"Jak się zakochałem, ważyła 63 kg". Próba, której nie każdy podoła
- Ożeniłem się z piękną, szczuplutką dziewczyną o fiołkowych oczach, która w ciągu 20 lat związku podwoiła swoja wagę i zamiast 63 waży obecnie 120 kg - opowiada 42-letni dziennikarz. - Jak żyć z kimś, kto zmienił się nie do poznania i na dodatek nic nie chce z tym zrobić? - pyta retorycznie.
Podwojona waga
Chodzili razem do liceum, uwielbiali rajdy rowerowe, spływy kajakowe i wycieczki w góry. Po maturze stracili na dwa lata kontakt, by zejść się ponownie na studiach. Wspólne plany, skromy ślub, dzieci.
- Ania w ciąży z Wojtkiem przytyła 20 kg - opowiada Andrzej. - To podobno trochę za dużo, ale wiem, nie jest to wynik niespotykany, wiele kobiet przybiera na wadze ponad przepisowe 12 kg. Nie robiłem jej wymówek, że je za dwoje, bo uznałem, że taką ma potrzebę. Ania folgowała sobie z pieczywem i słodyczami, ile chciała. Niestety po porodzie, zamiast chudnąć tyła dalej, twierdząc, że karmienie piersią pochłania wiele energii i dlatego musi jeść. Mimo wszystko wyglądała cały czas ponętnie, choć z szczupłej młodziutkiej kobiety zmieniła się w dobrze zbudowaną matronę.
Potem na świat przyszła Magda, a po pięciu latach Weronika. Każda ciąża i każde dziecko oznaczało dla Ani kilkanaście dodatkowych kilogramów. - Na jakąkolwiek uwagę, nawet najdelikatniejszą o tym, że waży za dużo, reagowała agresją, krzyczała, że nie życzy sobie takiego wytykania kilogramów, że to jej sprawa, ile waży i ile je - wspomina Andrzej.
- Żadne argumenty nie trafiały, ani te zdrowotne, ani te związane z estetyką. Nie pomogło nawet moje wyznanie, że nie chce się kochać z taką grubaską, że przestała w związku z nadwagą podobać mi się jako kobieta. Krzyczała, że mogę sobie znaleźć kochankę, bo ona nie urodziła się po to, by spełniać moje potrzeby seksualne. I rzeczywiście tak było - nasze współżycie właściwie zamarło.
Ania aktywowała się tylko wtedy, gdy chciała mieć kolejne dziecko. Poza okresem starania się o nie, seks mógł dla niej nie istnieć.
Nigdy nie chciała powiedzieć, ile waży. Andrzej kupił nową wagę łazienkową, która zapamiętywała do 10 wyników wstecz. Gdy je przejrzał, nie mógł uwierzyć własnym oczom. Okazało się, że Ania waży 120 kg…
Andrzeja przestało dziwić, dlaczego nawet krótki spacer męczy potwornie jego żonę, do sklepu blisko domu jedzie samochodem, a na wakacjach zamiast pływać, moczy się w basenie jak słonica morska zamiast pływać. - Ona zwyczajnie nie miała siły nosić tych 120 kg przy wzroście 160 cm - mówi Andrzej. - Ale mimo to cały czas zaprzeczała, że problem istnieje. Mówiła, że urodziła trójkę dzieci i to jest normalne, że przytyła i że to ja mam problem, skoro nie umiem tego zrozumieć i się z tym pogodzić.
Dobrze ubrana grubaska
Maciek pierwszy raz dał Iwonie do zrozumienia, że waży za dużo, gdy zaproponował jej, żeby przeszli na dietę pudełkową. - Był bardzo kochany i bardzo delikatny - opowiada 38-letnia architektka wnętrz.
- Powiedział, że od tego dobrobytu obrośliśmy trochę w tłuszczyk i że wpadł na pomysł, by z tym trochę powalczyć. Rozczulił mnie, bo przecież niezmiennie trzymał wagę idealną, był szczupły, umięśniony, nie opuszczał treningów na siłowni nawet, gdy był przeziębiony. To ja stałam się leniwa, w biurze uwielbiałam sobie dogadzać smakołykami i po cichu kupowałam coraz to większy rozmiar ubrań - dodaje kobieta.
Maciek kupił żonie karnet do luksusowego fitness klubu, a jako bonus dołączył treningi z trenerem personalnym i pakiet masaży wyszczuplających w najmodniejszej w mieście klinice urody. - Korzystałam z tego z wielką chęcią - opowiada Iwona. - Ale nie rezygnowałam z podjadania w pracy, zawsze w biurze miałam ulubione ciastka i czekoladki, tłumaczyłam sobie, że kupuję je dla klientów, tymczasem tak naprawdę zjadałam je sama.
