Blisko ludziGośka Bańka: urwałam się z choinki

Gośka Bańka: urwałam się z choinki

„Bardzo długo uciekałam od poezji, by nie zostać uznaną za staroświecką artystkę poezji śpiewanej. Poświatowską odkryłam już jako dorosła kobieta mieszkająca w Paryżu […] Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że coś ważnego mnie ominęło”, mówi w rozmowie z Wp.pl Gośka Bańka, kompozytorka, wokalistka, której spektakl „Właśnie kocham. Poświatowska” będzie można obejrzeć na deskach Teatru Polonia 9 maja.

Gośka Bańka: urwałam się z choinki
Źródło zdjęć: © Piotr Krysiak

28.04.2015 | aktual.: 29.04.2015 10:57

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

„Bardzo długo uciekałam od poezji, by nie zostać uznaną za staroświecką artystkę poezji śpiewanej. Poświatowską odkryłam już jako dorosła kobieta mieszkająca w Paryżu […] Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że coś ważnego mnie ominęło”, mówi w rozmowie z WP Gośka Bańka, kompozytorka, wokalistka, której spektakl „Właśnie kocham. Poświatowska” będzie można obejrzeć na deskach Teatru Polonia 9 maja.

Dla Poświatowskiej wróciła do Polski po kilkunastu latach nieobecności. Pianistka, wokalistka i kompozytorka przygotowanie aktorskie i teatralne zdobyła w Paryżu w Cours Florent, a sceniczne w Le studio des Varietes. Swój pierwszy utwór skomponowała w wieku 7 lat. Od tej pory nie rozstaje się z fortepianem. Śpiewa po polsku, francusku i hiszpańsku, współpracowała z Jackiem Cyganem, Leszkiem Możdżerem, dbała o oprawę muzyczną podczas pokazu Macieja Zienia. Za kilka dni w warszawskim Teatrze Polonia opowie o Halinie Poświatowskiej w pełnym emocji spektaklu. Jak sama mówi, w „Właśnie kocham. Poświatowska” znajdą się wszystkie odcienie miłości, lęku, a nawet próba pogodzenia się ze śmiercią.

WP: : W Polsce twoje nazwisko do niedawna było właściwie nieznane. Kim jest Gośka Bańka?

Jestem Bańka, która się urwała z choinki [śmiech]. To moje prawdziwe nazwisko, które szybko stało się również pseudonimem. Wychowałam się w Polsce i czuję się Polką, ale w pewnym momencie mojego życia poczułam, że muszę wyjechać. Ostatnie lata spędziłam podróżując. Mieszkałam we Francji i w Kostaryce. Odkąd po raz pierwszy zobaczyłam Paryż podczas wycieczki z ukochanym profesorem, wiedziałam, że pewnego dnia tam zamieszkam. I tak się stało. Przyjechałam. Zostałam.

WP: : Na jak długo?

Siedemnaście lat.

WP: : Kawał czasu. Do Polski wróciłaś cztery lata temu.

Ominął mnie moment, w którym Polska najbardziej się zmieniała i zaczęła przypominać inne zachodnioeuropejskie miasta. Kiedy stąd wyjeżdżałam, wychodziliśmy powoli z komunizmu, ograniczeń i ogólnego stanu braku możliwości. Francja urzekła mnie wtedy – jak wiele osób z mojego pokolenia – obietnicą czegoś lepszego. Udało mi się tam realizować siebie muzycznie. Współpracowałam z Dreyfus Music i z Sony, napisałam muzykę do tekstu ojca Marie Amelie Seigner (siostry Emmanuelle) do albumu „Merci pour les fleurs”. Wracając do Polski po tych kilkunastu latach, postawiłam na swój projekt i postanowiłam poświęcić się pracy nad płytą i spektaklem „Właśnie kocham. Poświatowska”.

WP: : Kolejna odsłona twojego spektaklu odbędzie się 9 maja w Teatrze Polonia, w 80. rocznicę urodzin Haliny Poświatowskiej. Jak zainteresowałaś się twórczością tej poetki?

