Jane Fonda dopiero po siedemdziesiątce odkryła przyjemność z intymnych zbliżeń. Aktorka chętnie dzieli się takimi szczegółami ze swojego życia.
U szczytu swojej kariery, w latach 60. i 70. uważana była za seksbombę, szczególnie po roli Barbarelli, niezwykle rozbudzonej seksualnie agentki kosmicznej. Ma za sobą trzy małżeństwa i bardzo burzliwe życie.
Jednak okazuje się, że dopiero po siedemdziesiątce Jane Fonda zauważyła, że jest atrakcyjną kobietą i odkryła przyjemność z intymnych zbliżeń. Skąd to wiadomo? Aktorka chętnie od kilku lat dzieli się takimi szczegółami ze swojego życia.
Ostatnio padło chyba najszczersze wyznanie.
„W wieku 74 lat w końcu odczuwam tak wielką satysfakcję z seksu. Kiedy byłam młoda, miałam zbyt wiele zahamowań – nie wiedziałam czego chcę...” powiedziała w wywiadzie dla magazynu „Hello”.
(ma)
POLECAMY:
"Znalazłam sobie kochanka"
"Około 2,5 roku temu, kiedy wstawiono mi protezę kolana, znalazłam sobie kochanka. To Richard Perry, ma 70 lat i jest producentem muzycznym. Kiedy wprowadziłam się do jego mieszkania, wciąż jeszcze chodziłam o kulach. Od tego czasu się nie rozstajemy" wyznała.
Ale na tym nie skończyła...
POLECAMY:
Jane Fonda: "Uprawiam seks swojego życia!"
"Nigdy nie udało mi się zaznać prawdziwej intymności z mężczyzną. A bardzo chciałam poznać to uczucie przed śmiercią. Udało mi się to dzięki Richardowi. Przy nim czuję się absolutnie bezpieczna. Kiedy się kochamy, często dostrzegam w nim mężczyznę, jakim był 30 lat temu".
POLECAMY:
Nareszcie jest sobą!
"Zawsze byłam odważną kobietą gotową sprzeciwić się rządom, ale nie mężczyznom. Byłam jak kameleon, taką kobietą, jaką oni chcieli we mnie widzieć" opowiada Fonda. I zaznacza, że przy Perry'm czuje się sobą.
Czy uważacie, że aktorka posunęła się trochę za daleko ze swoimi zwierzeniami? A może to dobrze, że zrywa ze stereotypem babci, dla której seks i pożądanie są już tylko wspomnieniem?
(ma)