Jak się zachować w autobusie?
Wydaje się, że wiele dzieci nie ma o tym zielonego pojęcia. Kiedy do środków transportu miejskiego wpadają uczniowie wybierający się na wycieczkę, najsensowniej byłoby ratować się ucieczką.
23.03.2010 | aktual.: 30.05.2010 18:31
Wydaje się, że wiele dzieci nie ma o tym zielonego pojęcia. Kiedy do środków transportu miejskiego wpadają uczniowie wybierający się na wycieczkę, najsensowniej byłoby ratować się ucieczką.
W grupie siła
Dzieciaki, które wpadają do autobusu czy tramwaju, traktują nieraz środki transportu, niczym ring. Pierwsze zajmują miejsca, nie interesując się oznaczeniami, że są one przeznaczone dla niepełnosprawnych. Siadają "warstwami", szturchając się i przewracając wzajemnie na zakrętach. Piszczą, trenują "stanie bez trzymanki", zapominają zdjąć plecaki, którymi potrącają innych podróżnych. Zdają się być kompletnie głuche i bezkarne wobec napomnień nauczyciela. Wiele pedagogów przyznaje, że dojazd do celu to najgorszy element wycieczki, który zniechęca ich do wychodzenia z dziećmi czy młodzieżą poza szkolne mury.
Grzeczne na co dzień
Nie sądź, że ten problem nie dotyczy twojego dziecka czy w ogóle jego klasy, jeśli nigdy nie byłaś z nimi na wycieczce. Nawet, jeśli podróżując z tobą, pociecha nie sprawia problemów, niewykluczone, że w grupie dostaje "małpiego rozumu". Właśnie dlatego szkoły coraz częściej, nawet na niewielkie odległości, decydują się wynająć autokar, a nauczyciele z każdej wyprawy przygotowują sprawozdania dla rodziców.
Kiedy dzieci jadą do muzeum, czy do teatru, nie mają przy sobie dzienniczków i to daje im dodatkowe, złudne poczucie bezkarności. Nikt przecież nie zadzwoni do mamy tylko dlatego, że małolat kręcił się na rurze.
Jeśli już wychowawca przekazał ci informacje o niewłaściwym zachowaniu dziecka, możesz być pewna, że sprawa była poważna, zazwyczaj zagrażająca bezpieczeństwu. Podczas takich wygłupów nietrudno bowiem rozbić nos, czy złamać rękę. I wówczas nie ma usprawiedliwienia. Dla nauczyciela.
Z mamusią
Najsensowniejszą sankcją dla klasowych rozrabiaczy byłby zakaz wyruszenia na kolejną wycieczkę. Jak jednak karać całą klasę? W tłumie trudno rozróżnić dzieci, a i wyróżniającego się dowcipnisia czy wiercipiętę trudno pozbawić wartościowych zajęć edukacyjnych. Często nauczyciele proszą, by rodzice takiego delikwenta zgłaszali się na opiekunów podczas następnej wyprawy. Zazwyczaj jednak dorośli wykręcają się brakiem czasu.
Warto jednak pofatygować się, chociaż raz (zawsze przecież można wziąć dzień urlopu, zwłaszcza, gdy wyjazdy są organizowane z wyprzedzeniem) i poobserwować własne dziecko. Możliwe, że tym razem nie narobi kłopotów, a następnym, nawet bez udziału mamy czy taty, będzie się pilnować. Dla wielu młodych ludzi wycieczka z rodzicami to zwyczajny "obciach" przed rówieśnikami. Nastolatek jest gotów trochę spuścić z tonu tylko po to, byś następnym razem została w domu.
Jeden wystarczy
Bywa jednak i tak, że jeden, czy dwóch, nieletnich pasażerów, w dodatku podróżujących z rodzicami, potrafi skutecznie zatruć reszcie życie.
O ile gadulstwo czy podśpiewywanie trzylatka zwykle przyjmowane jest przez wszystkich ze zrozumieniem, a nawet podziwem ("jaki rezolutny malec"), hałaśliwy nastolatek budzi niechęć. Jeśli bowiem twoje dziecko wpycha w uszy słuchawki i drze się na cały głos, nieraz nieświadomie, uważając, że to śpiew, albo relacjonuje kumpeli na cały głos przez komórkę wrażenia z ostatnich wakacji, może skutecznie obrzydzić podróż ludziom wracającym z pracy. Równie denerwujące jest "kiwanie się" na kole, ciągłe przemieszczanie i przepychanie. Dziecko w taki sposób zagraża nie tylko swojemu bezpieczeństwu, ale innych.
Wyjaśnij, czego w autobusie nie wolno. Nie zaszkodzi powtarzać, ale wszystko ma swoje granice. Jeśli rozmowy nie pomogą, zastosuj radykalną metodę: poleć opuszczenie pojazdu i spacer do celu (niestety, młodszemu dziecku trzeba towarzyszyć). Taką lekcję pamięta się długo. I po niej łatwiej usiedzieć na miejscu z zamkniętą buzią.