Blisko ludziElektroniczny dziennik - postrach ucznia?

Elektroniczny dziennik - postrach ucznia?

Co sądzisz o e-dziennikach? Czy uważasz, że to świetne rozwiązanie dla rodzica, który nie ma czasu, aby pójść na wywiadówkę i nie może kontrolować postępów dziecka w nauce? Co na ten temat sądzą sami uczniowie?

Elektroniczny dziennik - postrach ucznia?

28.02.2007 | aktual.: 01.06.2010 00:28

Coraz więcej szkół decyduje się na wprowadzenie e-dzienników. Ergonomiczne, z przyjaznym interfejsem i z łatwym panelem obsługi, pozwalają na pełną kontrolę ucznia, stałe monitorowanie jego postępów w nauce i przeglądanie uwag na temat jego zachowania. Rodzice doceniają produkt, bo nie muszą chodzić na wywiadówki, nauczyciele nie tracą czasu na wypisywanie ocen na papierowych karteczkach. Zdania na temat nowej pomocy dla szkół są jednak podzielone.

Wady i zalety

Na uczniowskich forach dyskusyjnych toczą się burzliwe dyskusje na temat zalet i wad elektronicznych dzienników. Do dyskusji włączają się sami nauczyciele – zwolennicy i przeciwnicy nowego rozwiązania. Jedni twierdzą, że nowa forma dziennika to dodatkowa robota, bo dyrektorzy, nawet, jeśli podejmują decyzję o wdrożeniu e-dzienników, wydają polecenie prowadzenia papierowego archiwum. Z drugiej jednak strony, pedagodzy doceniają, że dziennik nie może już zostać podstępnie wykradziony z pokoju nauczycielskiego, a oceny poprawione uczniowską ręką. E-dzienniki bywają jednak zawodne - nauczyciele mówią o niekontrolowanych wyciekach danych, które wprowadzają sporo zamieszania. Dostęp do informacji o uczniu jest rozdzielony na różne grupy zainteresowanych – wystawiać oceny i uwagi na temat zachowania mogą pedagodzy, rodzice natomiast jedynie przeglądają dane, mogą skontaktować się z nauczycielem z danego przedmiotu, uregulować płatności na potrzeby szkoły lub sprawdzić harmonogram zajęć lekcyjnych i wydarzeń
szkolnych. Jednak pedagodzy wyliczają przypadki "wpadek", w wyniku których rodzic dostawał dostęp do danych nie tylko swojego dziecka, ale również innych uczniów ze szkoły lub otrzymywał smsa, którego odbiorcą zostać nie powinien.

Lepiej dla nauczyciela, gorzej dla ucznia?

Jednak, e- dzienniki, o ile działają sprawnie, mają sporo zalet. Niektóre, jak np. ten przygotowany przez firmę 4proweb z Wrocławia, pozwalają na zamówienie usługi powiadamiania o wywiadówkach i wysyłanie ocen sms-em. Wydawcy dzienników przekonują, że ich produkty są bezpieczne, łatwe w obsłudze i nie istnieją przeszkody prawne, które uniemożliwiałyby ich wdrożenie. E-dzienniki funkcjonują on-line (dostęp do danych wymaga jedynie logowania ze strony www) oraz w postaci programu, który należy zainstalować na szkolnym sprzęcie. Licencja kosztuje średnio 400 zł. Dyrektorzy szkół jednak wciąż z nieufnością podchodzą do nowej formy nauczycielskiego dziennika – boją się, że dane trafią do niewłaściwych osób, że zostaną utracone lub w wyniku błędów w obsłudze dojdzie, np. do przypisania uczniowi ocen kolegi czy koleżanki.

Dobry argument czy wymówka?

Wydawcy e-dzienników twierdzą, że to wymówka wynikająca z niewiedzy nauczycieli, strachu przed nowinkami technicznymi i wciąż wolno postępującej komputeryzacji szkół. – W tym momencie, nasz produkt zakupiły i z powodzeniem stosują trzy placówki – Gimnazjum nr 1 w Swarzędzu, Prywatna Szkoła im. L. Piwoni w Szczecinie oraz Prywatna Szkoła Podstawowa i Prywatne Gimnazjum „Eureka” w Poznaniu – mówi Norbert Pawlik z grupy Eko-7. Dyrektorzy szkół doceniają produkt, gdyż pośrednio wpływa on na poziom nauczania – rodzice mogą na bieżąco śledzić postępy dziecka i jeśli dziecko ma kłopoty, szybko zareagować i skontaktować się z nauczycielem. Ale w większości szkół sprawa wygląda fatalnie - wciąż napotykamy opór i niektórzy dyrektorzy nie chcą przyjąć nawet darmowej wersji demo, aby sprawdzić, jak dziennik działa w praktyce – dodaje Pawlik. Bardziej optymistycznie wypowiada się o przyszłości e-dzienników Maciej Foszczyński z firmy 4proweb. – Nasz dziennik będzie dostępny on-line, już teraz pozyskaliśmy trzy placówki,
które zamierzają korzystać z naszego produktu. Chcemy wykorzystać potencjał e-dzienników i jesteśmy przekonani, że z czasem produkt będzie zdobywał coraz większe uznanie i zaufanie klientów. Na to jednak potrzeba trochę czasu – dodaje Foszczyński. A tradycyjna wywiadówka?

Podstawowy kontakt rodzica z nauczycielem wciąż ogranicza się do tradycyjnej wywiadówki, na którą nie wszyscy rodzice są w stanie przyjść. Ci, którzy pracują w systemie dzienno – nocnym, przychodzą porozmawiać z nauczycielem w czasie lekcji. Denerwują się zarówno rodzice, którzy muszą urywać się z pracy, jak i pedagodzy, którzy są zmuszeni przerwać lekcję, by porozmawiać z rodzicem. Dezorganizacja pracy nauczyciela to argument, którym najczęściej wspierają się wydawcy elektroniczych dzienników.

Uczniowskim okiem

A co na ten temat sądzą sami zainteresowani? Uczniowie w szkołach, w których już wprowadzono dzienniki, nie są z tego powodu zachwyceni – kontrola ocen i uwag w dzienniczku przez 24 godziny na dobę nie napawa ich optymizmem. – Do tej pory było tak, że nawet jak się załapało trochę złych ocen w jednym półroczu, to można było jakoś nadrobić, kilka razy się porządnie nauczyć i jakoś wyjść na prostą, jeszcze przed wywiadówką. Teraz rodzice znaleźli sobie nową rozrywkę - bez przerwy wchodzą i sprawdzają, jak mi się w szkole wiedzie, a potem trują, że oceny nie takie, że mogłyby być lepsze – mówi Łukasz, uczeń jednego z prywatnych gimnazjów w Poznaniu. Podobne zdanie ma Monika z Gimnazjum nr 1 w Swarzędzu – Wagary już nie wchodzą w grę, no i kombinować za bardzo nie można... ale moi rodzice i tak nigdy nie chodzili na wywiadówki i teraz też się nie przejmują moimi ocenami, więc dla mnie nie jest tak źle.

Gdy rodzic oporny, sms nie pomoże...

Jeśli przejrzymy w internecie oferty szkół, które posiadają e-dziennik, dojdziemy do wniosku, że korzystają z nich głównie gimnazja i szkoły średnie. I nic dziwnego – uczniowie szkół podstawowych nie wymagają kontroli i nie mają nic do ukrycia. Wagary i ukrywanie złych ocen... cóż, każdemu się zdarza, natomiast, nikt nie chce być kontrolowany na wszystkich możliwych frontach i płaszczyznach. Ponadto, e-dzinniki, choć z pewnością są przyszłością szkół i mogą usprawnić pracę nauczyciela, nie zmuszą rodzica do interesowania się przyszłością i rozwojem intelektualnym własnego dziecka. Przecież rodzic zawsze może mieć ważniejsze sprawy na głowie.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (0)