Hubert jest tancerzem erotycznym. "Moja żona nie ma z tym żadnego problemu"
Wieczorem rozbiera się przed tłumem piszczących kobiet, za dnia pracuje jako grafik w biurze nieruchomości. Jest ojcem i mężem, ale jego żona nie złości się o niemoralne propozycje składane mu przez fanki. Tancerz erotyczny Hubert Conan Szyburski zdradza kulisy swojej profesji.
22.02.2020 | aktual.: 27.02.2020 11:38
Joanna Karwarska: Woli pan określenie tancerz erotyczny, a nie striptizer. Dlaczego? Na czym polega różnica?
Hubert Conan Szyburski, tancerz erotyczny: Striptizer zarówno mnie, jak i kolegom z branży bardziej kojarzy się z kimś w rodzaju żigolaka. Tancerz erotyczny jest kimś zdecydowanie bardziej profesjonalnym. To ktoś, kto wykonuje swoją pracę, czyli tańczy. I nic więcej ponad to.
Jak zatem wygląda pana dzień pracy?
Jestem zajęty przede wszystkim w weekendy, bo właśnie wtedy ludzie najchętniej się bawią. W ciągu tygodnia występy zdarzają się sporadycznie. Wtedy wykonuję swój wyuczony zawód – jestem magistrem inżynierem informatykiem i pracuję jako grafik komputerowy w biurze nieruchomości.
Jak wyglądały pana początki w biznesie tanecznym?
Zajmuję się tym od 15 lat, jestem jednym z pierwszych tancerzy, którzy zaczynali w Polsce. Nas na początku na rynku było zaledwie paru, a profesjonalny taniec erotyczny to była nowość, coś zupełnie nietypowego. Zacząłem na studiach, jako młody chłopak. Studiowałem dziennie, a taniec erotyczny był okazją do tego, żeby zarobić pieniądze łatwo, szybko i przyjemnie, zwłaszcza że zarobki nie należały do małych. Po studiach były kolejne, ale z tańcem nie chciałem się rozstać, bo bardzo rozwijałem się w tym zawodzie, a moje występy były coraz lepsze.
Ale teraz ma pan żonę…
Tak, żonę i córkę, która ma rok i siedem miesięcy. I dalej tańczę, bo w moim życiu nie dzieje się nic takiego, co by kolidowało z innymi moimi czy mojej rodziny aktywnościami i powodowało, że muszę z tańcem skończyć. Moja żona nie ma z tym żadnego problemu, rodzina i znajomi wiedzą o mojej dodatkowej profesji, a kobiety cały czas dzwonią, bo potrzebują tancerza erotycznego. Więc wieczorem ubieram się, jadę, tańczę, żeby zarobić pieniądze. Gdy byłem młodszy, to ten taniec traktowałem jako przygodę, pewnego rodzaju atrakcję. Teraz, gdy mam rodzinę, traktuję to jako dodatkowe źródło zarobku.
Ale wróćmy do początków. Co sprawiło, że postanowił pan tańczyć? Co pana zainspirowało?
Na pomysł bycia tancerzem nie wpadłem sam. Jeden kolega tańczył, był w branży od ponad roku, opowiedział mi, jak to wygląda, jak to wszystko jest zorganizowane. Na pierwsze pokazy jeździłem z nim, ale nie po to, żeby występować, ale żeby podpatrzeć z boku, na czym w ogóle polega ta praca.
Potem zapisałem się na kurs tańca, kolejny związany z hip-hopem Nie ma co ukrywać, że zdobycie tych nowych umiejętności przychodziło mi łatwo. Zawsze miałem poczucie rytmu, potrafiłem się ruszać, czułem to, a dodatkowe zajęcia pozwoliły mi powiększyć mój warsztat taneczny, nauczyć się nowych ruchów, układów choreograficznych. Trochę też podpatrywałem w Internecie, obserwowałem kolegów i stopniowo się rozwijałem.
Można powiedzieć, że wypracował pan swój własny styl?
Tak. Dzięki występom z innymi tancerzami dość szybko zorientowałem się też, co mi się w tych pokazach podoba, a co nie, jakich zachowań i gestów chciałbym uniknąć, a które chętnie włączę do swoich pokazów. Nigdy nie podobały mi się akcje polegające na rozkładaniu ręcznika na ziemi, a następnie kładzeniu na nim kobiety i tańczenie nad nią. Dla mnie pani, która bierze udział w pokazie, musi być traktowana z szacunkiem, ma się w czasie takiego tańca czuć wyjątkowo i fajnie.
Zawsze całuję taką kobietę w dłoń, chcę jej pokazać, że ją szanuję, żeby czuła się dobrze i swobodnie. Natomiast nie chcę, żeby się bała, że zrobię zaraz coś, czego będzie wstydzić się przed koleżankami i o czym cała jej miejscowość będzie dyskutować. Chcę, żeby moje klientki nie czuły się zażenowane i zakłopotane. A przecież to jest taniec erotyczny, a nie oberek, więc musi być ta nagość, tancerz musi się rozebrać. Można to zrobić po chamsku i wulgarnie, a można też to zrobić fajnie, ze smakiem. Zawsze zależało mi, żeby to właśnie było zrobione w dobrym stylu i ze smakiem, że gdyby to zobaczyła moja rodzina, moje dziecko czy ktokolwiek mi bliski, to żebym nie musiał się tego wstydzić i tłumaczyć, żebym sam nie czuł się zażenowany.
Czy w czasie pokazu pokazuje pan wszystko?
Nigdy nie rozbieram się do końca. I tak naprawdę nie ma profesjonalnych tancerek i tancerzy erotycznych, którzy rozbierają się do rosołu. Co innego w striptizie – tam całkowita nagość jest spotykana, ale w tańcu erotycznym – nie. Gdy się rozbieram w czasie tańca, to na końcu zostaję w fajnej, seksownej bieliźnie. Nie są to stringi, bo uważam, że nie każdemu ten rodzaj bielizny może się podobać, zwłaszcza na tak dużym facecie jak ja.
Ile pan waży?
120 kilogramów przy 188 cm wzrostu. Jestem dużym, umięśnionym facetem, ale nie otłuszczonym (śmiech).
Czyli pięknie wyrzeźbione ciało to podstawa w tańcu erotycznym?
Tak, ciało, ale też taniec i osobowość to składowe profesjonalnego tancerza. Dużo chłopaków pisze do mnie, że też chcą zostać tancerzami, nie wiedzą, jak się do tego zabrać, chcą porad. Autor takiego listu to najczęściej ktoś, kto potrafi tańczyć, ale nie wygląda zbyt dobrze, bo jest zupełnie przeciętny. A tancerz nie może być przeciętny.
Kobieta przychodzi na pokaz po to, by zobaczyć coś, czego nie widzi na co dzień, faceta, którego nie ma w domu. To nie może być przeciętniak, który jest lekko zarysowany siłownią, on musi wyglądać! Kolejna kwestia to sposób bycia. Nie wystarczy tylko ukłonić się na koniec występu. Niemal zawsze panie chcą sobie robić zdjęcia, często mają też potrzebę porozmawiać, więc nie można na urodzinach czy wieczorze panieńskim stać jak analfabeta. Moje klientki to bardzo często osoby wykształcone, więc trzeba umieć tę rozmowę pociągnąć. Dobry tancerz erotyczny musi w sobie łączyć wszystkie te cechy.
Są faceci, którzy świetnie tańczą, ale niestety wyglądają bardzo przeciętnie. Są też tacy, którzy mają wyrzeźbione ciała, ale ruszają się jak żelbetonowy kloc, ich ruchy są nieporadne i w czasie takiego występu człowiek sobie myśli: cóż ten chłop tam robi! I tak się nie da, bo nikt więcej takiego tancerza, który odwala chałturę, nie zaprosi. Tylko profesjonalista może przetrwać na tym rynku, bo przecież najwięcej klientów ma się z polecenia. A nie da się chałturzyć przez 15 lat.
Co pan robi, żeby tak wyglądać?
Ćwiczę pięć, sześć razy w tygodniu na siłowni po dwie godziny. Ale tak naprawdę całe życie byłem związany ze sportem. Dużo jeżdżę na rowerze, moja rodzina prowadzi aktywny tryb życia, raczej nie siedzimy przed telewizorem. Ale nie ma co ukrywać, że żeby utrzymać taką sylwetkę, mięśnie potrzebują regularnego treningu siłowego.
Oczywiście dbam też o dietę, która w 70 proc. odpowiada za to, jak wyglądamy. Nawet gdybym zajeżdżał się całymi dniami na tej siłowni, a jadł hamburgery, frytki, pączki i popijał to wszystko colą, to nie uzyskałabym tego efektu, który mam obecnie. Bardzo dbam o to, co jem, liczę makroskładniki, kalorie, do tego dietę uzupełniam o odżywki. Mój wygląd to wypadkowa tego, jak się prowadzę w życiu.
A jak wygląda dbanie o ciało poza dietą i siłownią? Chodzi pan do kosmetyczki, na manicure, pedicure, zabiegi medycyny estetycznej?
Oczywiście chodzę do fryzjera, czasem przed występami skorzystam z solarium, ale ponieważ pracuję jako informatyk i nie eksploatuję swojego ciała jak górnik na przodku, żadne dodatkowe zabiegi, takie jak manicure czy pedicure, nie są mi potrzebne. Oczywiście dbam o siebie. Gdybym miał ciężką fizyczna pracę, gdzie moje dłonie byłyby narażone na zniszczenie, to pewnie musiałbym korzystać z profesjonalnej pomocy. Przecież nie do pomyślenia byłoby wziąć kobietę za rękę, a tam brud za paznokciami.
Jaka jest pańska publiczność? Kto przychodzi na występy?
Założenie jest takie, że to są występy mężczyzn dla kobiet. Dostaję czasem propozycje, by dać pokaz dla mężczyzn o odmiennej wobec mojej orientacji seksualnej, ale nie przyjmuję tego typu zleceń. Ja też muszę czuć się w czasie tańca swobodnie i komfortowo. Pamiętajmy, że jest to taniec erotyczny i trudno byłoby mi w mojej sytuacji występować dla panów.
W czasie imprezy dochodzi do interakcji albo z panią, dla której tańczę, albo z innymi kobietami z publiczności, wzajemnie się inspirujemy i nakręcamy. Jeśli nie ma reakcji publiczności, tańczy mi się gorzej. Wtedy taki występ polega tylko na wykonaniu układu choreograficznego. A ja lubię imprezy, na których jest 300 kobiet, lubię mieć z nimi kontakt, widzieć, że to co robię, im się podoba. One krzyczą, piszczą, mnie to nakręca. Trudno byłoby mi wykonywać taniec, gdyby publiczność stanowili mężczyźni.
Czego kobiety od pana oczekują?
Przychodzą przede wszystkim, żeby zobaczyć spektakl męskiego ciała, chcą popatrzeć na fajnie zbudowanego faceta, który potrafi się poruszać. Wiele też jest zwyczajnie ciekawych, jak wygląda taniec erotyczny w męskim wykonaniu, co ten facet naprawdę pokazuje. Tancerz na wieczorze panieńskim to już jest chyba rytuał – przyszła panna młoda żegna się z dotychczasowym życiem i ma to formę zabawy.
A propozycje erotyczne niezwiązane z tańcem pan dostaje?
Oczywiście zdarzają się, choć ostatnio jakby trochę rzadziej. Może dlatego, że bardzo łatwo mnie znaleźć w mediach społecznościowych, więc kobiety, zanim przyjdę na mój występ, już coś tam o mnie wiedzą. Znają moje imię, wiedzą, że mam żonę i dziecko. Jednak ciągle zdarzają się panie, które są na tle odważne, że składają niemoralne propozycje.
Odmawia pan?
Oczywiście, że odmawiam! Mam żonę i dziecko. W sytuacji, gdy dostaję propozycje zjedzenia kolacji ze śniadaniem, muszę odmówić w sposób taktowny, żeby składająca ją kobieta nie poczuła się urażona, odrzucona. Choć oczywiście, gdy ktoś wprost składa mi propozycję seksu, to mam ochotę w równie bezpośredni sposób odmówić. Tymczasem trzeba trzymać fason, zrozumieć też, że robiące takie propozycje kobiety są po alkoholu.
