Blisko ludziEwa Ewart przeprowadziła 10 rozmów o śmierci. "Wciąż istnieją obszary owiane tajemnicą"

Ewa Ewart przeprowadziła 10 rozmów o śmierci. "Wciąż istnieją obszary owiane tajemnicą"

Książka "Rozmowy ze śmiercią" to zapis 10 rozmów przełamujących tabu związane z przemijaniem i odchodzeniem. - Śmierć jest naturalnym elementem naszego życia. Dlatego uciekanie od tego tematu jest mało logiczne. Im bardziej oswoimy się z samą ideą odchodzenia, tym łatwiejsze okaże się nasze życie w tym wymiarze rzeczywistości - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Ewa Ewart, autorka książki, doświadczona dziennikarka i dokumentalistka.

Ewa Ewart przeprowadziła rozmowy wokół tematu śmierci
Ewa Ewart przeprowadziła rozmowy wokół tematu śmierci
Źródło zdjęć: © East News | Jan Bielecki
Katarzyna Pawlicka

17.03.2022 | aktual.: 18.03.2022 08:21

Katarzyna Pawlicka, WP Kobieta: O śmierci przychodzi nam rozmawiać, gdy u naszych sąsiadów trwa wojna.

Ewa Ewart: To jest upiorne zrządzenie losu, że ta książka ma premierę, gdy wokół toczą się straszliwe scenariusze wojenne. Oczywiście najbardziej i niewyobrażalnie cierpią ci bezpośrednio wojną dotknięci, ale sytuacja odbija się na emocjach wszystkich rykoszetem. Zwłaszcza na emocjach Polaków, bo przecież walki toczą się za miedzą.

Premiera była planowana na marzec przez wzgląd na święta Wielkiej Nocy, zmartwychwstania, tak trochę na przekór. Nikt nie mówił wówczas o wojnie. Zastanawiałam się, czy proponować przesunięcie tego terminu, ale wydawnictwo zdecydowało, aby pozostać przy ustalonej dacie. Myślę, że w sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy, poza pomocą tym, którzy jej potrzebują, jedyna rozsądna rzecz to robić swoje i nie pozwolić, aby nieuchronne emocje wzięły górę. Ich kontrolowanie jest też formą walki.

Od początku pandemii przez kanały informacyjne, media internetowe, obcujemy ze śmiercią cały czas. Wojna tylko to nasiliła. Myśli pani, że więcej ludzi zaczyna myśleć o przemijaniu?

Pandemia sprawiła, że śmierć weszła nam do przedpokoju. Wielu z nas musiało się w bardzo bolesny, dotkliwy i bezpośredni sposób z nią konfrontować. Pomysł na cykl rozmów o śmierci, w formie podcastu, jest autorstwa Małgosi Jopek, znamy się z TVN. Miałyśmy nadzieję, że uda nam się przełamać tabu śmierci, dowiedzieć się, dlaczego na jej temat głównie milczymy. Okazało się, że nawet wśród znajomych znalazły się osoby, które powiedziały, że nie chcą słuchać o śmierci, odgradzają się od tego tematu. To przekonało mnie, że warto podjąć rękawicę.

Pani również należała do osób, które nie zastanawiają się nad własnym przemijaniem.

Śmierć przydarzała się przecież innym. Żyłam w przeświadczeniu, że jestem niezniszczalna. Aż do dnia, kiedy w helikopterze lecącym nad górami w pobliżu kolumbijsko-wenezuelskiej granicy nie dotarło do mnie, że życie mogę stracić już za kilka sekund. Maszyna zaczęła tracić wysokość, pilot walczył, by odzyskać nad nią panowanie. Ten zimny oddech, który poczułam w kabinie helikoptera mocno mną wstrząsnął. Spokorniałam. Zrozumiałam, że zaklinaniem rzeczywistości nie oszukamy śmierci. Przyjdzie po nas, gdy będzie chciała.

W trakcie pracy nad tym projektem natknęłam się na zdanie, że śmierć jest tak naprawdę gospodarzem naszego życia, które tylko wypożyczamy, dzierżawimy. Ta metafora pojawia się także w bardzo mi bliskim filmie pt. "Avatar". Z kolei arabska legenda mówi, że przychodząc na świat mamy przypisaną określoną liczbę oddechów. Nie wiemy jednak, ile dokładnie ich jest.

Śmierć jest naturalnym elementem naszego życia. Dlatego uciekanie do tego tematu jest mało logiczne. Im bardziej oswoimy się z samą ideą odchodzenia, tym łatwiejsze okaże się nasze życie w tym wymiarze rzeczywistości. A potem… osobiście wierzę, że zacznie się kolejna, wielka przygoda.

Nieprzekonanych może zachęcić do lektury fakt, że wszyscy pani rozmówcy – a są wśród nich profesorowie, duchowni, podróżnicy czy przewodnicy duchowi – co do jednej kwestii są zgodni. "Nie ma się czego bać" – mówią.

To był wspólny mianownik całego projektu. Moi rozmówcy celowo zostali dobrani tak, by złapać jak najszerszą perspektywę. Reprezentowali czasem skrajne poglądy. Jednak każdy z nich zapewniał, że powinniśmy porzucić lęk. Nie mamy kontroli nad procesem przemijania, ale zdecydowanie możemy panować nad tym, jak wyobrazimy sobie moment przejścia z życia do śmierci. A już na pewno w naszej gestii leży, co wyobrazimy sobie za zakrętem, w którym nieuchronnie pewnego dnia wejdziemy.

Najczęściej wierzymy w niebo, czyściec i piekło, bo tak kształtuje nasze wyobrażenia religia katolicka, lub nie wierzymy w nic. Tymczasem pani rozmówcy rozwijają cały wachlarz wyobrażeń na temat tego, co może czekać nas po śmierci.

Te rozmowy uczą na pewno tolerancji wobec poglądów na temat przemijania. Nie musimy się ograniczać! Mamy z czego wybierać i możemy tworzyć też własne obrazy. Wszystko jest w naszych rękach i w naszej mocy. To niesłychanie optymistyczny przekaz.

Co ciekawe, opisy ostatnich godzin przed śmiercią z buddyjskich ksiąg pokrywają się z tym, co dokładnie opisała medycyna. Myślę o powolnej utracie kontroli nad ciałem, ustawaniem oddechu. Poszukiwanie takich zbieżności też może być intelektualną przygodą.

Z jednej strony jest w doświadczeniu odchodzenia coś uniwersalnego, z drugiej – na szczęście – nie do końca zbadanego. Wciąż istnieją obszary owiane tajemnicą, do których jeszcze na tym poziomie świadomości, który reprezentujemy, nie mamy dostępu. Myślę, że to dobrze.

Skoro mowa o poszerzaniu świadomości, nieoswojonym u nas tematem są psychodeliki. Maciej Lorenc w rozmowie z panią przywołuje badania, które pokazały, że środki te pozwalają wielu umierającym uwolnić się od lęku i dzięki temu nawiązać lepszy kontakt z bliskimi w ostatnich dniach czy godzinach. W Polsce nadal mają jednak złą sławę.

Maciej Lorenc jest niezwykle wiarygodnym ekspertem, jeśli idzie o ten temat, członkiem zarządu Polskiego Towarzystwa Psychodelicznego. Do książki trafiła rozmowa z nim oraz z Kasią Kowalską, która ma za sobą kilkanaście sesji z ayahuascą. Ja z kolei spędziłam większość życia za granicą, gdzie temat ten jest traktowany inaczej niż w Polsce. My, mówiąc delikatnie, jesteśmy w lesie. Psychodeliki, substancje pochodzenia roślinnego, utożsamiamy z narkotykami. To błąd. Jednocześnie alkohol – który niszczy życie na wszystkich poziomach – sprzedajemy w sklepach otwartych całą dobę za stosunkowo niską cenę.

Boimy się tego, czego nie znamy.

Po zgłębieniu tematu uważam, że psychodeliki zażywane odpowiedzialnie i w bezpiecznym otoczeniu oferują nieprawdopodobne możliwości uleczenia duszy. Znam wiele osób, którym bardzo pomogły. Są rewelacyjnym środkiem ułatwiającym przywrócenie równowagi między ciałem, duchem, psychiką oraz intelektem, a od tego balansu zależy przecież nasz dobrostan. W Stanach, gdzie substancje psychodeliczne są zakazane, rząd dopuszcza wyjątki. Są tam kościoły brazylijskie, które używają ayahuaski jako sakramentu. Oczywiście w niewielkich ilościach. Z kolei z badań, o których pani wspomniała, wynika, że ludzie na łożu śmierci, borykający się np. ze straszliwym bólem, po psychodelikach nie tylko przestawali go odczuwać, ale także wyzbywali się lęku. Dlatego warto rozważyć, czy nie jest to narzędzie umożliwiające lepsze przejście na drugą stronę.

Zafascynował mnie także pomysł tworzenia kawiarni śmierci, w których ludzie mogą o śmierci po prostu porozmawiać. Cieszą się dużą popularnością w Europie, w Polsce temat dopiero raczkuje.

Wiem, że np. w Wielkiej Brytanii ten pomysł bardzo się przyjął. Uważam zresztą, że jest wspaniały. Przychodzisz, kupujesz sobie kawę, kawałek ciasta i prowadzisz, z kim ci po drodze, rozważania na temat przemijania. Podobno takie miejsce już się otworzyło w Polsce. I jest szansa, że idea się upowszechni. Oby tak się stało.

O sile rozmowy przekonuje także suicydolożka Halszka Witkowska, pomysłodawczyni akcji "Życie warte jest rozmowy". Podkreśla, że ryzyko samobójstwa jest większe u mężczyzn – zamkniętych w sobie, nieumiejących rozmawiać o uczuciach.

Wciąż pokutuje przekonanie, że mężczyźnie nie wypada płakać, mówić o tym, co czuje. Konsekwencją jest narastająca, ogromna, nieprzepracowana trauma. W efekcie ciśnienie w pewnym momencie rozsadza pokrywę i co słabsze jednostki wypadają z życiowego obiegu. Łatwiejszy jest dla nich krok, który powoduje przejście na drugą stronę niż zmierzenie się z tym wszystkim, co narosło.

Okładka książki "Rozmowy ze śmiercią" Ewy Ewart
Okładka książki "Rozmowy ze śmiercią" Ewy Ewart© materiały prasowe

Osobiście nie mam oporów, by czytać o śmierci i o niej rozmawiać, ale muszę przyznać, że jeden z rozdziałów pani książki szczególnie mnie poruszył. Mowa oczywiście o "Kiedy dziecko odchodzi".

Umieranie dzieci jest straszne, bo kompletnie burzy porządek odchodzenia, zdaje się umieraniem wbrew naturze i logice. Miałam dwóch niesamowitych rozmówców – Ewę Liegman, prezeskę Hospicjum "Pomorze Dzieciom" i dominikanina o. Filipa Buczyńskiego, prezesa Hospicjum Dziecięcego im. Małego Księcia. Opowiadali o tych pożegnaniach w bardzo przejmujący sposób. Podkreślali, że dzieci nie tylko rozumieją proces odchodzenia, sam fakt odejścia i są z nimi pogodzone, ale równocześnie na poziomie mentalnym przerastają czasem dorosłych. Głębia ich refleksji i myśli jest taka, że automatycznie stają się naszymi nauczycielami.

Rozmowy z ludźmi, którzy na co dzień obcują z odchodzeniem, przekonały panią, by znaleźć w życiu więcej miejsca dla śmierci?

Taki był cel tego projektu i mam nadzieję, że taki będzie jego efekt. Kiedyś jako społeczeństwo byliśmy dużo bliżej śmierci, mam na myśli zwłaszcza cały obszar prowincji, gdzie odchodzenie było czymś oswojonym i naturalnym. Największą nagrodą byłoby dla mnie, i mówię to też z perspektywy kogoś, kto jest w całkowitej zgodzie z tym, że po życiu przychodzi śmierć, gdyby osoby, które od tematu przemijania uciekają, jednak się nad nim pochyliły, a myśli o śmierci tych, którzy je do siebie dopuszczają, przestały być podszyte strachem.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Źródło artykułu:WP Kobieta
książkaśmierćumieranie
Zobacz także