Jak stracić na wadze jedząc do woli?
W codziennym życiu często nie zwracamy większej uwagi na te czynności, które powtarzamy rutynowo. Jedną z nich jest jedzenie. Jadamy posiłki i nie wiemy jak one smakują, w jaki sposób je spożywamy, jaka ilość powoduje nasze nasycenie, jak je dobieramy do pory dnia czy pory roku, w jaki sposób je komponujemy.
04.05.2011 | aktual.: 06.05.2011 15:19
W codziennym życiu często nie zwracamy większej uwagi na te czynności, które powtarzamy rutynowo. Jedną z nich jest jedzenie. Jadamy posiłki i nie wiemy jak one smakują, w jaki sposób je spożywamy, jaka ilość powoduje nasze nasycenie, jak je dobieramy do pory dnia czy pory roku, w jaki sposób je komponujemy.
Kamila od lat ma problemy z nadwagą. Próbowała już wielokrotnie różnych diet, narzucała sobie reżim jakościowy oraz ilościowy. Traciła na wadze, przez pewien czas czuła się lepiej. A potem… Znowu wracały stare nawyki. A wraz z nimi - kolejne kilogramy, które przybywały w oka mgnieniu.
Kolejne próby pracy nad sobą podejmowała już mniej chętnie, miała coraz mniej motywacji. Wzrastała bowiem jej świadomość co do powtarzającego się schematu – efekty pojawiały się tylko na krótko, a potem znowu wszystko wracało do stanu, który wywołuje jej frustrację, niezadowolenie z siebie, dezaprobatę dla samej siebie, brak wiary we własne możliwości.
Myślała więc o sobie coraz bardziej negatywnie, nie podobała się sobie, miała do siebie żal o własną niekonsekwencję, oskarżała siebie o brak silnej woli. Tego typu myśli dręczyły ją czasem w sposób bardzo trudny do opanowania, pojawiały się jak lawina i odbierały jej chęci do życia. W rezultacie nie tylko zaprzestała stosowania diet, ale zrezygnowała również z życia towarzyskiego, gdyż pojawiał się wstyd, że nie potrafi zadbać o siebie i schudnąć oraz lęk przed oceną środowiska.
Znajomi mówili Kamili wielokrotnie, aby nie przejmowała się aż tak bardzo tymi dodatkowymi kilogramami, z którymi jest jej do twarzy. Radzili też, aby polubiła siebie, zaakceptowała siebie, pokochała siebie, to problemy znikną. Ale tego typu rady jeszcze bardziej Kamilę irytowały, zasmucały, zawstydzały. Miała poczucie, że przyjaciele widząc jej bezradność w walce z dodatkowymi kilogramami, litują się nad nią i pocieszają ją.
Miała do nich żal, że nie są szczerzy, bo przeczyli faktom. Przecież dobrze wiedziała, że każdy widzi to gołym okiem, że jest gruba i nie wygląda atrakcyjnie. To spowodowało, że straciła ochotę na spotkania z nimi. Coraz więcej przebywała samotnie w domu, a jej głównym „przyjacielem” stał się telewizor. Oglądając filmy, programy, nie zwracała uwagi na to, ile jada, co jada.
Zaczęła jeść to, co było pod ręką w lodówce, co najłatwiej było kupić i czego nie trzeba było długo przygotowywać. Na ogół były to odgrzewane w kuchence mikrofalowej gotowe potrawy – pizza, naleśniki, placki ziemniaczane, pierogi, paszteciki, lazania. A na deser do kawy – ciasteczka, czekolada. Gdy jadła skupiając się na podążaniu za akcją filmu czy zainteresowana dyskusją telewizyjną, traciła kontakt z tym, co je. Nie zwracała więc uwagi ani na jakość posiłku, ani na to, z czego on się składa oraz w jakiej ilości spożywa jedzenie.
W rezultacie takich praktyk po kilku miesiącach szybko zaokrągliła się tak, że zaczęła wręcz być przerażona tym, co się dzieje. To ją niemal załamało. Stwierdziła, że coś się z nią dzieje złego, że robi coś, czego wcale nie chce - je coraz więcej i jest coraz grubsza. Poczuła, jakby stała krok nad przepaścią, ale coś ją powstrzymało, aby tego kroku nie dawać. Stwierdziła, że jeśli nie będzie uważna na to, co robi, to każdy następny ruch może ją zgubić. Zbuntowała się. Powiedziała sama sobie: „NIE” i postanowiła żyć bardziej świadomie.
Zauważyła, że popełniła szereg błędów, że pozwoliła szkodliwym nawykom mieć władzę nad sobą. Zobaczyła, jak oddaliło ją to od innych ludzi. Zaczęła uciekać też od własnych aktywności, które lubiła (kino, basen, spotkania w klubach). Doszła w końcu do wniosku, że bardzo potrzebuje zmian. Zaczęła od szczerego zwierzenia się ze swoich przemyśleń przyjaciółce.
Maja wysłuchała jej, nie pouczała, nie dawała rad, nie oskarżała. Stwierdziła, że lubi Kamilę bez względu na to, czy ma parę kilogramów mniej czy więcej, akceptuje ją wraz ze wszystkimi zaletami i wadami, przyzwyczajeniami, nawykami czy błędami. Taka empatia była dużym wsparciem dla Kamili. Pomogło jej to podjąć decyzję o skorzystaniu z pomocy specjalisty.
Maja polecała jej dobrego dietetyka, ale Kamila uznała, że nie chodzi jej tylko o odpowiednią dietę, ale o lepsze poznanie siebie i świadome życie. Wybrała coaching psychologiczny – pracę nad sobą przy wsparciu trenera. Już na drugiej sesji, dzięki prostemu ćwiczeniu, które polecił jej coach, odkryła, czym jest to, czego poszukiwała. Miała zjeść dużą rodzynkę, ale w taki sposób, aby najpierw ją zbadać za pomocą swoich zmysłów – wzroku, dotyku, węchu, słuchu, smaku.
Z zaciekawieniem opisywała jej kolor, powierzchnię, zapach, który zmieniał się przy lekkim ugniataniu rodzynki, dźwięk, który się wydobywał, gdy ją ściskała w palcach. Następnie zaczęła badać ją wargami, poczuła, jak wydziela się ślina, jak bardzo ma ochotę ją zjeść. Następnie badała ją za pomocą języka, zębów, czuła to, kiedy rodzynka została rozdrobniona na drobne kawałki. Następnie odczuwała drogę każdego kawałeczka przez gardło do przełyku. Była niemal urzeczona tym, ile doznań przynosiło jej zjedzenie tej jednej małej rodzynki. Stwierdziła, że zapamięta sobie to doświadczenie na całe życie. Odtąd zawsze nosiła w torebce rodzynkę, aby przypominała jej o tym, żeby zatrzymywała się w obecnej chwili, doświadczała jej uważnie.
Zaczęła też tak spożywać swoje posiłki. Jedzenie stało się dla niej prawdziwą przyjemnością. Zaczęła jadać spokojnie, kontemplując każdy kęs. W ten sposób mała ilość pokarmu już ją syciła – przestała więc niemal bez trudu objadać się. Okazało się, że po kilku miesiącach straciła na wadze, zupełnie o tym nie myśląc i nie stawiając sobie tego za cel. Jadała ile chciała i co chciała, nie ograniczała siebie i do niczego nie zmuszała. Jakość oraz ilość spożywanych przez nią pokarmów jednak uległa radykalnej zmianie, gdyż zmieniła się jej świadomość co do wyboru potraw oraz sposobu ich spożywania.
Alicja Krata – mediator; trener, coach; prezes Zarządu Fundacji Mediare: Dialog-Mediacja-Prawo; założycielka Szkoły Miłości, w ramach której prowadzi treningi indywidualne oraz warsztaty dla osób i par, które chcą budować dobre relacje, dialog i współpracę, tworzyć szczęśliwe związki.
(akr/bb)