnych potrzebach.
Tematem kryzysów w związkach partnerkich i małżeńskich od lat fascynuje się świat filmu. Dla przypomnienia przytoczmy choćby "Słomianego wdowca", opwiadającego historię mężczyzny, którego żona wyjechała na wakacje i pierwszy raz zostawiła go samego w domu. Ten poznaje piękną kobietę (w tej roli Marilyn Monroe). Richard do tej pory był kochającym i przykładnym mężem. Obiecał oprzeć się wszelkim pokusom i dochować wierności swojej żonie, ale na drodze do spełnienia tego przyrzeczenia staje urocza sąsiadka. Myślicie, że to film o niewiernym mężu, a nie kryzysie? Nic bardziej mylnego. Angielski tytuł filmu brzmiał "Seven year itch", co w wolnym tłumaczeniu oznaczało wysypkę, która pojawia się po 7 latach. Tą nieszczęsną wysypką jest właśnie kryzys w małżeństwie.
- Kryzys częściej pojawia się po ślubie niż przed. Pary, które nie mają ślubu aż tak nie przeżywają tych zawirowań. Rzadko też udają się do psychologa lub psychoterapeuty. Częściej na takie wizyty trafiają pary małżeńskie. Z ich punktu widzenia kryzys jest o tyle poważny, że dużo trudniej się rozstać. Małżeństwo jednak coś zmienia - podkreśla dr Małgorzata Stawska.
Na długo przed decyzją o ślubie warto się zastanowić, czy skrywane żale, urazy i problemy nie eksplodują po latach ze zdwojoną siła. Ogromny potencjał psychoterapeuci pokładają w rozmowach. Każdy związek ma swoje wzloty i upadki, cenne jest zatem, aby wyciągać z nich stosowne wnioski służące obu stronom.