Przyznam, że nie jestem osobą, która czytuje namiętnie wiersze. Powiem więcej: bardzo długo uciekałam od poezji, by nie zostać uznaną za staroświecką artystkę poezji śpiewanej. Poświatowską odkryłam już jako dorosła kobieta mieszkająca w Paryżu, dzięki pani Isabelle Macor-Filarskiej, która przetłumaczyła wiersze poetki na francuski. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że coś ważnego mnie ominęło. Że nie zrozumiałam postaci Poświatowskiej, czytanej po łebkach w liceum, dawno zapomnianej i zaszufladkowanej jako „tej autorki od babskich wierszy”. Zabrałam się więc za czytanie i bardzo szybko zmieniłam zdanie na jej temat. Od Poświatowskiej emanuje niezwykła kobiecość i pewność siebie. Jej twórczość jest przepełniona świadomością, że kochać to najważniejsza rzecz na tej Ziemi. Czytając ją namiętnie, wciąż i za każdym razem mam gęsią skórkę i motyle w brzuchu jednocześnie.

WP: : Twórczość Poświatowskiej przeżywa obecnie prawdziwy renesans: pojawiają się nowe publikacje, reinterpretacje wierszy, o których coraz rzadziej mówi się w kontekście dziewczęcego sentymentalizmu. Częściej docenia się ich precyzyjna formę i potoczysty styl.

Do niedawna panowała powszechna opinia, że twórczość Poświatowskiej to taka poezja dla egzaltowanych dziewczynek. Tymczasem jej wiersze odkrywa się wciąż na nowo, znajdując w nich za każdym razem nowy detal. Fascynuje mnie, jak Poświatowska potrafi zlepiać słowa. Wydobywa z często niewdzięcznego dla aktorów i piosenkarzy języka polskiego, pełnego trudnych zgłosek „sz”, „cz”, „dź”, niespodziewaną lekkość – np. pisząc o „drgającym kłębku tęsknoty” oraz jak wprowadza niespodziewane złamania, jak w wierszu „Właśnie kocham”: „że wczoraj ciemno w błękitnym morzu utopiono śmierć”.

Jej poezja przypomina słowo mówione. Kiedy komponowałam muzykę do spektaklu „Właśnie kocham. Poświatowska” wyobrażałam sobie, że to Poświatowska mówi do mnie słowami swoich wierszy. Zastanawiałam się, co czuje, pisząc „właśnie kocham”?

Kiedy czytamy jej teksty, na pierwszy plan wysuwają się zawsze emocje – to jest jej największy atut, ta niezwykła zdolność do uchwycenia w słowach pewnego stanu ducha, wymykających się prostym opisom uczuć i wrażeń. Cała jej twórczość to jest jedna wielka emocja.

WP: : Jak uchwycić emocję przy pomocy dźwięków?

Po lekturze kolejnych wierszy siadałam do fortepianu i muzyka przepływała przeze mnie, jakby za dotknięciem magicznej różdżki. A przecież ta poezja nie ma pokładów rytmicznych, to są wiersze białe, zwykle bardzo krótkie. Pozwoliłam więc, aby słowo narzucało formę muzyce, a nie odwrotnie. Powstało w ten sposób kilkanaście utworów, które przeplatają się z wierszami i prozą. Ułożyłam je w pełną całość – nie biograficzną, lecz opartą na emocjach. Opowiadam o odcieniach miłości, o lęku, o godzeniu się ze śmiercią. Wkrótce premierę będzie miała również płyta, która powstała na potrzeby spektaklu, kilka dni temu kręciliśmy teledysk do jednego z utworów. Nie mam szeroko zakrojonej kampanii promocyjnej, ale krążek będzie można kupić po spektaklach lub zamówić przez moją oficjalną stronę na Facebooku: * http://www.facebook.pl/malgorzata.banka.official*

WP: : Jak długo pracowałaś nad tym materiałem?

Do Poświatowskiej miałam kilka podejść. Pierwsze utwory powstały w 2002 roku, kolejne w 2007 i 2011. Za każdym razem odnajdywałam w jej poezji coś nowego. Nie wiem, czy to dlatego, że jestem starsza, może więcej przeżyłam? Na pewno sama jeszcze niedawno nie rozumiałam wielu rzeczy, które dla niej wydawały się naturalne. Wciąż zadziwia mnie niezwykła dojrzałość jej tekstów, mimo że umarła mając zaledwie 32 lata.

WP: : Poświatowska od wczesnego dzieciństwa zmagała się z poważną wadą serca. Wiedziała, że nie ma wiele czasu.

Ona nigdy nie dawała po sobie poznać, że jest chora. Uwielbiała być w centrum uwagi. To nie była szara myszka, która siedziała w kącie, skarżąc się na swoje słabe zdrowie. Świadomość zbliżającego się końca motywowała ją do działania, sprawiała, że chciała jeszcze więcej, jeszcze intensywniej. Nawet kiedy w swoich wierszach pisze o bolącym sercu, o niemożności złapania oddechu, używa słów, które nadają chorobie pewnej magii. Zupełnie jakby chciała powiedzieć, że to uparte serce, które jest jej władcą absolutnym i największym przeciwnikiem, służy przede wszystkim do kochania.

WP: : Swoim projektem udało ci się zainteresować Krystynę Jandę. Co urzekło ją w twoim spojrzeniu na twórczość Poświatowskiej?

Nad projektem spektaklu poświęconego twórczości Poświatowskiej pracowałam od wielu lat i próbowałam zainteresować nim kilka osób. Te spotkania nie dawały mi jednak satysfakcji, nie byłam pewna, czy zmierzam we właściwym kierunku. Spotkanie z panią Krystyną Jandą, która jest dla mnie absolutnym guru, było moim marzeniem. Udało mi się zainteresować ją moim projektem. Po obejrzeniu „Właśnie kocham. Poświatowska” nie miała wątpliwości: to musi być totalny minimalizm.

WP: : W efekcie został tylko fortepian, teksty Poświatowskiej i ty. Bardzo wymagająca forma.

Bardzo wymagająca. Początkowo chciałam zrobić z „Właśnie kocham. Poświatowska” performance, zaprosić do współpracy zespół aktorów, zbudować scenografię, ale po rozmowie z panią Jandą uświadomiłam sobie, że istotą twórczości Poświatowskiej jest kameralność. Narzuca ją już forma: bardzo prosta, delikatna, kobieca, namiętna. Tam nie ma miejsca na tłum na scenie.

WP: : Pracując nad muzyką do spektaklu, poznawałaś równolegle biografię Poświatowskiej?

Kiedy komponowałam, nie znałam za dobrze biografii Poświatowskiej. Chciałam oddać przede wszystkim nastrój jej twórczości, bez odwoływania się do jej życiorysu. Muzyka, która wyszła ze mnie, nie była podparta świadomością jej choroby. To moja interpretacja jej tekstów, nie starałam się w żadnym stopniu być Poświatowską.

WP: : Planujesz zostać w Polsce na dłużej?

Na razie tak. Czuję, że to nie koniec mojej przygody z Poświatowską. Pracuję obecnie nad aranżacjami z Leszkiem Możdżerem i wspólnie przygotowujemy album poświęcony Poświatowskiej. Kończymy właśnie płytę i mogę powiedzieć, że to będzie z pewnością niespodzianka. To nie będzie typowa składanka poezji śpiewanej. Leszek mówi o tym projekcie „muzyka niemożliwa” [śmiech].

Pierwsze daty spektaklu "Właśnie kocham. Poświatowska ":

9 maj 2015 godz. 17.00
Teatr Polonia, Warszawa.

17 maj 2015 godz. 12.00
Teatr im. Juliusza Słowackiego, Salon Poezji, Kraków.

24 maj 2015
RISK , ul . Szpitalna 6, Warszawa.

11 czerwiec 2015.
City Parc, Poznań

23 sierpień 2015
Zatoka Sztuki, Sopot

11 październik 2015
Gaude Mater, Częstochowa.

Tekst: Małgorzata Steciak

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (12)