Dzięki dzieciom czuję się prawdziwą kobietą
- Gdy urodziłam czwarte dziecko, słyszałam komentarze: To już raczej ostatnie? Może już wystarczy! To wpadka, czy planowane? A dla mnie dzieci są radością i sensem życia. Dzięki nim czuję się prawdziwą kobietą – mówi 44-letnia Anna. Troje i więcej dzieci to już rodzina wielodzietna. W czasach, kiedy wiele Polek rodzi jedno lub dwoje dzieci, rodzina z piątką, a nawet trójką pociech uchodzi często za coś co najmniej egzotycznego, jeśli nie patologicznego.
- Gdy urodziłam czwarte dziecko, słyszałam komentarze: To już raczej ostatnie? Może już wystarczy! To wpadka czy planowane? A dla mnie dzieci są radością i sensem życia. Dzięki nim czuję się prawdziwą kobietą – mówi 44-letnia Anna. Troje i więcej dzieci to już rodzina wielodzietna. W czasach, kiedy wiele Polek rodzi jedno lub dwoje dzieci, rodzina z piątką, a nawet trójką pociech uchodzi często za coś co najmniej egzotycznego, jeśli nie patologicznego.
Według danych GUS co piąta rodzina w Polsce jest wielodzietna, czyli ma przynajmniej troje dzieci. Przywykło się uważać, że wielodzietność jest zjawiskiem z pogranicza patologii społecznej, związanym z ubóstwem, alkoholizmem, marginesem życia. Tymczasem posiadanie gromadki dzieci to często świadomy wybór kobiet.
Jestem spełniona jako matka
Wiele wielodzietnych matek naprawdę dosyć dokładnie planuje pojawianie się na świecie kolejnych pociech i zdaje się mieć nad tym procesem sporą kontrolę.
- Teraz jestem w 100 procentach spełniona jako kobieta - mówi Marzena Włodarska, mama sześciorga dzieci. - Po drugim dziecku czułam potrzebę posiadania jeszcze jednego. Urodziły się bliźniaczki, a potem… bliźniacy i staliśmy się rodziną 2+6. Z każdym kolejnym dzieckiem było mi łatwiej się zorganizować.Tak duża rodzina jest naszą świadomą decyzją i każdego dnia cieszymy się, że udało się te nasze plany spełnić. Największym wyzwaniem jest dobra organizacja. Rodzina daje nam dużo szczęścia i nie zamieniłabym i dzieci na nic innego na świecie - mówi. - Uśmiecham się, kiedy widzę zdziwienie na twarzach ludzi, że mamy taką gromadkę dzieci. Raz mi któraś pani powiedziała wprost, że nie może uwierzyć, że dobrze ubrana, uśmiechnięta i umalowana kobieta może być jednocześnie matką 6 dzieci.
- W naszym wieku ludzie zalegają w kapciach przed telewizorem, a u nas wciąż trzeba iść pograć w piłkę, wiedzieć, jakiej muzyki się słucha, wciąż trzeba być partnerem intelektualnym dla dzieci. Jestem w stu procentach spełniona jako matka i kobieta - mówi 44-letnia Anna, mama czwórki dzieci. - Po drugim dziecku czułam potrzebę posiadania jeszcze jednego. Zaszłam w ciążę, urodzili się chłopcy – bliźniacy. Miałam ostatnio taki przypadek, w jednym z urzędów coś załatwiałam i kiedy pani urzędniczka dowiedziała się, że mamy 4 dzieci, bardzo się zdziwiła. Jej zdziwienie wywołał fakt, że jak można mieć tyle dzieci i nie być rodziną patologiczną.
- Fajnie mieć dużo dzieci – mówi Dorota Orłowska, elblążanka, mama Marcina, Lucjana, Karola i Weroniki. - To jest duża radość. Nikt nie jest samotny. Jesteśmy razem i zawsze możemy na siebie liczyć. Chciałam mieć dużo dzieci. Nie jestem z rodziny wielodzietnej. Mam dużo starszego brata. Wychowywałam się prawie, jak jedynaczka.
Ja po prostu lubię być w ciąży
Wielodzietność w Polsce nie kojarzy się dobrze. Joanna Radziwiłł (żona Konstantego Radziwiłła, prezesa Naczelnej Izby Lekarskiej w latach 2001-2010), mama ośmiorga dzieci, wspomina w „Newsweeku”, jak jej rodzina była obiektem żartów na warszawskich Kabatach: - Dowiedziałam się, że z mężem nie mówimy do dzieci po imieniu, tylko numerami, od 1 do 8 - mówi.
- Zazwyczaj spotykam się ze zdziwieniem, jak to jest możliwe, że mam aż dziewięcioro dzieci? - mówi dr Agnieszka Tombińska, żona ambasadora RP w Paryżu w rozmowie z tygodnikiem „Niedziela”. - Gdy urodziło się pierwsze nasze dziecko, miałam 26 lat, byłam w trakcie pisania pracy doktorskiej - mówi Tombińska. Jej zdaniem, ludzie chcieliby mieć więcej dzieci, ale się boją.
Prezes Warty Poznań jest mamą piątki dzieci.
Izabella Łukomska-Pyżalska niedawno urodziła bliźnięta.
- W Polsce, jak ktoś ma piątkę dzieci, to od razu mówi się, że rodzina katolicka albo patologiczna. My chcieliśmy mieć tyle dzieci! (…) Być może wyda się to komuś dziwne, ale ja po prostu lubię być w ciąży! (…) Czasem sobie pomarudzę, ponarzekam, ale to i tak nie zmieni faktu, że ciąża i macierzyństwo to najfajniejsza w życiu rzecz, jakiej doświadczyłam! Aż żal, że to pewnie moja ostatnia:) (…) uważam, że kobiety, które nie zostały matkami, straciły coś unikalnego w swoim życiu. Bezpowrotnie. (…) Pewnie zostanę zlinczowana za te słowa, ale szczerze – żal mi kobiet, które świadomie nie decydują się na macierzyństwo (mając ku temu predyspozycje). Nie wiedzą co tracą albo wydaje im się, że doskonale wiedzą co tracą - pisała na swoim blogu kilka miesięcy temu.
Katarzyna Bosacka, prowadząca program "Wiem, co jem i wiem, co kupuję", mama czwórki dzieci w jednym z wywiadów przyznaje: „Jako matka wielodzietna jestem źle postrzegana. Pytają: katoliczka czy alkoholiczka? Tymczasem czwarte dziecko było w planach od zawsze. Jak teraz wszyscy mnie pytają, czy to była wpadka, to mnie to zdumiewa. Czy to ma w ogóle jakieś znaczenie? Wpadka jest chyba wtedy, kiedy ktoś prześpi się z kimś na randce albo na imprezie, ma 20 lat i nie ma pojęcia, co z tym faktem zrobić. A jak się jest razem 16 lat i ma się trójkę dzieci, to słowo "wpadka" jest terminem abstrakcyjnym.
W Polsce posiadanie większej liczby dzieci postrzegane jest jako męka.
Wstydziłam się, że będę mieć czwarte dziecko
Bycie matką to nie lada wyzwanie. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę każda kobieta, która urodziła przynajmniej jedno dziecko.
- Czworo dzieci wykańcza mnie nerwowo, a mają od 8 do 1 roku. Nie chciałam mieć tyle dzieci, ale jak się żyje po Bożemu, to się robi dzieci – wyznaje tymczasem bez ogródek 35-letnia Helena z żuławskiej wsi. - Ludzie gadają. Wstydziłam się, że będę mieć 4 dziecko. Z wstydu to nawet do kościoła nie chodziłam. Wrzeszczałam na męża, że to przez niego. Mogłabym bez seksu żyć w zakonie. Teraz mąż kocha mnie bardziej niż kiedyś. Pomaga mi, robi w domu więcej niż ja. Ja nie mam niekiedy chęci do życia, bo wszystko z dziećmi. Myślę, że głupia baba ze mnie. Mąż dobry, zarabia, martwi się o wszystko. Rodzina nie chce nam pilnować dzieci. Okropne to chodzenie w ciąży. Jeszcze mieszkam z babką, która mnie dobija, gadając: „Po co tyle bachorów, ino bieda”.
Wielodzietne matki to jednak nie zawsze głęboko wierzące katoliczki, które nie myślą o aborcji. - Ja, mając swoją trójeczkę, cieszyłam się, że rodzina już w komplecie - pisze na jednym z forów internetowych mada. - Ale cóż, życie czasami płata figle... Z początku wielka rozpacz i najgorsze myśli. W ostatniej chwili, w drodze do lekarza, który miał rozwiązać "ten problem", dokonałam wyboru. Myślę że właściwego, i teraz z każdym dniem kocham to dziecko coraz mocniej.
- Zakładając rodzinę chcieliśmy mieć z mężem troje dzieci – pisze z kolei annawa. - Pierwszy syn był planowany i oczekiwany, następne planowaliśmy mieć co trzy lata, ale życie przyspieszyło nasze plany i w ciągu czterech lat mieliśmy troje dzieci. Gdy druga córka miała trzy latka, wróciłam do pracy i nie chciałam już kolejnych dzieci. Na tym nowym etapie pojawiła się czwarta ciąża, którą chciałam usunąć. Jednak nie zdecydowałam się i pojawił się syn. Po trzech latach (już nie brałam aborcji pod uwagę) dołączył do niego braciszek, a obecnie spodziewam się szóstego dziecka. Czy planowane? Nie, ale bardzo kochane i zaakceptowane.
- Jestem w trzeciej ciąży i jak na razie może ze trzy osoby szczerze gratulowały, reszta robiła miny współczująco-niedowierzające i puszczała komentarze w stylu: "noo trójka w dzisiejszych czasach, ja bym się bała" – opisuje swoje odczucia 30-letnia Weronika.
Mam i będę miała taką rodzinę jak chcę
- Nie żyję z zapomogi, nie mam zamiaru nikogo zapewniać, że moje dzieci nie noszą ubrań jedno po drugim, bo noszą. I co z tego? Nie noszą szmat. Stać nas na drobne przyjemności, cotygodniowy wypad w góry czy inne ciekawe miejsca, żeby dzieci poznawały piękno przyrody, zabytki itp. Nie stać nas na luksusy, ale co z tego? - denerwuje się Violetta, mama czwórki dzieci. - Mam i będę miała taką rodzinę jak chcę. Zaraz ktoś wyskoczy, że moje czwarte dziecko jest z wpadki. Tak. Jest nieplanowane. I co z tego? Uważam, że to moje przeznaczenie. Na aborcję też mnie stać, więc wcale nie musiałabym tego dziecka mieć. Mam czas dla siebie, na szkołę, pracę. Mam męża, który poświęca dzieciom i mi czas, więc jest mi łatwiej niż niektórym matkom, które mają na głowie wszystko. Każdy ma tyle dzieci ile chce.
- Dyskryminacja? Nigdy tak się nie czułam. Wszędzie, gdzie wchodziłam z dziećmi, zawsze przyjmowali nas z otwartymi rękoma - mówi Agnieszka Łazarska z Elbląga, mama trójki dzieci. - Trzeba sobie jakoś radzić. Nie jest łatwo. Najwięcej pieniędzy idzie na życie, korzyści dla dzieci. Na szczęście nigdy nie spotkały mnie szykany, że jesteśmy patologią. Nigdy nie cierpieliśmy biedy.
W Polsce wielodzietnych rodzin jest ponad milion Coraz więcej samorządów angażuje się w budowę programu pomagającego dużym rodzinom w codziennym - i przede wszystkim ułatwionym - dostępie do kultury, komunikacji miejskiej i obiektów sportowo - rekreacyjnych. Idea wprowadzenia Karty Licznej Rodziny powstała we Francji. Zrodzona w duchu egalitaryzmu już w 1921 roku uprawniała tamtejsze duże rodziny do korzystania z ulg i udogodnień. Pomaga wielodzietnym w codziennym życiu, uprawniając do zniżek komunikacyjnych. Każda z nich, posiadając sześcioro dzieci liczyć może w przypadku połączeń kolejowych na 75% zniżkę, przy pięciorgu 50%. Czwórka lub troje dzieci to odpowiednio 40 lub 30% ulgi komunikacyjnej. W naszym kraju pierwszymi miastami, które wprowadziły Kartę Dużych rodzin były Wrocław, Grodzisk Mazowiecki, Tychy i Sandomierz. W ubiegłym tygodniu Karta została wprowadzona w Elblągu. Trwają prace nad wprowadzeniem Ogólnopolskiej Karty Dużej Rodziny. Ma ona stanowić element łączący działania samorządów i
władz państwowych. Karta ma być do dyspozycji wszystkich dużych rodzin jeszcze w 2014 roku.
Ingrid Hintz-Nowosad/(gabi/mtr), kobieta.wp.pl