Blisko ludziJego żona uknuła niebezpieczną intrygę. Teraz cała prawda wyszła na jaw

Jego żona uknuła niebezpieczną intrygę. Teraz cała prawda wyszła na jaw

Magdalena Drozdek
15.06.2016 12:13

Pan Andrzej dwa lata walczył przed sądem o swoje dobre imię. Był oskarżony o znęcanie się nad żoną, mimo że ostatnie lata ich małżeństwa mieszkał za granicą, ale zeznania małżonki i opinie biegłych miały być koronnym dowodem potwierdzającym przemoc.

Jego żona przez kilka lat szukała potwierdzenia, że jest ofiarą przemocy domowej. On jest kierowcą, jego żona była pielęgniarką i kuratorem sądowym. Byli małżeństwem przez 20 lat. Od 2000 roku mężczyzna pracował za granicą, dom odwiedzał tylko w święta. Sześć lat temu postanowił wrócić do Polski na stałe. Z żoną już mu się nie układało.

- Pojawiły się żądania o przeniesienie całkowitej własności mieszkania na nią, przepisanie moich gruntów na jej własność. Pomyślałem, że coś jest nie tak. Po dwóch miesiącach dostałem wezwanie na policję i zaczęło się śledztwo w sprawie mojego znęcania się nad małżonką. Z tym że ja nigdy nie stosowałem przemocy wobec niej. Nigdy jej nie biłem ani nawet nie uderzyłem. Gdy byłem atakowany, posuwałem się jedynie do chwycenia jej za ręce i posadzenia na łóżku – opowiada.

Dowodów na znęcanie się nie było. Trudno byłoby o jakiekolwiek, bo mężczyzna ostatnie lata spędził kilometry od żony. W sierpniu 2011 roku małżonka postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Gdy pan Andrzej wrócił do domu, kobieta miała zsunąć się z łóżka, po czym zabrała torbę i zgłosiła się do szpitala, twierdząc, że mąż ją zaatakował.

W szpitalu, w którym pracowała przez lata, lekarze zdiagnozowali pęknięcie kości podstawy czaszki. To ich zdanie było głównym punktem oskarżenia. Panu Andrzejowi groziło nawet pięć lat więzienia.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (39)
Zobacz także