Dbam o to, żeby od początku do końca imprezy wszystkie panie miały poczucie, że jestem fajnym facetem, a nie chamem i burakiem. Dlatego tego typu propozycje zazwyczaj obracam w żart, kulturalnie staram się odmówić i rozegrać to tak, żeby moja odpowiedź była ostateczna i stanowcza, ale żeby też ta pani nie poczuła się źle z powodu mojej odmowy.
Ma pan w swoim repertuarze między innymi występy w roli policjanta, budowlańca, strażaka… Którą postać kobiety lubią najbardziej?
Mam obecnie osiem strojów, jednak największą popularnością cieszy się strój policjanta, ponieważ 90 procent moich pokazów to wieczory panieńskie i panie na tego typu imprezę wybierają ten strój. Na dużych imprezach lubię zaczynać od stroju marynarza. To też jest taki kostium, który pozwala mi zbadać, z jaką publicznością mam do czynienia. Zaczynam powoli, żeby nikogo nie wystraszyć, na początek zawsze jest spokojna muzyka, powolne zmysłowe ruchy. Po reakcji publiczności wiem, czy moje panie to dystyngowane, powściągliwe osoby, czy szalone kobiety, które przyszły się zabawić na całego. Dzięki temu strojowi wiem, jak mam wykonać kolejne pokazy w pozostałych kostiumach.
Ile bierze pan za występ?
Wieczór panieński na Śląsku to ok. 500 zł. Mój pokaz składa się z dwóch ok. dziesięciominutowych układów choreograficznych z przerwą między nimi. Do tego trzeba doliczyć czas na zdjęcia, więc całość zajmuje około godziny. Cena zależy od daty i miejscowości, do której muszę dojechać.
To cena może się zmieniać?
Oczywiście! W tym roku najbardziej gorącą datą jest 7 marca, bo tego dnia organizuje się imprezy z okazji Dnia Kobiet – w tym roku 8 marca wypada w niedzielę. Wszystkie dyskoteki, kluby, sale weselne na Śląsku, gdzie mieszkam, chcą organizować dla kobiet pokazy, a tancerzy profesjonalnych jest w Polsce ok. 30, a na Śląsku – ok. dziesięciu funkcjonujących profesjonalistów.
Naprawdę zaledwie 30?
Tak, no nie mówię o takich tancerzach, którzy się ukrywają przed rodziną, których nie da się znaleźć w Internecie, tylko można na takiego trafić dzięki poczcie pantoflowej, ale bez gwarancji jakości. Profesjonalnych tancerzy naprawdę jest niewielu. A lokali organizujących imprezy dla kobiet – mnóstwo. Na 7 marca mam zaplanowanych sześć imprez, a odmówiłem 40 innym propozycjom. Oczywiście w takim dniu stawka jest wyższa, dwu- lub trzykrotnie niż normalnie. To jest dzień, gdy tancerz erotyczny ma najlepszy zarobek w roku. Dla tancerek na Śląsku najlepszy dzień to Barbórka, a dla nas – facetów – Dzień Kobiet.
Czy po tylu latach pracy może coś jeszcze pana zaskoczyć w tym zawodzie?
Nieustannie. Ostatnio umawiałem z panią, około 40-letnią, na występ. Z góry założyłem, że to pokaz na urodziny jej koleżanki. Tymczasem przyjeżdżam do niej i okazuje się, że mam tańczyć dla jej… mamy, która ma 70 lat. A ta pani była już w słabej kondycji fizycznej, taka zmęczona życiem kobieta. Dla mnie to był bardzo ciężki pokaz, bałem się, żeby ona zawału nie dostała. Nieprzyjemnych sytuacji, może poza jedną, nie mam w ogóle przez te całe 15 lat. Gdyby było ich więcej, nie tańczyłbym, skończyłbym tę zabawę. A ponieważ wciąż to lubię i daje mi to satysfakcję, ciągle tańczę.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl