Grube dziewczyny też zasługują na przystojniaków
Szkoda przystojniaka dla takiej grubej baby - takie opinie spotykamy regularnie. Jakim trzeba być frustratem, żeby uważać, że dziewczyny przy kości muszą być skazane na towar gorszego sortu.
"Dziewczyno, jak złapałaś takiego faceta" – usłyszała fotografka ślubna z Florydy Jenna Kutcher, kiedy na jej konto na Instagramie trafiło zdjęcie, na którym przechadzają się po plaży, całując się i patrząc sobie czule w oczy. Jej mąż Drew, trener i coach zdrowego trybu życia, ma idealnie zarysowany sześciopak, bicepsy i klatkę. Jej też niczego nie brakuje. Choć niektórzy twierdzą, że ma za dużo tu i ówdzie.
Czy ktoś wreszcie powie "sprawdzam" tej niezrozumiałej sytuacji, w której małżeństwo, i to nawet nie celebrytów, jest oceniane tylko przez pryzmat tej prostej transakcji: ty jesteś ładniejszy, więc ty rozdajesz karty? W miarę normalnym widokiem na ulicy są pary, w których to mężczyzna jest – nazwijmy to oględnie – umiarkowanie atrakcyjny, a kobieta zadbana i elegancka. Dotyczy to zwłaszcza par w średnim wieku, kiedy facetom już rosną brzuszki, a kobiety mają okazję wreszcie zająć się sobą tak, jak zawsze chciały, dzięki osiągnięciu pewnego poziomu zarobków i pewnego wieku dzieci, który daje im trochę czasu dla siebie. Co wtedy myślimy? Zazwyczaj, że ona o niego nie dba.
Głosy w głowie grubaski
Tymczasem kobieta, która nie ma wzorcowej urody, sama określana jest jako "niezadbana". Powinna sama sobie pomóc, od jej męża czy partnera nikt tego nie oczekuje. I abstrahując, że w tej sytuacji samo słowo "niezadbana" jest kompletnie nie na miejscu, bo Jenna Kutcher jest po prostu bardzo ładną dziewczyną, cały ciężar tego zarzutu spada na nią. To musi być koszmarnie trudna sytuacja, zwłaszcza że kobiety oceniają się przez pryzmat urody, która, najmocniej przepraszam, warunkowana jest w ich wypadku wiekiem. "Ciało już nie to" mówimy zazwyczaj, albo tym podobne głupoty. A jeśli ciało nie to, to nic jej już w życiu nie czeka, bo jeśli coś by się miało zdarzyć, to dzięki temu ciału właśnie. I dzięki akceptacji, która jakoby z tego właśnie ciała miałaby wynikać. Czy naprawdę nikomu nie przyjdzie do głowy, że wieloletni związek nie tylko może, ale wręcz musi być oparty na czymś więcej niż nawet najlepiej rozumiana akceptacja ciała partnerki lub partnera?
"Mój brak pewności siebie wynikał w dużym stopniu właśnie z tego, że jestem żoną Pana Sześciopaka we własnej osobie. Bo czemu taka grubaska jak ja miałaby mieć do niego prawo?" – skomentowała Kutcher, argumentując, że podoba mu się zgodnie z zasadą, że "kochanego ciałka nigdy za wiele". "Ten mężczyzna obejmuje każdą krągłość, każdy dołeczek, wałeczek i kilogram już od dziesięciu lat i przypomina mi, że jestem piękna, nawet jeśli głos w mojej głowie się z tym nie zgadza".
Jak widać, nie wierzą w to też niektórzy komentujący. Nawet najbardziej seksowna modelka plus-size w towarzystwie wzorcowo pięknego Adonisa prowokuje komentarze, z których bije po oczach jedno słowo: zasłużyć.
Dziewczyna Bonda
Podobne wątpliwości budzą inne, lepiej znane pary, w których to mężczyzna jest tym szczuplejszym i bliższym kanonowi urody. Pierce Brosnan, 15 lat temu James Bond, dziś mężczyzna w wieku emerytalnym, powiedział kiedyś podobno: "Jedyna Wenus, jaka mi się podoba, to ta z Willendorfu", nawiązując do ideału krągłej kobiety-matki, rzeźbionej w kamieniu przez prehistorycznych myśliwych. 10 lat po śmierci pierwszej żony Cassandry Harris ożenił się z Keely Shaye Smith, której do figury Dziewczyny Bonda zdecydowanie daleko.
Równie kontrowersyjnym związkiem w Polsce był ten dziennikarza i prezentera Tomasza Kammela z bizneswoman Katarzyną Niezgodą. Także w ich przypadku często można było spotkać się z argumentem, że przystojny mężczyzna to dla kobiety z nadwagą wyzwanie, jeśli chodzi o utrzymanie z daleka od bardziej atrakcyjnych partnerek.
– Dla mnie jest normalne, że szczupły facet może lubić grubą dziewczynę, bo ona mu się może podobać i wie, co robi. Tak samo wie, co robi laska, która idzie z rozczłapanym facetem, bo przecież ona widzi, że on jest rozczłapany – tłumaczy psychoterapeutka Katarzyna Miller. Nie dziwi się ona, temu, jak ludzie dobierają się w pary, bo, jak mówi, dobierają się bardzo różnie. – Problem polega na tym, że my mamy niesłychanie stereotypowe poglądy, które wzmacniają nam media. Ludziom się nie chce myśleć, a poza tym lubią potwierdzenie ich stereotypowych poglądów, na przykład tego, że ładny to ma do wyboru. Nas się po prostu wychowuje, a nawet tresuje w ten sposób – mówi.
Historia, którą podaje jako przykład, nie ma happy endu: – Jeden piękniś spotykał się z taką grubą dziewczyną. Ona się dla niego odchudziła, a on ją zostawił dla innej grubej. Kobiety w ogóle nie bardzo wierzą w siebie, bo im mamusie ani tatusiowie nie mówią, że są śliczne. A jest tak, że facet się nie poświęca, jeśli się umawia, to dlatego, że mu się podobasz – tłumaczy.
Body positivity, trend polegający na akceptacji każdego ciała takim, jakim jest, nie ogranicza się przecież do osób z nadwagą. Mankamenty ma każdy, przynajmniej tak długo, jak istnieją wzorce, do których się porównujemy: konkursy piękności, anonimowe zdjęcia promujące urodę, sesje w kolorowych pismach. Nie ma więc powodu, by uważać, że ktoś w związku ma wyższą "pozycję negocjacyjną" tylko dlatego, że jest bardziej zbliżony do ideału. Żeby to zrozumieć, potrzebujemy więcej takich akceptujących się kobieta jak Jenna Kutcher.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl