GotowaniePrzepisyWyróżnij się albo zgiń, czyli jak Instagram pociąga za sznurki warszawskich restauracji

Wyróżnij się albo zgiń, czyli jak Instagram pociąga za sznurki warszawskich restauracji

Od talerzyka, przez pudroworóżowy fotel z monsterą w rogu, po fotogeniczny pancake z owocami. Knajpy w Polsce urządzają wnętrza i przygotowują dania przez pryzmat Instagrama. A klienci chodzą do restauracji już nie tylko po to, by zjeść, ale po to, by zrobić sobie zdjęcie.

Wyróżnij się albo zgiń, czyli jak Instagram pociąga za sznurki warszawskich restauracji
Źródło zdjęć: © Instagram.com
Marta Dragan

23.02.2018 | aktual.: 23.02.2018 15:22

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Już nie wylewne recenzje w internecie, ale popularność na Instagramie decyduje o tym, czy chcemy odwiedzić daną knajpę czy nie. Zanim się do niej wybierzemy, najpierw dokładnie sprawdzamy jej profil w social mediach. Inspirujemy się instagramowiczami z najodleglejszych zakątków świata. Zaglądamy do ich mieszkań, szaf, śledzimy ich wakacyjne wyjazdy i podpatrujemy, co zamawiają w restauracjach. Naszej uwadze nie umykają takie szczegóły, jak hasztagi i miejsca, którymi opatrzone są posty. Podglądamy, co się pod nimi kryje.

Restauratorzy doskonale zdają sobie sprawę z potęgi social mediów i sami kuszą nas pięknymi zdjęciami. Na instagramowych profilach pokazują to, co dzieje się w danej chwili w ich lokalu, prezentują specjały dnia oraz życie restauracji "od kuchni". To wpływa na wiarygodność i zachęca do odwiedzenia. - Tworząc koncept gastronomiczny zawsze zwracamy uwagę na to, jak podać danie, żeby goście najpierw zjedli je oczami, a później zjedli normalnie - wyjaśnia w rozmowie z WP Kobieta Daniel Chomicz, rzecznik prasowy Instynkt Creative Group, agencji odpowiadającej za kominikację grupy restauracji Aioli, Banjaluka i Momu.

Czary na talerzu

Właściciele restauracji chcą jak najciekawiej i w jak najbardziej szalony sposób podawać potrawy, by były one "instagramowalne". Weronika Lewandowska, trendolog i strateg marketingowy, podkreśla, że ten trend w Polsce istnieje już od jakiegoś czasu. - Zaczęło się od tworzenia dań atrakcyjnych i czasami szokujących wizualnie. Podpatrywano oraz eksperymentowano z ciekawymi sposobami podawania dań, jak na przykład serwowaniem frytek w… doniczce. Swego czasu bardzo modna była zastawa stworzona z przedmiotów, które nią oficjalnie nie są, jak na przykład popularne, ale powoli odchodzące do lamusa deski, kamienne płyty (łupki), czy artykuły papiernicze jako ozdoby dań - tłumaczy.

Trendolog zauważa, że w tym momencie trochę zaczęło odchodzić się od tej różnorodności. Najmodniejszą zastawą jest biała. Dlaczego? Bo nie odwraca uwagi od potrawy i nie sprawia wrażenia, że spotykamy się z przerostem formy nad treścią. - Warto pamiętać, że bardzo wymyślny sposób podania potraw nie zawsze sprawdza się w restauracjach typu casual dining, ponieważ jest zarezerwowany raczej dla restauracji fine dinning'owych, gdzie prosty składnik może występować w setkach postaci, a formą zajmują się specjaliści, którzy mają odpowiednio dużo czasu, aby ją dopracować. Jeśli coś jest podane w muszli albo na kawałku drewna, to nie jest to kwestia przypadku, bądź chęci uzyskania fajnego wyglądu, ale bardzo przemyślanego procesu - tłumaczy trendolog.

Komponowanie potraw w oparciu o to, co trenduje na Instagramie, sprawia, że klienci przychodzą do lokali po konkretny produkt. Zamawiają to, co zobaczyli w social mediach. - Bardzo często osoby zamawiają pancake'i, bo zakochali się w nich od pierwszego, instagramowego wejrzenia - śmieje się Monika Zwolińska, PR menager restauracji Pink Lobster. - Są piękne, duże, ozdobione sezonowymi owocami, skomponowane w kolorystykę i klimat restauracji. Jednym słowem są fotogeniczne i dlatego podbijają Instagram. Super fotogenicznego pancake'a chce zjeść każdy. Z rozliczeń wynika, że to najczęstszy śniadaniowy wybór w naszym lokalu - dodaje. - Jeśli wstawimy zdjęcie drinka dnia na Instagramie, to klienci potrafią podejść do baru i zamówić dokładnie tego samego drinka. Często jest też tak, że nawet pytają kelnerów, co to za pozycja w menu, która jest w poście na Instagramie - wyjaśnia Daniel Chomicz.

#Instawnętrza to wabik na klientów

Klientów przyciąga jednak nie tylko to, jak wygląda danie, ale także - a może przede wszystkim - jak prezentuje się wnętrze. Lgną do fotogenicznych i oryginalnych miejsc, które polecają kolejni infuencerzy na Instagramie. - Zaczęli tworzyć także swego rodzaju "wabiki", czyli na przykład ciekawe instalacje świetlne, neony, rzeźby, które są na tyle interesujące wizualnie, że ludzie chętnie robią sobie na ich tle zdjęcia i wrzucają do sieci, oznaczając restaurację - wyjaśnia Weronika Lewandowska.

- Właściciele stawiają na oryginalność, bo obecnie konkurencja na rynku restauracyjnym jest tak duża, że właściwie panuje zasada "wyróżnij się albo zgiń" - dodaje. W 2016 roku Pantone wybrał po raz pierwszy w historii dwa kolory. Był to chmurkowy błękit i kwarcowy róż. Te kolory absolutnie zawojowały rynek projektowania. W Zarze naprzemiennie pojawiały się albo błękitne albo pudroworóżowe sukienki. Podobnie też było w kwestii wystroju restauracji. Współczesne, powiedzmy bardziej młodzieżowe, miejsca też bardzo mocno czerpią z tych kolorów. Pudroworóżowe fotele i sofy, marmurowe stoliki, mozaiki na podłodze, palmy i monstery - to rządzi na Instagramie i we wnętrzach warszawskich lokali.

Z wybiegów millennial pink szybko trafił do naszych... żołądków, a przy okazji oczywiście na Instagram, bo nic nie generuje polubień tak jak dobry (różowy) fotel uszak czy mikshake. Charakterystyczny odcień różu pojawił się zarówno we wnętrzach butików, designerskich kawiarni oraz restauracji. Na taki kolor zdecydowali się właściciele lokalu Pink Lobster. - Nie spodziewali się, że to miejsce będzie aż tak bardzo instagramowe, ale już osoba projektująca wnętrza restauracji na pewno zdawała sobie sprawę z popularności koloru różowego wśród millenialsów - mówi Monika Zwolińska.

Obraz
© Instagram.com

- Jak to z modą bywa – możemy ją kopiować albo kreować. Ja jestem za tym, by być osobą, która ton nadaje, a nie która go przejmuje - podkreśla Weronika Lewandowska zwracając uwagę na to, że moda ma to do siebie, że bardzo szybko przemija. - W przypadku restauracji, przed podążeniem za wybranym trendem należy zadać sobie istotne pytania: Czy ta zmiana do nas pasuje, czy podążając za tą modą, nie zatracimy swojej autentyczności? - wyjaśnia trendolog.

Piękne zdjęcia darmową reklamą

Dostosowanie wnętrza pod wymogi instagramowych maniaków jest dla restauracji bardzo opłacalne. Klienci publikując zdjęcia na Instagramie, gwarantują lokalom darmową reklamę. Ktoś sobie zrobi tam zdjęcie, opublikuje je w social mediach, oznaczy miejsce i doda odpowiednie hasztagi, to naturalnie zwiększa zasięgi lokalu.

Właściwie często sam wybór lokalu podyktowany jest tym, że kolorystyka jego wnętrza i klimat są spójne z profilem klienta na Instagramie. O ile kilka lat temu robienie zdjęć w restauracjach świadczyło o braku kultury, o tyle teraz takie zachowanie nie robi już na nikim wrażenia. Fotografujemy i jedzenie, i same wnętrza.* - Ludzie już nie wstydzą się robić zdjęć w restauracjach. Siedząc w Aioli i patrząc na ludzi zauważyłem, że goście zanim zjedzą czy nawet spróbują danie, to najpierw muszą zrobić mu zdjęcie, oznaczyć swoich znajomych i miejsce -* podkreśla Daniel Chomicz.

Właściciele restauracji przyznają, że klienci często przynoszą ze sobą gadżety (biżuterię, perfumy, książki), by stworzyć odpowiednią kompozycję. Monika Zwolińska z Pink Lobster zauważa, że dla niektórych zrobienie idealnego zdjęcia i opublikowanie go na Instagramie, stało się nawet ważniejsze niż samo jedzenie. - Chcą zrobić sobie zdjęcie, żeby zasygnalizować, że byli w miejscu, które jest na topie. Mamy w tym momencie dwie blogerki dziennie, które przychodzą na sesje zdjęciowe. Musimy się umawiać na godziny, żeby jedna drugiej nie przeszkadzała - wyjaśnia. Daniel Chomicz z agencji odpowiadającej za kominikację grupy restauracji AIOLI, Banjaluka i MOMU mówi, że był taki czas, kiedy goście robili tylko zdjęcia talerza, a teraz strzelają sobie selfie. - Chcą pokazać, że są w miejscu, do którego przychodzą znane osoby. W Aioli często bywa Doda czy Julia Wieniawa i wiele innych osób z "Pudelka" - śmieje się Chomicz.

Moda na publikowanie urzekających zdjęć jedzenia i wnętrz w internecie nie mija, a wręcz przeciwnie zyskuje na sile. Już nie tylko redaktorki, blogerki i znane influencerki dbają o to, jak wyglądają ich profile na Instagramie. Na ten aspekt zwracają uwagę również osoby prywatne. Instagram zmienił sposób, w jaki podchodzimy do wszelkich trendów od kulinarnych, przez modowe, na wnętrzarskich kończąc.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (3)