Iwona poprawiła kondycję, ujędrniła ciało, ale jej waga ani drgnęła. Maciek niezrażony zapisał ją do dietetyczki oraz zafundował pakiet badań, które miały pomóc sprawdzić, czy Iwonie nie dolega żadna choroba, nie towarzyszą zaburzenia metabolizmu, które uniemożliwiają powrót do właściwej wagi.
- Byłam zachwycona, że mój mąż tak o mnie dba - wspomina Iwona. - Nie zdawałam jednak sobie sprawy, że on w ten sposób walczy o nasz związek… Gdy po dwóch latach jego starań, organizowania obozów odchudzających dla nas dwojga, zmiany diet i firm dostarczających dania pudełkowe, siłowni na basen, a basenu na tenis, powiedział, że nie ma już dłużej siły na to wszystko, byłam zaskoczona. Bo sądziłam, że to odchudzanie, to taka forma spędzania wspólnego czasu. A tymczasem okazało się, że dla Maćka to bardzo poważna sprawa. Wyznał mi ze łzami w oczach, że zmieniłam się ze ślicznej dziewczyny w dobrze ubraną grubaskę, że go nie podniecam, nie podobam mu się i co gorsza, on nie ma już pomysłu jak to zmienić…
Otyłość to wspólny problem pary
- Najczęściej jest tak, że stajemy na ślubnym kobiercu z osobą, która nam się podoba, zarówno fizycznie, psychicznie, ale też seksualnie - mówi seksuolożka z Uniwersytetu Gdańskiego, Anna Wenta. - Jednak czas robi swoje, nasze ciała zaczynają się zmieniać i większość ludzi potrafi ten fakt zaakceptować i wytłumaczyć sobie, że pod wpływem czasu zmieniamy się. Choć zdarzają się przypadki osób, które tego zaakceptować nie umieją i w efekcie rozstają się z kolejnymi partnerami i wiążą z coraz to młodszymi. Ale takich osób jest zdecydowanie mniej.
Anna Wenta zauważa jednak, że gdy ktoś z powodu zaniedbania, niefrasobliwości, nieprzejmowania się kwestiami zdrowia poważnie tyje, to trudno oczekiwać, by jego partner był z tego powodu zadowolony i zaakceptował to w pełni. Jeśli jest to kwestia, którą można omówić w parze, podjąć wspólne działania, choćby takie, jak wspólne chodzenie na siłownię czy przejście na dietę pudełkową, to jest to bardzo dobre rozwiązanie. W ten sposób partner daje drugiej osobie znać, że to ich wspólny problem, który trzeba rozwiązać, a nie tylko tej, która jest otyła.
- To branie odpowiedzialności za wspólne życie, jego jakość, a nie zostawianie partnera z problemem, z którym ma poradzić sobie sam. Jeśli jednak w takiej sytuacji osoba, która ma problem z nadwagą jednak nic z tym nie robi, to po pierwsze warto się zastanowić, dlaczego tak się dzieje, a po drugie, jeśli jest to kwestia bardzo problematyczna, to czy jest sens taki związek kontynuować. Bo jeśli jeden z partnerów nie jest w stanie w związku realizować swoich podstawowych potrzeb, to nie wróży niczemu dobremu - dodaje psycholożka.
A co, jeśli partnerka w związku odrzuca wszelkie krytyczne uwagi dotyczące swojej wagi? Zdaniem Anny Wenty to rodzaj ucieczki, zaprzeczanie istnienia problemu w związku. Jest to mechanizm obronny, który ma na celu odcięcie się od negatywnych emocji. - Jeśli udamy, że problemu nie ma, to można się odciąć od tych negatywnych uczuć - przekonuje seksuolożka.
- Moim zdaniem warto się tu zastanowić, skąd u partnerki jest przekonanie, że problem nie istnieje. Może ta tusza ma ją chronić przed czymś, na przykład przed seksem, którego ona nie lubi lub z którym ma złe skojarzenia, bo została wychowana w przeświadczeniu, że seks to coś złego, brudnego? - podsumowuje Walenta.
Biegaczka zamiast grubaski
Małżeństwo Andrzeja i Ani rozpadło się. On związał się z inną kobietą, z którą regularnie startuje w biegach ulicznych, dzięki czemu sam schudł 15 kg. Ani przybyły kolejne kilogramy. Iwona i Maciek także się rozstali. On znalazł nową, szczupłą partnerkę, Iwona po kilku latach nic nierobienia, postanowiła schudnąć. Udało jej się zgubić 15 kg, ma do zrzucenia jeszcze 10.
Chcesz opowiedzieć swoją historię? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl