Blisko ludziFitness terror – czy muszę być wysportowana?

Fitness terror – czy muszę być wysportowana?

„Żyjemy w czasach cielesnego faszyzmu” – twierdzi prof. Lynda Nead z Birkbeck University of London, przekonując, że ideał wyglądu współczesnej kobiety został doprowadzony do skrajności. By mu sprostać coraz więcej Polek zaczyna się odchudzać, biegać i wyciskać poty na siłowni. Wysportowana sylwetka nie tylko poprawia wizerunek, ale także zwiększa szanse na znalezienie lepszej pracy. Czy od życia w „stylu fit” nie ma ucieczki?

Fitness terror – czy muszę być wysportowana?
Źródło zdjęć: © Agencja Forum

15.09.2019 19:54

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Niedawno na facebookowym profilu Anny Lewandowskiej, żony najlepszego polskiego piłkarza, ale przede wszystkim wielkiej promotorki zdrowego odżywiana i aktywnego stylu życia, ukazał się wpis o treści: „1 września, we wtorek, widzimy się w Arkadii w Warszawie. Fantastyczna okazja żeby się znowu z Wami zobaczyć! Tym razem przy okazji promocji mojej płyty „Karate Cardio”. Będziesz?”.

Wśród licznych entuzjastycznych komentarzy pojawiła się refleksja Julii. „Jezu, znowu będzie spend (pisownia oryginalna) fitnazistów w Arkadii, Chodakowska, Lewandowska, jazgot i łomot na cały sklep. Naprawdę nie ma innego miejsca? Na zewnątrz? Każdy musi mieć ochotę tego słuchać i to oglądać? Mam dosyć tego fitterroru. Zdrowie i sport super, ale galeria handlowa nie jest miejscem na fikanie nogami i kręcenie dupą” – napisała kobieta, wywołując ożywioną konwersację.

„Po co bierze Pani udział w tej dyskusji, zżera Panią zazdrość, złość, zakompleksienie a może za dużo czasu? Nie umiem takich ludzi zrozumieć! Napisać, żeby wylać żółć z siebie, proponuję trochę aktywności fizycznej!” – odpisała Joanna, a Agnieszka dodała: „Fitnessi to ludzie dobrej energii! Pozytywnie nastawieni do innych! Takich nam trzeba, a nie plastikowych celebrytów”.

Komentarz Julii nie był odosobnionym przypadkiem, ponieważ zdobywająca ogromną popularność „kultura fitness” zaczyna jednocześnie denerwować coraz więcej kobiet, które niekoniecznie chcą uczestniczyć w wyścigu o uzyskanie jak najbardziej wysportowanej sylwetki.

Fanklub jak sekta?

Na razie to jednak miłośniczki aktywnego stylu życia królują. Niedawne badania Eurobarometru wykazały, że czterech na dziesięciu Polaków przynajmniej raz w tygodniu uprawia jakiś rodzaj sportu (pięć lat temu ich odsetek nieznacznie przekraczał 20 proc.). Wprawdzie wciąż nam daleko do najbardziej „rozruszanych” narodów, np. Szwedów, Duńczyków czy Finów, wśród których niemal 70 proc. regularnie biega, pływa lub ćwiczy na siłowni, ale zdaniem specjalistów niedługo dogonimy europejską czołówkę. Skąd się wzięła moda na aktywność? Sporą zasługę mają duże firmy i korporacje, które rozdają pracownikom karty uprawniające do bezpłatnego korzystania z basenów czy klubów fitness. Korzysta z nich już ponad pół miliona Polaków.

Do uprawiania sportu skutecznie zachęcają też bardzo popularne trenerki, zwłaszcza wspomniana już Anna Lewandowska i Ewa Chodakowska, która w rozmowie z „Newsweekiem” tłumaczy: „Od trzech lat walczę o to, żebyśmy zapomnieli o odchudzaniu i zabrali się za trening jako narzędzie do osiągania sukcesu we wszystkich dziedzinach życia”.

Chodakowska komunikuje się ze swoimi miłośniczkami przede wszystkim za pośrednictwem facebookowego profilu. „Jej fanklub działa podobnie jak sekta, nie toleruje innego zdania. Kiedy powiesiłam na swoim Facebooku newsa o zachowaniu Chodakowskiej na Różach Gali, zostałam nazwana m.in. tłustą krową, a każdy, kto podważał jej wiarygodność, był obrażany przez fanów. Szaleństwo. Ewie życzę mniej okładek i mniej wywiadów oraz myślącego agenta, który ten bałagan posprząta” – skomentowała Karolina Korwin-Piotrowska.

„Trenerka wszystkich Polek” nie przejmuje się negatywnymi komentarzami. Publikuje książki i płyty z treningami, a wydawany przez nią miesięcznik „Be Active” okazał się jednym z największych sukcesów na polskim rynku prasowym w ostatnich latach – drugi numer sprzedano w ponad 100 tys. egzemplarzy.

Jak one ćwiczą…

Do kreowania „kultury fitnessu” przyczyniają się też gwiazdy show-biznesu, chętnie dzielące się opowieściami o treningach, udziale w maratonach czy zawodach triathlonowych.

Na wyobraźnię zwykłych kobiet działają szczególnie celebrytki, których sylwetki na naszych oczach przechodzą metamorfozę. Świetnym przykładem jest Joanna Koroniewska, jeszcze kilka lat temu rzadko odsłaniająca na zdjęciach ciało. Sama przyznaje, że była wówczas traktowana jak „szara myszka”. Dziś wszystko się zmieniło. Aktorka pojawia się mocno roznegliżowana na okładkach magazynów, chętnie pokazując wytrenowany brzuch.
To zasługa regularnych ćwiczeń. Pasją do treningów zaraził aktorkę jej partner – Maciej Dowbor. „W ciąży bardzo regularnie ćwiczyłam. Wiedziałam, że to najlepsza inwestycja dla mnie i dla dziecka” – opowiada Koroniewska w wywiadzie dla „Shape’a”. W innej rozmowie przyznaje: „Producenci i reżyserzy castingów zaczęli mnie postrzegać trochę inaczej. Kiedyś dostawałam głównie propozycje ról dziewczyn z sąsiedztwa, a teraz zdarzają się nawet oferty zagrania seksownych kobiet z temperamentem”.

W mediach królują też sławne matki, które już kilka tygodni po narodzinach dziecka mogą pochwalić się zjawiskową figurą. Na czym polega sekret? Brazylijska supermodelka Alessandra Ambrosio zdradza: „Zmobilizował mnie pokaz Victoria's Secret, w którym miałam wziąć udział dwa i pół miesiąca po porodzie. Całkowicie odstawiłam węglowodany. Tydzień przed pokazem jadłam dietetyczne posiłki. Nie znosiłam ich, bo jak dla mnie były zbyt dietetyczne. I ćwiczyłam jak szalona: sześć razy w tygodniu godzinę kardio plus treningi z trenerem” – opowiadała Alessandra Ambrosio.

Moda na korzystanie z usług trenera osobistego dotarła także do Polski. Dzięki zajęciom ze specjalistą błyskawicznie doszły do formy po ciąży m.in. Anna Wendzikowska czy Aleksandra Szwed. Zajęciami z prywatnym instruktorem chwaliła się także Małgorzata Socha, Katarzyna Glinka czy Anna Mucha.

Poza nawiasem społeczeństwa

Moda na aktywny styl życia niewątpliwie bardzo cieszy producentów strojów i sprzętu sportowego. W Polsce, w ostatnich latach wydatki na jogging wzrosły o ponad 900 procent, a na fitness o 400 proc. Co roku poświęcamy na to blisko 1,5 mld zł, a w najbliższych latach ta kwota prawdopodobnie ulegnie podwojeniu. Reklamy zachęcają nas bowiem do wybierania specjalistycznych butów, oddychającej bielizny czy koszulek, kompresyjnych skarpet, pulsometrów i wielu innych tego typu wynalazków.

Coraz większą popularnością cieszy się zwłaszcza bieganie. Ze statystyk wynika, że ten sport uprawia blisko cztery miliony Polaków. Zazwyczaj są to indywidualne treningi w parkach, lasach czy na osiedlowych alejkach, ale coraz więcej osób decyduje się również na udział w masowych biegach organizowanych w wielu polskich miastach.

Najpopularniejsze imprezy gromadzą wielotysięczne tłumy uczestników, często powodując spore problemy osobom postronnym. Niektórzy tracą już cierpliwość. „Całe miasto stoi w gigantycznym korku w niedzielę, czyli w dniu, w którym normalnie pracujący człowiek ma ochotę iść na spacer i może raz w tygodniu się zrelaksować. I to jest kolejny weekend pod rząd zdominowany przez ogólnonarodowe bieganie. Ja mam już tego dosyć” – napisała czytelniczka w liście do „Gazety Wyborczej” po imprezie „Biegnij Warszawo”. Moda na fitness denerwuje wiele kobiet, o czym świadczą dyskusje na internetowych forach. „Czy naprawdę wszyscy muszą być szczupli i wysportowani? Kiedy przeglądam kolorowe gazety albo śledzę telewizję, mam wrażenie, że osoba, która nie lubi uprawiać sportu albo, nie daj Boże, ma nadwagę, jest poza nawiasem społeczeństwa. Nie zamierzam się poddawać temu owczemu pędowi do aktywności fizycznej. Oczywiście wiem, że jest to dobre dla zdrowia, ale dajmy też prawo wyboru ludziom, którzy nie mają ochoty biegać do
siłowni” – przekonuje Kinga.

Wioletta zgadza się z tymi argumentami, jednak twierdzi: „Jasne, możemy olać zdanie innych, ale tylko do pewnego stopnia i to wtedy, gdy nasz wygląd nie odbiega w stopniu znacznym od normy. Człowiek jest jednak zwierzęciem stadnym”.

Jesteś fit? Znajdziesz lepszą pracę

– Bycie fit powoli staje się kategorią społeczną – przyznaje w rozmowie z Wirtualną Polską dr Małgorzata Majewska z Instytutu Dziennikarstwa, Mediów i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Osoby, które nie są szczupłe i wysportowane, są natychmiast wykluczane, bo to jak wyglądamy wcale nie jest sprawą prywatną, tylko publiczną. Jeśli ktoś ma nadwagę, to od razu słyszy od innych, co powinien zrobić, jaką dietę stosować i jakie ćwiczenie są dla niego zalecane. Jakby ludziom nie przychodziło do głowy, że ktoś może po prostu dobrze czuć się ze swoją wagą – dodaje specjalistka.
Dzisiejsze czasy są trudne dla kobiet, które nie chcą poddać się „kulturze fitness”, uważając, że świetnie czują się w swoim ciele, nawet z nadwagą. Szczupła i wysportowana sylwetka staje się bowiem ważnym argumentem w trakcie… poszukiwania pracy.

Badacze z niemieckiego uniwersytetu w Lüneburgu udowodnili, że osoby atrakcyjne fizycznie mają zdecydowanie większe szanse na znalezienie lepszej posady. Do takich wniosków doszli po przeanalizowaniu blisko trzech tysięcy przypadków z całej Europy. Wysportowana kobieta zdobywa większe uznanie już na etapie rozmowy kwalifikacyjnej.
„Przeglądając CV kandydata, zwracam uwagę na jego hobby. Gdy ma sportowe pasje, zakładam, że będzie punktualny i zdyscyplinowany, skoro potrafi wstać wcześnie rano i jeszcze przed pracą iść na basen, a wieczorem znajdzie czas na siłownię czy kort tenisowy. Zapewne lepiej sobie wszystko poukłada w pracy niż człowiek, który nie ćwiczy i ma problemy z wagą – przekonuje w „Newsweeku” Rafał Tomkowicz, właściciel firmy zajmującej się analizami finansowymi.

W tej samej gazecie Maja Sablewska, specjalistka ds. wizerunku, a wcześniej menedżerka Dody, opowiada jak namawiała otyłych współpracowników do zmiany wizerunku, dzięki czemu zaczęli więcej zarabiać. „Niewiarygodne, prawda? Ale to samo zjawisko kilkanaście lat temu widziałam w Stanach Zjednoczonych, gdzie wysportowana sylwetka była przepustką do wielu prestiżowych zawodów i wysokich stanowisk” – twierdzi Sablewska.

Potrzeba samoakceptacji

Nie ulega wątpliwości, że aktywność fizyczna jest bardzo wskazana, nie tylko dla pięknej sylwetki, ale również zdrowia. Poprawia kondycję i samopoczucie. Pozwala uwolnić się od stresów czy stanów lękowych. Uaktywnia pracę całego organizmu, usprawnia funkcjonowanie serca, płuc, mięśni kończyn dolnych i obręczy biodrowej. Poprawia krążenie krwi i ukrwienie całego organizmu. Obniża poziom złego cholesterolu, zapobiega rozwojowi osteoporozy. Badania naukowe wykazały, że osoby uprawiające sport są znacznie mniej narażone na udar, cukrzycę, nadciśnienie, a nawet niektóre nowotwory, demencję starczą czy chorobę Alzheimera.

Pamiętajmy jednak o starym powiedzeniu: „co za dużo, to niezdrowo”. Nadmiar aktywności fizycznej bywa bowiem równie szkodliwy dla zdrowia, co jej brak. Nie trzeba ćwiczyć ponad siły, aby osiągnąć spodziewane efekty.

A jeśli nie lubimy ruchu? Bierzmy przykład z Doroty Wellman. Popularna dziennikarka telewizyjna znana jest z dużego dystansu do siebie, dzięki któremu zyskała ogromną sympatię widzów. „Jestem gruba. Wyróżniam się tuszą i energią” – przyznaje w rozmowie z magazynem „Viva!”, udowadniając jednocześnie, jak ważna jest samoakceptacja.
Dziennikarka potrafi śmiać się ze swojego wyglądu, który – jak sama twierdzi – odbiega od telewizyjnych standardów. „U nas na ekranie mogą pojawiać się jedynie piękni i młodzi. A ja jestem po pięćdziesiątce i mam to centralnie w nosie. Nie zastanawiam się też nad tym, czy na ekranie lepiej prezentuje się mój prawy czy lewy profil i czy widać mi fałdkę na brzuchu. Szkoda na to czasu” – zapewnia w jednym z magazynów.

Rafał Natorski/(gabi)/WP Kobieta

Źródło artykułu:WP Kobieta
anna lewandowskaewa chodakowskajoanna koroniewska
Komentarze (458)