Zagrała w nowym filmie Smarzowskiego. Turkot mówi o cenie, jaką zapłaciła
– Ceną, jaką zapłaciłam za rolę, było zmęczenie, na poziomie którego nie doświadczyłam wcześniej. Po wydrenowaniu psychicznym i fizycznym nie masz już za wiele do zaoferowania światu, prawda? – mówi Agata Turkot, która wcieliła się w rolę Gośki, będącej ofiarą przemocy.
Na ekranie jej bohaterka przechodzi przez piekło. Agata Turkot w najnowszym filmie Wojciecha Smarzowskiego "Dom dobry" gra Gośkę – kobietę, która poznaje idealnego mężczyznę, a kończy w toksycznym, przemocowym związku. Sama aktorka przyznaje, że ta rola wymagała od niej ogromnego emocjonalnego wysiłku.
Raj, który zamienia się w koszmar
W "Domu dobrym" Gośka (Agata Turkot) poznaje starszego od siebie Grześka za pośrednictwem aplikacji randkowej. Mężczyzna wydaje się być uosobieniem marzeń – oczytany, czuły, zabawny. Z czasem jednak "raj" ustępuje miejsca piekłu. Związek bohaterki staje się kroniką przemocy – psychicznej i fizycznej. Wojciech Smarzowski pokazuje, jak cienka jest granica między zauroczeniem a zniewoleniem.
Koroniewska mówi o kompleksach, które kiedyś miała: "Wypełniałam sobie stanik wieloma poduszkami"
– Miałam wspaniałe wsparcie w postaci Ani i Wojtka, ale oczywiście musiałam coś poświęcić. Przełączałam się między własną świadomością a świadomością postaci poprzez silne empatyzowanie, potężne współczucie, nie zaś generowanie emocji na podstawie własnego doświadczenia. Pozwoliłam sobie, żeby uczucia przeze mnie płynęły, pamiętając, że to Gośka, nie Agata. Zmieniło to moje myślenie, jak można uprawiać ten zawód – mówi Turkot w rozmowie z Onetem.
Aktorka przyznała, że po zakończeniu zdjęć była całkowicie wyczerpana. – Ceną, jaką zapłaciłam za rolę, było zmęczenie, na poziomie którego nie doświadczyłam wcześniej. Po wydrenowaniu psychicznym i fizycznym nie masz już za wiele do zaoferowania światu, prawda? – mówi.
Jej ciało powiedziało "dość"
Po intensywnych miesiącach na planie aktorka wyjechała na miesięczne wakacje. – Byłam w pięknym miejscu, ale przez pierwszy tydzień nic nie robiłam — tylko leżałam. Później mocno się rozchorowałam, co jest typowe przy schodzeniu dużego napięcia z ciała. Z czasem zaczęłam jednak wychodzić na słońce, powoli ładować baterie, a na koniec wyjazdu miałam ochotę imprezować i robić szalone rzeczy – opowiada Turkot w rozmowie z Karoliną Błaszkiewicz z Onetu.
Dla niej ta rola była nie tylko zawodowym wyzwaniem, ale i testem ludzkiej odporności. – To była dla mnie duża lekcja o tym, że nie trzeba się poświęcać, żeby grać – podsumowuje.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl