Do żony po angielsku, do dzieci po portugalsku, a one odpowiadają po polsku. U nich nic nie jest zwyczajne
Ona - Polka, władająca biegle angielskim. On - Brazylijczyk, mówiący po portugalsku, angielsku i polsku. Rodzice trójki dzieci. Święta, posiłki czy spotkania rodzinne w ich domu nie wyglądają zwyczajnie. Przy stole zasiadają różne pokolenia, słychać co najmniej trzy języki. Dla kogoś patrzącego z boku sytuacja mogłaby przypominać biblijną Wieżę Babel. Jednak w rodzinach potocznie nazywanych "wielojęzycznymi" to norma. Tak właśnie jest u Sary.
Około 70 procent ludności świata potrafi porozumiewać się w dwóch lub więcej językach. W Irlandii, Szwajcarii czy Belgii wielojęzyczność nie jest niczym nadzwyczajnym. W Polsce jednak rodzina, w której na co dzień nie mówi się po polsku, jest czymś nietypowym. Jeśli w dodatku tym drugim językiem nie jest angielski, robi sie jeszcze dziwniej. Ale są i rodziny, w których każdego dnia przeplatają się trzy języki, a zarówno rodzice, jak i dzieci... radzą sobie całkiem sprawnie.
"Mąż mówi do nich po portugalsku, ale odpowiadają po polsku. I czasem nam się wydaje, że tylko ten język rozumieją. Tymczasem wystarczy tydzień w Brazylii, żeby dzieci przestawiły się całkowicie na język taty" - wylicza Sara Ferreira, znana w sieci jako blogerka, Miss Ferreira. Jej mąż, występujący w tekstach jako Pan Ferreira, to rodowity Brazylijczyk, który do dziś nie może zrozumieć niektórych niuansów polskiego.
Sara na swoim blogu często i chętnie przytacza rodzinne dialogi, czasami wynikające z nich nieporozumienia, a innym razem wywołujące uśmiech na twarzy anegdoty. Ostatnia o mężu szczególnie rozśmieszyła internautki:
"Usłyszałem dziś takie imię, że padniesz! - oznajmił radośnie po powrocie do domu. - GRZEGRZORZ! Czaisz? Typ ma na imię GRZEGRZORZ! - wyparował. - Przecież tego nie da się prawie powiedzieć, GRZEGRZORZGRZEGRZOSZ. To powinien być odgłos, a nie imię! - podsumował, rżąc" - cytuje zszokowanego polskimi "szumami" męża blogerka.
Wspólnie mają trójkę dzieci, które - jak się okazuje - są w stanie sprawnie porozumieć się w trzech językach.
- Nie mieliśmy strategii, to przyszło naturalnie - mąż od początku mówił po portugalsku, ja po polsku. Chyba nigdy nawet o tym nie rozmawialiśmy, to było oczywiste - mówi Sara w rozmowie z Wirtualną Polską.
Był jednak taki moment, że mąż Sary zaczął martwić się, czy dzieci faktycznie nauczą się portugalskiego. Konsekwentnie odpowiadały mu po polsku, a kiedy namawiał, żeby powiedziały coś w jego języku, nie chciały. Prawdziwym egzaminem z języka okazał się rodzinny wyjazd do Brazylii.
- Mąż był pełen obaw, tymczasem niepotrzebnie, bo po kilku dniach dzieci "magicznie" przestawiły się na portugalski, jakby miały go we krwi, płynny i z akcentem. Mąż był w siódmym niebie. Jednak po każdym powrocie z Brazylii, dzieci szybko wracają do polskiego i znowu niechętnie używają portugalskiego. Tyle, że teraz już wiemy, że znają ten język - mówi Sara.
Istnieją naukowe dowody na to, że wielojęzyczność wspiera rozwój inteligencji, rozwija zdolność elastycznego oraz abstrakcyjnego myślenia i umiejętność skutecznego rozwiązywania problemów. Jeśli któryś z członków rodziny mówi w obcym języku, warto, by w obecności najmłodszych także się nim posługiwał.
- Dziecko już od urodzenia chłonie języki, które słyszy. Wbrew pozorom także dialekty, akcenty, melodie wymowy. Jest też bardzo wrażliwe na różne sposoby mówienia. Taka "wchłanialność" języków i innych umiejętności możliwa jest tylko u bardzo małych dzieci. Na co dzień najważniejszy jest swobodny dostęp do języków, więc jeśli rodzicom zależy na dwu- lub trzyjęzyczności dzieci, warto oswajać je z nimi od najmłodszych lat. Oglądanie bajek czy zabawy ze słowami to bardzo dobra metoda. Później często rodzice są wręcz zaskoczeni umiejętnościami językowymi dziecka, których wcale nie były uczone - mówi Agnieszka Jaroszewska, która prowadzi zajęcia językowe z dziećmi.
"Gdy odwiedza nas rodzina z Brazylii, przez pierwszych kilka dni dzieci próbują polskiego, ale kiedy to nie skutkuje, zaczynają mówić po portugalsku" - pisze Miss Ferreira, jakby na potwierdzenie tych słów. "Teraz, kiedy jest u nas mama mojego męża, w domu wybrzmiewa właściwie tylko portugalski. Gdy teściowa musi załatwić coś sama, zabiera ze sobą któreś z dzieci w roli tłumacza".
- Dlaczego to dla was takie ważne, by dzieci mówiły w obu językach? - pytam Sarę.
- Po prostu, dzieci mają dwie ojczyzny. Każda jest tak samo ważna, a ponieważ mieszkamy w Polsce, o tę brazylijską tożsamość trzeba zabiegać. To bardzo istotne dla rozwoju, żeby mieć świadomość korzeni, pochodzenia. I już teraz widać, że mają silną brazylijską tożsamość. Wiedzą, że to też jest ich miejsce na ziemi - mówi.